+48 888 516 466
kontakt@alaodjazza.pl

Zagrożenia dla dobrostanu psa w kontekście dogoterapii

Created with Sketch.

Tekst autorstwa Moniki Trofimov, prezes zarządu Fundacji Edukacyjnej „Pies i Staś”. W całości skopiowany za zgodą autorki z: http://www.facebook.com/pages/Fundacja-Terapeutyczna-Pies-dla-Stasia/102167333167739

 

U nas zmiany. W naszym światopoglądzie, kierunku działań, motywacji. Zmiany w wymiarze oferty edukacyjnej oraz szkoleniowej. Niebawem zmiana, której efektem będzie nowa nazwa Fundacji: Fundacja Edukacyjna „Pies i Staś”. Z oferty szkoleniowej zniknęły jakiś czas temu „Podstawy dogoterapii”, z oferty dla placówek zajęcia z udziałem psa nie o nim.

 

Nasza droga w wielkim skrócie

 

Na początku naszej działalności, wiele lat temu, walczyliśmy o to, by w obrębie tzw. dogoterapii podejmowało się w Polsce działania celowe, zaplanowane, efektywne – by dogoterapia nie była spontaniczną, chaotyczną działalnością osób co prawda zafascynowanych tematem, lecz nie posiadających rzetelnej, czy w wielu przypadkach, podstawowej wiedzy i przygotowania; by psy biorące udział w zajęciach spełniały odpowiednie kryteria, miały określone cechy wynikające z temperamentu, socjalizacji, szkolenia w zakresie posłuszeństwa. Najpierw więc stworzyliśmy standardy pracy dogoterapeutycznej, określające kompetencje dogoterapeuty, zasady jego pracy i zasady doboru, przygotowania i pracy psa terapeutycznego.

 

Potem – znowu w odpowiedzi na działania dogoterapeutyczne w Polsce, ale też jako wynik naszych doświadczeń, refleksji – stworzyliśmy bardzo wysokie standardy pracy psa terapeutycznego, mające go chronić w całym tym procesie. Pracowaliśmy według nich, rozpowszechnialiśmy je, nadal to robimy.  Jednak od jakiegoś czasu zmienił się kontekst naszych działań.

 

Dziś nie mówimy już Pies dla Stasia. Mówimy Pies i Staś. Dziś mówimy o psie, jednak nie w kontekście głównie tego, co pies może zrobić dla człowieka – ale odwrotnie: co człowiek może i powinien zrobić dla psa. Wśród nas, w naszym świecie żyją różne psy – wcale nie „terapeutyczne” – chcemy wpływać na to, by człowiek dokładał starań, aby nauczyć się żyć z nimi, z ich różnorodnością i prawdziwą naturą, chcemy wpływać na to, by człowiek wiedział, jak zadbać o dobrostan psa i jak tworzyć międzygatunkową relację w atmosferze obopólnego bezpieczeństwa. Od dawna uważaliśmy, że „pies terapeutyczny” to po prostu (i aż!!) pies – niekłopotliwy, dobrze zsocjalizowany towarzysz rodziny, taki, jakiego większość z nas chciałaby mieć i do jakiego dąży w procesie wychowywania szczenięcia.

 

Prowadzimy nadal zajęcia z udziałem psów – ale o psach, w takim kontekście ich udział wydaje nam się uczciwy i uzasadniony. Nie chcemy się już zajmować dogoterapią w potocznym jej rozumieniu i istnieniu. Chcemy edukować tak, by wpływać na jakość naszego życia z psami i na jakość życia psów z nami.Chcemy, by normą ludzkiego życia stało się posiadanie wiedzy o psie, który jest częścią naszego życia rodzinnego i społecznego, o jego naturze, potrzebach, zachowaniu, języku.

 

Od jakiegoś czasu staramy się unikać sformułowania dogoterapia w naszych wystąpieniach – ta nazwa jest nieadekwatna do działań, sugeruje błędną definicję i działania, z którymi nie chcemy być kojarzeni.

Proszę Was o otwartość na to, co przeczytacie. Moje poglądy są efektem wieloletniego doświadczenia, szkolenia się, ewaluacji, refleksji, krytycznej oceny własnych działań i ich efektów, wnikliwej obserwacji i konfrontowania się z faktami.

 

Zagrożenia dla dobrostanu psa w kontekście dogoterapii                                                       

 

To, co określa się mianem dogoterapii (abstrahując od niefortunnego nazewnictwa) w moim rozumieniu jest pracą o wyjątkowych, specyficznych i dużych wymaganiach wobec osoby zajmującej się nią.

 

Wymaga od tzw. dogoterapeuty olbrzymiej, stale doskonalonej wiedzy z dwóch dziedzin: z dziedziny wiedzy o psie i z dziedziny wiedzy o pacjencie, podopiecznym.

 

Jest to łatwiejsze w wypadku wiedzy o pacjencie – bo jest ona efektem naszych studiów, praktyki, pracy zawodowej. Rzadziej jesteśmy specjalistami w zakresie psów – najczęściej musimy zdobyć dodatkowo wiedzę na ich temat.

 

Według moich kryteriów i kryteriów przyjętych przez naszą Fundację w dogoterapii  należy dążyć do bycia specjalistami w obu dziedzinach: ludzkiej i psiej – tu nie wystarczy potoczna wiedza, ponieważ ten rodzaj pracy niesie ryzyko dużych nadużyć ze strony człowieka wobec psa.

 

Zagrożenia dla dobrostanu psa w kontekście dogoterapii grupują się w obrębie kilku zagadnień:

 

1. Motywacja przewodnika/właściciela/dogoterapeuty

 

W zakresie motywacji człowieka do zajmowania się dogoterapią zauważyłam kilka tendencji i wiele idących za nimi zagrożeń:

 

– dogoterapia jako podstawowego źródła dochodu, w której to sytuacji pies staje się podstawowym „narzędziem” pracy – zagrożenia: eksploatacja psa, narażanie na szwank jego zdrowia fizycznego i psychicznego, działanie wbrew jego naturalnym zachowaniom i potrzebom;

 

– dogoterapia jako nieuświadomiona próba zaspokojenia deficytów emocjonalnych i społecznych właściciela, np. realizowanie potrzeby dowartościowania się poprzez szacunek czy zainteresowanie innych ludzi, wzbudzane przez psa, jego działania, zachowanie, wygląd, jego pracę – zagrożenia mogą być różne: niedostrzeganie naturalnych potrzeb psa; niedostrzeganie sygnałów stresu i dyskomfortu lub szukanie celowości w poddawaniu psa stresującym sytuacjom, szukanie dla nich usprawiedliwień; nieadekwatne oczekiwania wobec psa; zrzucanie na psa odpowiedzialności za błędy, porażki, inny niż oczekiwany przebieg wydarzeń (karanie psa, złość na psa, poczucie zawodu z jego powodu); zatrzymywanie się na pewnym poziomie wiedzy, wystarczającym do zebrania informacji zwrotnych podnoszących poczucie własnej wartości i zaprzestanie kształcenia się w dziedzinie psiej; opieranie się w pracy na potocznych wyobrażeniach na temat psa i przekraczanie jego granic w myśl stereotypów;

 

– dogoterapia jako realizacja potrzeby pomagania innym – tu pojawiają się pytania: dogoterapia jest już zarejestrowana jako zawód, jeśli bierzemy za nią wynagrodzenie, to jest pracą a nie realizacją potrzeby pomagania innym.  Czy jest możliwe realizowanie tej potrzeby poprzez wolontariacką pracę dogoterapeutyczną? Ta praca, jeśli ma być dobrze wykonywana, wymaga zaangażowania, poświęcenia czasu, inwestowania pieniędzy w szkolenia (siebie i psa) – czy stać nas na to, żeby wolontariacko nieść taki rodzaj pomocy?

I co mamy na myśli, mówiąc „pomoc” w tym kontekście? Zastąpienie psem drogiego sprzętu rehabilitacyjnego; terapeutyzowanie psem dziecka z padaczką, tzw. przynoszenie radości chorym dzieciom? Co mamy konkretnie na myśli, mówiąc „pomoc”? Aby wymiar tej pomocy miał realne, wymierne efekty – wymaga kompetencji, profesjonalizmu, czasu, zaangażowania, procesu: przygotowania programu, scenariuszy zajęć, realizowania go, ewaluowania, samokrytycyzmu i gotowości oraz możliwości do nauki. Wymaga akceptacji natury psa oraz troski, szacunku i uważności na jego potrzeby, lęki i wszystko, co wynika  z jego odrębności gatunkowej. Nie jest pomocą, „dogoterapią”, jednorazowe spotkanie, impreza, piknik. Pies nie jest narzędziem rehabilitacyjnym do użycia z prostą instrukcją obsługi.  Nie zastąpi sprzętu rehabilitacyjnego. Nie ma powodu, by go zastąpił.

 

– dogoterapia jako pasja – owszem, możliwe jest połączenie swoich pasji: zainteresowania psami i np. pracy z dziećmi.  Tu jednak także można pójść w dwóch kierunkach: rozwijania się i zdobywania wiedzy na temat psów i dbanie o ich dobrostan lub odwrotnie – do eksploatowania psa i „korzystania” z niego wbrew jego naturze i potrzebom, do przedkładania wyobrażonych lub realnych potrzeb pacjenta nad potrzeby i dobrostan psa. Pasję więc rozumiem jako działania, w których się doskonalimy, kształcimy, rozwijamy wiedzę (w wypadku dogoterapii nieodłącznie także na temat psa, nie tylko człowieka) – a to ostatecznie powinno doprowadzić do wniosków, że dogoterapia w większości polskich wydań jest wbrew dobrostanowi psa.

 

2. Poziom wiedzy

 

Tu mamy kilka możliwości niosących zagrożenia:

  • brak wiedzy,
  • wiedza fałszywa, nieprawdziwa, potoczna, oparta na stereotypach nie nauce,
  • zbyt mała wiedza, niepełna, niewystarczająca (czyli omijająca istotne zagadnienia, takie jak behawior, emocje, komunikacja społeczna psów).

Zagrożenia:

 

– nieuwzględnianie procesów i wydarzeń rozwojowych w życiu psa (np. zbyt duża liczba bodźców w szczenięctwie, narażanie psa na stres we wrażliwych okresach socjalizacyjnych, zbyt dużo aktywności i zadań w okresie szczenięctwa, narażanie szczennej suki na stres, obciążanie pracą szczeniaka lub starzejącego się psa)

– stosowanie nieodpowiednich metod szkoleniowych (mających krzywdzący wpływ na zachowanie i emocje psa) lub stosowanie ich wybiórczo, intuicyjnie, błędnie;

– niedostrzeganie emocji psa i sygnałów stresu – zmuszanie go do tkwienia w niekomfortowych sytuacjach,

– niedostrzeganie sygnałów dystansowania, zapowiedzi agresji, stwarzanie sytuacji zagrożenia podczas zajęć – zarówno dla podopiecznych, jak i psa, pozwalanie innym na przekraczanie granic psa, na nieodpowiednie i niekomfortowe dla niego zachowania ludzi, itd.,

– nieprzewidywanie skutków działań dla emocji, psychiki i zdrowia psa,

– tworzenie z psem napiętej, konfrontacyjnej, opartej na przymusie i groźbach relacji,

– niedostrzeganie naturalnych potrzeb psa lub bagatelizowanie ich,

– stwarzanie takich warunków, w których pies nie ma możliwości prezentowania naturalnych zachowań oraz potrzeb emocjonalnych i socjalnych – tłumienie naturalnych zachowań psa, w tym jego naturalnych komunikatów, do których ma pełen prawo.

 

3. Poziom umiejętności społecznych i emocjonalnych przewodnika

 

Zagrożeniem jest ich niski poziom, który może prowadzić do:

– godzenia się na niekomfortowe dla psa warunki pracy: zbyt częste zajęcia, zbyt długie zajęcia, zbyt liczne grupy, zbyt małe pomieszczenie, itp.

– brak umiejętności stawiania granic nierealnym i nieadekwatnym oczekiwaniom nauczycieli, dyrektorów placówek, rodziców (tu cytaty: „Rozumiem zasadę, że psy z reguły nie lubią przytulania, ale wydaje mi się, że psy szkolone do dogoterapii są przygotowane na to, że dzieci potrzebują bardziej swobodnego i bliskiego kontaktu z psem, na co liczyłyśmy”, „Wydawało mi się, że psy są szkolone do kontaktu z dziećmi tak, aby maluchy nie musiały chodzić wokół psa na paluszkach”),

– przymuszanie psa do pracy w nieodpowiednich warunkach pod presją oczekiwań pracodawcy, zleceniodawcy.

 

4. Wyobrażenia na temat dogoterapii i roli psa w procesie dogoterapeutycznym

 

Zagrożenia wynikają z :

  • myślenia o psie jako o narzędziu terapeutycznym (my też to mamy w swej historii),
  • nazywania psa dogoterapeutą (pies prowadzi zajęcia?) czy psem terapeutycznym (to i nasza historia) – co niesie ryzyko nazywania każdej działalności z udziałem tego psa terapią i fałszowanie roli psa, nakładanie na niego nierealnej odpowiedzialności, której nie sprosta, bo jest psem,
  • myślenia, że pies jest lekiem na całe zło i cudownie uleczy,
  • myślenia, że spontaniczne spotkanie z psem jest czymś więcej niż spontanicznym spotkaniem z psem,
  • myślenia, że wystarczy sama obecność psa, by zadziały się cuda i dokonała dogoterapia,
  • myślenia, że tzw. dogoterapia domowa to terapia, środek terapeutyczny dla chorego dziecka, że wystarczy, że pojawi się pies a przejmie proces rehabilitacji,
  • myślenia, że dogoterapia to kontakt fizyczny z psem – leżenie na psie, masowanie psem, masaż szyi językiem psa,
  • myślenia, że pies jest stworzony do pracy dogoterapeutycznej,
  • myślenia, że pies jako narzędzie terapeutyczne powinien być refundowany – jeśli kogoś nie stać na zakup psa, jakim cudem będzie go stać na jego utrzymywanie?
  •  z braku świadomości rodziny  z dzieckiem niepełnosprawnym, że posiadanie psa to kolejne wyzwanie, wymagające zaangażowania, czasu, wiedzy, pieniędzy,
  • myślenia, że tzw. pies do dogoterapii to pies przygotowany do przekraczania jego granic – pies cyborg, zaprogramowany, by nie odczuwać – czyli pies w depresji albo pies martwy.   Jak pies – od którego oczekuje się niereagowania na bodźce – ma jednocześnie odczuwać i okazywać radość, której przecież oczekuje się od psa tzw. terapeutycznego (nie odczuwaj lęku, bólu, stresu, niepokoju, odczuwaj tylko radość – żebyśmy my, ludzie, mieli satysfakcję i mogli powiedzieć „mój pies uwielbia swoją pracę”)?
  • myślenia, że to pies o jakichś wyjątkowych umiejętnościach i właściwościach, podczas gdy w rzeczywistości nie wymagamy od niego więcej niż od psa towarzyszącego nam w życiu: dobrze zsocjalizowanego, o kompetencjach społecznych, niekłopotliwych zachowaniach, zdrowego społecznie i emocjonalnie, reagującego na podstawowe komendy ułatwiające nam i jemu życie.

6 komentarzy

  1. Marcin pisze:

    Dzien dobry, mam pytanie dotyczące wpływu dogoterapii na psa. Nasz trener – u którego szkolimy naszego psa, jest jednoczesnie dogoterapeutą – zaproponował mi że chciałby prowadzić niektóre swoje sesje z naszym psem. Argumentuje to faktem że nasz pies doskonale nadaje się do prowadzenia terapii ponieważ jest rzeczywiście bardzo spokojny, ułozony, nie lęka się ludzi dzieci itd jak i faktem że ta terapia będzie miała również bardzo dobry wpływ na naszego psa. Co Pani o tym sądzi ?

  2. Alicja Milewska pisze:

    Drogi Marcinie,
    nie jestem specjalistą od dogoterapii, dlatego odsyłam do osób w pełni kompetentnych, by odpowiedziały na Twoje pytanie. Polecam skontaktować się z autorkami tekstu, dziewczynami z Fundacji Pies i Staś: http://piesistas.pl/
    Kolejna osobą, która baaardzo dużo w kwestii dobrostanu polskich psich terapeutów zauważyła i zmieniła, to Beata Kulisiewicz: http://dogoterapia.blogspot.com/search/label/Autor

    Nie jestem do końca pewna, ale zdaje się, że dziewczyny napisały artykuł właśnie zainspirowane zmianami Beaty, być może nawet współpracują w pewnym stopniu.

    Życzę powodzenia i pozdrawiam!

  3. Marcin pisze:

    Dziękuję bardzo, już napisałem poje pytanie do Pani Moniki.

  4. Ola pisze:

    Dzień dobry, czy mogłabym otrzymać informacje odnośnie emerytury psa terapeutycznego?

  5. Alicja Milewska pisze:

    Dzień dobry, Olu! 🙂

    Ja nie czuję się specjalistką w dziedzinie dogoterapii. Udostępniłam tekst dziewczyn z Fundacji Pies i Staś, gdyż w pełni popieram jego treść 🙂 Odnośnie Twojego pytania, polecam zgłosić się do powyższej fundacji lub np Beaty Kulisiewicz.

  6. Karolina W. pisze:

    Doskonały tekst i słuszne wnioski! Jakże bym chciała, aby analogiczne teksty zaczęły się pojawiać i w kontekście hipoterapii… niestety wśród koniarzy jest to wciąż pewne tabu, pomimo powszechnej świadomości- przemilczana, ciemna strona hipoterapii to właśnie hipoterapia od strony konia 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *