+48 888 516 466
kontakt@alaodjazza.pl

Gdy pies warczy przy jedzeniu

Created with Sketch.

Miska

Warczenie w obecności zasobów, szczególnie przy misce ma swoją przyczynę w braku zaufania psa do nas. Najgorsze jest przybranie postawy „bo mój pies musi pozwolić zrobić ze sobą wszystko!”, które pociąga za sobą dążenie do tego celu często po trupach (najczęściej trupach naszych palców..). Zwłaszcza, że często mamy tendencję do karania psa, gdy warczy: zabieramy mu to, czego pilnuje, krzyczymy na niego wtedy, czasem nawet postanawiamy rywalizować i pokazać psu „kto tu rządzi” uciekając się do przemocy. Choć nie zawsze tylko uciekanie się do takich środków powoduje warczenie – czasem wystarczy po prostu odchodzić od psa, gdy warczy, aby przekonał się, że może nas odgonić.

Warczy przy misce tylko pies, który czuje się niepewnie – po co pies mocny psychicznie i pewny siebie miałby odganiać kogoś od swojej miski? On ma w sobie przekonanie, że TAKIEMU psu nikt nic nie zabierze 😉 Chyba, że odbieramy mu tą pewność siebie, właśnie zabierając, chowając, przechytrzając psa. On traci pewność siebie i walką o zasoby próbuje przywrócić sobie poczucie bezpieczeństwa.

Techniki, w których rywalizujemy z psem tylko utwierdzają go w przekonaniu, że tego, co ma, trzeba bronić z całych sił. A to pogarsza problem – gdy pies wcześniej warczał tylko w przypadku, gdy np. zbliżaliśmy rękę do przedmiotu, teraz warczy już gdy wejdziemy do pokoju. Karcenie psa za warczenie w tym przypadku powoduje nakręcanie się spirali agresji, którą im później tym trudniej przerwać.

Jeśli pies jest przy misce i warczy, to nas kulturalnie ostrzega. My, pchając ręce do miski  ignorujemy to miłe ostrzeżenie. Zatem pies przechodzi do kolejnego etapu groźby – ostrzegawczego kłapnięcia.
Dlatego gdy pies warczy, można stać w miejscu i się nie ruszać, a pójść sobie dopiero, gdy pies przestanie warczeć – jeśli odejdziemy jeszcze podczas odganiania nas, wzmacnia się to zachowanie. Jeśli to przeczekamy stojąc, utwierdzimy psa, że nie przegoni nas warczeniem, ale przede wszystkim nie ma po temu powodu – stoimy i nie zabieramy mu nic (a co jeszcze ważniejsze, po prostu stojąc, nie sprowokujemy ataku – w takim wypadku każdy ruch w stronę psa może zostać odebrany jako prowokacja z naszej strony). I jeśli odejdziemy, gdy przestanie warczeć, pokażemy mu, że odchodzimy, gdy jest spokojny, a nie gdy warczy.

Bardzo trudno jest odbudować psie zaufanie, zwłaszcza jeśli przez długi czas dawaliśmy psu do zrozumienia, że na nie nie zasługujemy. Jest to także proces długotrwały, który wymaga czasu, konsekwencji i cierpliwości. Prawdopodobnie będzie tak, że jak już osiągniemy sukces, to czasem może pojawić się regres – ale tym nie należy się przejmować, a robić to, co robimy konsekwentnie i ze spokojem.

 

Od czego właściwie powinniśmy zacząć?

Na początek warto „spalić” miskę – czyli jedzenie podajemy tylko z ręki. Z czasem bierzemy miskę w jedną rękę, jedzenie w drugą i nakładamy po kilka, nadal trzymając miskę w ręku. Pozwalamy psu jeść tylko po komendzie np. PROSZĘ. Jak próbuje wcześniej wziąć, to podnosimy miskę i mówimy np. E-E. Pokazujemy tym samym psu, że tylko kulturalne i spokojne zachowanie będzie punktowane, ale złe zachowanie nie zabierze miski na zawsze – musi być kolejna szansa! Tylko wtedy psiak będzie mógł pojąć zasadę – siedzę spokojnie i grzecznie czekam: mogę jeść – jestem zdenerwowany, warczę i skaczę: nie mogę jeść.

Dosypujemy po małej porcji jedzonka, aż zje całą swoją dolę. Z czasem, podczas gdy je z miski trzymanej w ręce, dorzucamy kawałek czegoś smakowitego (jeśli je sucha karmę, to wrzucamy np. kawałek mięska). To psa nauczy, że gdy przy misce pojawia się ręka, to po to, aby coś DAĆ, nie zabrać.  Chwalimy, jak je spokojnie. Cały czas utwierdzamy psa w przekonaniu, że warto nam zaufać i być spokojnym, a więcej się zyska.

Jak już pies akceptuje w pełni dorzucanie smakowitego kąska (nie sztywnieje, gdy pojawia się ręka, nie próbuje warczeć, nie mierzy ręki wzrokiem, nie przyspiesza jedzenia, a nawet lekko się odsuwa, aby można było łatwiej wrzucić), wtedy stawiamy miskę na ziemi (nadal ją trzymając) i powtarzamy całą procedurę od nowa. Ćwiczenia warto zacząć w ogóle od innego pomieszczenia, niż kuchnia, żeby zmienić całkowicie kontekst i ułatwić tym samym psu zadanie. Dopiero potem w kuchni osobno trzeba przerobić wszystko od nowa. Ale teraz będzie już łatwiej, bo pies nauczył się nam już trochę ufać.

Kiedy dochodzimy do etapu, w którym miska stoi obok nas, ale nie trzymamy już jej i pies akceptuje fakt, że dorzucamy mu coś dobrego, możemy dodawać inne ruchy ciałem – wstawanie, kroki, itp, aż do chodzenia przy psie i misce. Jak chodzimy, to tak samo wrzucamy coś pysznego , dosypujemy karmy, itp.
Nasza obecność przy psiej misce ma się mu kojarzyć z super wydarzeniem, że dostanie coś extra, a nikt mu niczego nie zabierze.
Oczywiście każdy z domowników mieszkających z psem powinien także przerobić każdy krok – to ważne, bo psy łatwiej generalizują te negatywne rzeczy, niż pozytywne. Dlatego aby zdobyć na nowo zaufanie naszego psiaka, trzeba mu udowodnić na każdym kroku, że na nie zasługujemy 🙂

Kości, gryzaki i inne Skarby, czyli wspólne gryzienie i przeżuwanie

Czasem zdarza się jednak, że pies pozwala sobie zrobić wszystko przy misce i ogólnie można mu grzebać w pysku, a warczy i ostrzega tylko w przypadku jakichś super kąsków – pachnących kości surowych i wędzonych, dużych gryzaków naturalnych oraz Skarbów (czyli ni mniej ni więcej jak zdechłych ryb, wyrzuconych korpusów z kurczaka, stert spleśniałego chleba, itd – niepotrzebne skreślić, a na pewno ktoś doda coś od siebie), które znajduje na Polowaniach (czyli gorliwej penetracji terenu osiedla w poszukiwaniu Skarbów).

Niestety, aby poradzić sobie z kolekcjonowaniem Skarbów, najlepiej jest zastosować prewencję: skutecznie odwoływać psa oraz nauczyć go niepodejmowania jedzenia z ziemi. Po prostu oddanie tego przez psa jest często nierealne, gdyś stałość konsystencji takich Skarbów zazwyczaj pozostawia wiele do życzenia.

Obrona takich frykasów wynika po części także z braku zaufania do nas, ale trzeba pamiętać, że do głosu dochodzi jeszcze dość pierwotny instynkt obrony „Zdobytej Zdobyczy” (czyli Skarbu).

Żeby problem wyeliminować, a przynajmniej załagodzić, żebyśmy mogli przynajmniej przechodzić obok psa jedzącego Wielką Smaczną Kość, należy zmienić kontekst. Ponieważ Skarb i Zdobycz wiążą się bezpośrednio z elementem znajdowania, zdobywania, chowania się ze znaleziskiem, dużo zdziałamy, gdy zastąpimy taki kontekst skojarzeniami typu: dzielenie się, zachowanie społeczne, wspólne znajdowanie i jedzenie. Najprościej jest zaczynać już ze szczeniaczkiem, aby pokazać mu, że te wspaniałe rzeczy pochodzą od nas i my się tym dzielimy (dochodzi tu także skojarzenie ręki jako dystrybutora połączonego z trzymadełkiem), ale i z dorosłym psem można stworzyć nowy rytuał. Gdy mamy zamiar dać psu coś super, nie dawajmy tego tak po prostu. Najlepiej siąść sobie z tym w ręku na środku pokoju i zawołać psa. Gdy podejdzie, podsuwamy mu kość zachęcając, by chwycił drugi koniec. Trzymamy mocno, bo pies zapewne zechce wyrwać nam ją z ręki. Gdy tylko zaprzestaje wyrywania, a zaczyna gryźć kość, wtedy chwalimy spokojnie i cicho, najlepiej nie patrząc w ogóle na psa – chcemy mu pokazać, że to o to zachowanie nam chodzi i przy okazji przekazać mu, że jak „razem gryziemy”, to nie rywalizujemy (dlatego należy się wystrzegać wgapiania się w psa). Na początku nauki wspólnego gryzienia warto nie wymagać zbyt wiele, dlatego jeśli pies dosłownie parę gryzów wykona bez wyrywania, mówimy PROSZĘ (czyli komenda dostępności nagrody – w skrócie „ok, rób to, co chciałeś”) i puszczamy kość, pozwalając psu zadekować się ze swoim Skarbem. Ważne jest to, że jak już mówimy PROSZĘ to jest to jednoznaczne z ignorowaniem psa i jego kości, aż sam nie straci nią zainteresowania. Chodzi o to, żeby pies zrozumiał, że my się czymś dzielimy, ale nie przychodzimy zaraz później i co chwilę zabieramy i dajemy z powrotem. Każdy by się zdenerwował, gdyby kelner w restauracji co 5 minut zabierał nam zupę sprzed nosa tylko po to, by zaraz ją przynieść.

UWAGA! Jeśli pies nie ma swojego miejsca, do którego może sobie zabierać swoje zdobycze i skarby oraz podarunki od nas, jego problem obrony zasobu może być cięższy do wyeliminowania. Pies musi czuć się bezpiecznie, a bez swojego kąta to praktycznie niemożliwe. Dlatego warto równolegle stworzyć psu stałe miejsce i nauczyć odsyłania go tam ( https://alaodjazza.pl/na-miejsce/ ).

Za każdym razem czekamy coraz dłużej, nim puścimy drugi koniec. Czasem, gdy jest to mniejszy gryzak (np. suszony żwacz wołowy), sami puszczamy wtedy, gdy kąsek jest na tyle mały, że trudno jest psu żuć go nie dotykając zębami naszej ręki –  puszczamy wcześniej po to, by pies nie zaczął nam wyrywać tego kawałka, którego i tak nie utrzymamy i żeby zapamiętał, że i tak wszystko należy do niego, mimo to, że to my trzymaliśmy gryzaka.

Pamiętamy o tym, by chwalić psa za każdy przejaw spokoju – rozluźnienie mięśni, spowolnienie jedzenia trzymanej przez nas kości, mrużenie oczu i taki charakterystyczny wyraz błogostanu na pysku (no, jak to się pojawia, to już w ogóle jest super 🙂 ). Przetrzymujemy i przeczekujemy każdy sygnał dyskomfortu – spięcie, szybkie żucie, warczenie, itp. Jeśli takie zachowania się pojawiają, czekamy po prostu aż pies zaprzestanie ich wykonywania i wtedy mówimy „PROSZĘ”. Czyli znowu pilnujemy, żeby nie oddać Skarbu w momencie nerwowości. Powinno to też być dla nas wskazówką, że być może wymagamy za dużo (za czybko wydłużamy czas żucia z nami), więc trzeba cofnąć się do poprzedniego etapu – wcześniej oddawać psu gryzak lub zamienić go na mniej wartościowy – np. kość surową na kość z prasowanej skóry wołowej.

Co ważne – NIE DOTYKAJMY psa w ogóle podczas tego rytuału. Jest tylko pies, kość i nasza dłoń. Dotyk można dołączać dopiero, gdy pies już sam chętnie przynosi nam kości i wtyka w rękę, żebyśmy mu potrzymali (psy są wygodnickie i szybko uczą się, że mniej trzeba się męczyć, gdy gryzak jest trzymany przez kogoś 🙂 ), a i to krótko i delikatnie oraz z dala od okolic pyska.

Po kilku/nastu takich powtórzeniach możemy spróbować pozostać na podłodze, nawet gdy pies odejdzie z kością. Może okazać się, że psu podobało się trzymanie przez nas gryzaka i zaraz będzie chciał wrócić – może jeszcze obawiać się wetknąć nam kość do ręki, ale wtedy chwalimy nawet za ułożenie się bliżej nas. Często też sami sobie siadajmy obok, gdy pies ma coś mniej wartościowego do żucia, żeby pokazać mu, że jak jesteśmy blisko, to nie pchamy od razu łap do jego zasobu, a po prostu jesteśmy miłym towarzystwem (stojaczkiem, trzymaczkiem czy po prostu „pańciem obok”.)

Jeśli zbudujemy miłą atmosferę współpracy i „kontaktu socjalnego” podczas dawania wyjątkowych gryzaków, pies chętnie będzie się z nami dzielił i nawet oddawał „do pokazania” swój cenny zasób, bo będzie wiedział, że bierzemy to tylko po to, by oddać go z powrotem.

Najlepiej jest zaczynać od gryzaków mało wartościowych – np. kości z prasowanej skóry wołowej, a z czasem przechodzić do tych bardziej przez psa pożądanych.

Mi osobiście „wspólne gryzienie” kojarzy się z kołem gospodyń wiejskich – siada kilka bab i se razem wyszywają, napychają pierzem poduszki, itp. Takie zacieśnianie więzi poprzez wspólne wykonywanie takich samych czynności – a psy to lubią! W końcu to istoty społeczne, trzeba tylko zyskać ich zaufanie.

 

Nagrodą dla nas za ciężką pracę, cierpliwość i konsekwencję będzie miłe i bezproblemowe towarzystwo psa, który nie ma powodu, by się nas obawiać i czegokolwiek w związku z tym bronić. Spojrzymy także na relację z psem inaczej – nie jako ciągłą rywalizację, a wspólną koegzystencję połączoną z budowaniem więzi, pełną wzajemnego zrozumienia i zaufania w każdej sytuacji.

 

92 komentarze

  1. Furo pisze:

    Alu, Twój wpis jest bardzo pomocny. Mam jednak dość nietypową mieszankę zachowań u swojego kundla. Miska to nie problem (był ale przez dokładanie smakołyków został na luzie pokonany). Problemem sa gryzaki. W domu i w miejscach gdzie nie ma innych psów (domy znajomych i rodziny) jest wszystko w porządku. Czasem mu się zdaża zawarczeć ale rzadko, przy czymś wyjątkowym. W 90% przypadków gryzie spokojnie gryzak sam, albo trzymany w ręce, przynosi się pochwalić albo wpakować na kolana i gryźć, czyli jest ok. Wystarczy jednak, że pojedziemy do rodziny lub znajomych gdzie jest pies i zaczyna się mocne warczenie i pokazywanie zębów aż do dziąseł (i na psa i na nas też). Mogłabym to przeżyć, gdyby po powrocie do domu wracał do normy, jednak powrót do równowagi to kolejne 2-3 tygonie ciężkiej pracy (z grubsza według schematu, który podałaś).
    Dodam, że to mieszaniec z dużym udziałem terriera i zabrany od matki w wieku 6 tyg. Obecnie na 10 m-cy. Może mi coś doradzisz?

  2. Nie wiem, jak i co dokładnie robicie, dlatego napiszę po prostu w formie „co należy robić” 🙂 Na pewno to zachowanie u znajomych wynika z niepewności psa – nowe miejsce, pies, który jest potencjalną konkurencją i nowi ludzie (nie szkodzi, że pies ich zna – zawsze zmiana to dla psa stres). Wasz psiak powinien mieć swoje posłanie lub najlepiej klatkę, którą zawsze będziecie ze sobą zabierać (nawet jeśli idziecie do znajomych na 3 godziny) i w której pies będzie czuł się bezpiecznie. A to oznacza, że nie pozwalacie nikomu do niego mówić, dotykać go i podchodzić, jak pies jest na tym swoim posłaniu. To samo tyczy się drugiego psa – jak tylko widzicie, że zamierza podejść, najlepiej stanąć między klatką z Waszym psem a drugim psem, przodem do tego drugiego i stanowczo powiedzieć niskim tonem „odejdź” albo NIE (albo inne słowo oznaczające zakaz, które może pies już zna). Chodzi o to, żeby Wasz pies miał poczucie, że on nie musi się bronić sam, bo Wy czuwacie.
    Co do gryzaków przy dwóch psach – ja bym albo w ogóle zaniechała podawania wtedy gryzaków albo jak już, to obu psom na raz. Bo jeśli jeden ma, a drugi nie, to naturalnym jest, że ten drugi będzie podchodził i próbował zabrać. Jeśli dajecie obu psom gryzaki, a ten drugi zjada szybko i pędzi do Waszego psiaka, to procedura jak wyżej – odgradzamy psy. Ten drugi ma też pojąć pewne rzeczy – że jak sam zjadł, to rzecz innego psa jest dla niego niedostępna. Jeśli trzeba, niech tamten pies będzie na smyczy.
    Co do warczenia na ludzi przy gryzaku w gościach, to ja bym po prostu zrobiła tak, że albo pies gryzie mi z ręki, czyli jemy wspólnie (on leży na swoim miejscu, a ja kucam/siedzę obok i trzymam) albo daje gryzak i już w ogóle nic od psa nie chcę – nie mówię, nie dotykam, nie zagaduję „a co on tam ma”, itp 😉
    No i jest jeszcze kwestia wieku dojrzewania, czyli włączają się różne zachowania rywalizacyjne między psami, to tez może przyczyniać się do obrony zasobów.
    Ale jeśli pies wraca do normalności przez 2-3 tygodnie po takich incydentach, to ja bym w ogóle chyba zrezygnowała z podawania mu gryzaków w gościach, a jeśli wiem, że pies bardzo się stresuje i ten gryzak jest niezbędny, to pomyślałabym, czy w ogóle warto go zabierać ze sobą na te wizyty.

    Mam nadzieję, że pomogłam, w razie czego, proszę pytać! 🙂
    Pozdrawiam!

  3. Furo pisze:

    Dzięki serdeczne. Jego legowisko w gości zabieramy. Pisałam do Ciebie właśnie w gościach. Po przeczytaniu Twojego wpisu postanowiłam spróbować również tam dawać mu tylko z ręki gryzak. I to był strzał w dziesiątkę. Tym bardziej, że sam chętnie usiadł mi na kolanach i gryzł (tak jak w domu). Chyba nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak go stresuje nowe miejsce i pies, a do tego okres burzy hormonalnej mógł to spotęgować. Mam wrażenie, że „wspólne” gryzienie ze mną upewniło go, że niec się nie dzieje i jest jak zawsze. Tym razem, pierwszy raz po powrocie mam spokój.

  4. To świetnie! 🙂 Cieszę się, że udało się znaleźć rozwiązanie sytuacji 🙂

  5. Łukasz pisze:

    Witam,

    Na początku – mam Moskiewskiego Stóżującego(3,5 roku – pies)
    Ja mam pytanie co do tych „zdobyczy”.
    Mieszkam na wsi, pies biega po ogrodzonym terenie, do domu raczej nie wchodzi(najwyżej do przedsionka).
    Czasami w nocy zdarzy sie, że na działkę wejdzie jeż – i tu sie zaczyna.
    Pies turla jeża, uderza łapą – zamęczył już chyba pięć.
    Problem w tym, że nie daje sobie odebrać tego katowanego jeża, nie pomagają inne zabawki, ani kiełbasa swojska, czy kość – kompletnie NIC go nie interesuje poza waleniem łapą w tego jeża. W ostateczności każda próba odebrania kończyła się ostrym „starciem”. Zrobiłem nawet sztucznego jeża, by poćwiczyć to oddawanie ale ten go nie interesował.
    Koty, kury, indyki, małe kurczaki go nie interesują bo tego pełno dookoła.
    Co robić jak znowu sie jakiś jeż przypelęta? 🙁

  6. Witam!
    Sprawa jest ogólnie ciężka, bo tak naprawdę żywą zdobycz nie tak łatwo na coś zamienić. Można próbować zamiany na jakąś padlinkę – obawiam się, że tylko coś takiego byłoby równie interesujące, co jeż.
    Rozwiązaniem całkowicie skutecznym byłoby albo zabezpieczenie terenu tak, żeby jeże nań nie wchodziły.
    Można nauczyć psa świetnego przywołania, dodatkowo ćwicząc w obecności jeży jako elementów rozpraszających, ale to tez nie daje całkowitej gwarancji, że pies jeża nie dorwie – jak Pan pisze, dzieje się to w nocy. Rozumiem, że wtedy spicie, a zatem nie możecie idealnie kontrolować psa i odwołać go w odpowiednim momencie.

  7. Łukasz pisze:

    Mój problem jest nieco inny – chyba w sumie jak każdego. Problemu z miską nie bylo żadnego do dziś dnia. SHADOW ma 14 miesięcy. Moglem mu dokładać, poprzekładać, wyciągnąć z pyska o włożyć spowrotem. Żadko jednak tak robiłem. Dziś daje mu jeść, a on roznosi. Poszedlem pozbierać a on warczy. Ni z tąd ni z owąd kłapnął pyskiem ostrzegawczo. Dostał burę i sytuacja się już dziś nie powtórzyła, nie wiem co zrobić gdy się powtórzy.

  8. Łukasz pisze:

    Dodam jeszcze ze jest to mieszaniec Berneńczyka i Posokowca.

  9. Alicja Milewska pisze:

    W takiej sytuacji możesz wykorzystać prosty trik – naucz psa odsyłania na miejsce (https://alaodjazza.pl/na-miejsce/) i po skończonym posiłku, gdy widzisz, że jedzenie jest porozwalane, odsyłasz psiaka na miejsce i zbierasz jedzenie. Oczywiście w między czasie pies jest sowicie chwalony i nagradzany. Jeśli będziesz tak postępować, pies skojarzy Twoje zbieranie jedzenia z miłym przebywaniem na swoim miejscu, a nie rywalizacja o zasoby.

    Oczywiście oprócz triku warto przepracować podnoszenie takiego „samotnego” jedzenia – spróbuj według instrukcji w artykule. Koniecznie jest, aby każdy, kto ma z psem do czynienia przećwiczył podnoszenie jedzenia w obecności psa.
    Ważne jest także to, aby nie budować atmosfery rywalizacji – tu nie chodzi o to, żeby pokazać psu „kto ważniejszy”, bo to może pogłębić problem. Raczej postarajcie się zbudować w psiaku przekonanie, że warto Wam zaufać i opłaca się bardziej oddawać walające się resztki jedzenia 🙂

  10. Grzegorz pisze:

    witam
    mam owczarka niemiecikiego ma 22 miesiace,kupilem go gdy mial 8 tyg.jest bardzo inteligetny wykonuje wszystkie polecenia,,,ale czasami sie ociaga jak mowie komende ,,do mnie,, kiedy ma aport w pysku to przychodzi z taka nonszalancją rozglada sie i aport zostawi po drodze i to przyjscie zajmuje mu okolo 30 45 60 sekund i zostawieniem aporu 15 -10 metrow ode mnie,,,
    drugi problem jest taki ze jak mu daje kosc to warczy kiedy chce mu zaabrac,,,lub przechodze kolo niej,,,
    dzisiaj dostał strzała i komenda won pod drzwi,,za okolo 30 min sprobowałem drugi raz dalem mu kosc glaskałem i to byl chyba bład i kiedy chciałem mu zabrac bez warczenia ugryzł mnie w dlon co prawda nic mi sie nie stało ale ugryzł,,,
    3 problem jest taki ze ten pies jest tak wybredny ze masakra,,,
    najlepsze suche karmy mu kupuje po 7euro za kilogram i nie chce tego jesc,,,wiedz jade z nim tylko i wyłacznie na puszkach z miesem i gotuje makaron z marchewka i miesem ze sklepu problem z jedzeniem suchej karmy jest od szczeniaka,,,
    czekam na odpowiedz serdecznie Pozdrawiam
    Grzegorz i Ezop:)

  11. Alicja Milewska pisze:

    Dużo nauki przed Tobą, Grzegorzu 🙂
    Tu: https://alaodjazza.pl/przychodzenie-na-zawolanie/ jest o nauce przywołania i o tym spowalnianiu ruchów, itp. Poczytaj i zastosuj wszystkie rady, a na pewno Twój pies zacznie chętniej przybiegać.

    Co do niedonoszenia aportu – podobna przyczyna – pies się obawia, może zbyt ostro wołasz, a może pies nie wie, że doniesienie aportu się opłaca. Ja bym poćwiczyła od początku – czyli dajesz psu aport w pysk z komendą „trzymaj”, jak złapie, dajesz komendę np. „podaj” i podstawiasz rękę. Jak pies wypluje aport, chwalisz i nagradzasz. Jak nie chce wypluć, to robisz to podstawiając psu smaczek pod nos. Robisz wiele powtórek, ale w sesjach. Na jedną sesję nie więcej, niż 3-4 powtórki. W między czasie tego smaczka wycofujesz, pozostaje tylko ten nagradzający. Z czasem zwiększasz odległość do 1 kroku. Kładziesz aport na ziemi i mówisz „podaj” wystawiając rękę tak samo, jak wcześniej. Pies powinien złapać aport i Ci podać. Jak nie, to mu trochę gestykulacją pomagasz.
    UWAGA – jeśli pies nie za dobrze pracuje nawet za najlepsze smaczki, to możesz zamiast nich używać zabawki do przeciągania.

    Drugi problem sam stworzyłeś, jeśli bijesz psa podczas pilnowania przez niego zasobu. Pies warczy, bo Ci nie ufa i obawia się Ciebie – bijąc go tylko utwierdzasz go w tym przekonaniu. Poczytaj to i zastosuj podane tu rady: https://alaodjazza.pl/miska/

    Trzeci problem… Cóż, owczarki często są wybredne, ogólnie mają małą motywację pokarmową. Jeśli zależy Ci na tym, by pies jadł suchą karmę, to zrób tak:
    1) Sprawdź dawkowanie na opakowaniu i odejmij od tego ok 20%. Tak wyliczona porcja to dawka dzienna Twojego psa.
    2) Podziel dawkę dzienną na dwa posiłki dziennie np. rano i wieczorem.
    3) Stawiasz miskę przed psem, odchodzisz. Czekasz 15-20 minut i jak już psa przy misce nie ma, to patrzysz do miski – jak nie zjadł nic, to zabierasz miskę i pies zobaczy ją dopiero przy następnej porze posiłku (jeśli to rano, to kolejna okazja do zjedzenia dopiero wieczorem. Jeśli to wieczór, pies musi poczekać całą noc). Spokojnie, pies może nie jeść nawet kilka dni i nie zaszkodzi mu to. Zazwyczaj psy szybko łapią, ze jedzenie jest dostępne tylko przez krótki czas i trzeba jeść, gdy się pojawia.
    4) Jeśli generalnie pies zjadł, ale trochę zostawił, to zabierasz miskę i kolejny posiłek zmniejszasz mniej więcej o tyle, ile zostało.
    5) Jeśli pies zjadł wszystko i sprawia wrażenie, że jeszcze by coś przekąsił, to zwiększasz dawkę dzienną o ok 10% i obserwujesz, jak pies je.

    Ogólnie kilku znajomych właścicieli onków poleca Acanę z rybą – zachwalają, że to karma, którą ich pies je najchętniej. Moim psom ona jednak nie służyła, miały po niej biegunki.

  12. AGNIESZKA pisze:

    WITAM. Niedawno zakupiliśmy temperamentną 7 tygodniową jamniczkę można by pomyśleć, że fajny miły kanapowiec ale niestety szczeniak daje nam popalić. Każda zabawa polega na gryzieniu nosa, brody rąk,spodni itd. towarzyszy temu warczenie ( dziś jest to może śmieszne ale niedługo stanie się problemem i to zapewne sporym. Nie lepszy problem pojawia się przy jedzeniu kość i serduszka to już duże wyzwanie by odebrać z pyska. Pies staje się sztywny i ostro warczy. Po 2 dniach kość nie jest tak atrakcyjna jak w dniu podania i możemy gryźć ją wspólnie:) jednak świeże mięso nie jest do podziału!!! Czy powinnam pierw zacząć od tresury porządnego zachowania przy zabawie by oduczyć warczenia a dopiero później popracować nad zaufaniem przy jedzeniu? Mam wrażenie że Jamnica próbuje Nas zdominować na każdym etapie życia;))))

  13. Alicja Milewska pisze:

    Słowo „zdominować” proponuję odłożyć na półkę z bajkami i o nim zapomnieć 🙂 Jak wiemy dzięki najnowszym wynikom badań naukowych, teoria dominacji jest nieprawdziwa, obalił ją sam jej twórca.
    Ten styl zabawy, jaki prezentuje Państwa suczka jest typowym szczenięcym stylem zabawy. Co z tym zrobić, proszę poczytać tutaj: https://alaodjazza.pl/gryzienie/ Oczywiście w razie dodatkowych pytań, proszę pytać.

    Co do obrony jedzenia to proponuję od samego początku postępować tak, jak napisałam w artykule, budując zaufanie suni. Ona najprawdopodobniej nie miała okazji doświadczyć tego, że można się dzielić – rodzeństwo zazwyczaj zabiera, a nie wiadomo, jak hodowcy próbowali nauczyć/oduczyć różnych rzeczy i czy w ogóle coś próbowali 🙂 Dlatego ja bym się nie martwiła takim zachowaniem, bo jest ono dość typowe, natomiast nie martwienie nie oznacza lekceważenia i pozostawienia sytuacji samej sobie.

  14. Alina pisze:

    Witam serdecznie!
    mam dwie bokserki (2 i 7 lat), młodsza jest ze mną od 7 tygodnia swojego życia, a starszą wzięłam z fundacji 3 miesiące temu. mój problem pojawił się właśnie wraz z nowym psem. młodsza suka zaczęła pilnować miski, zabawek smaczków, przejawia agresywne zachowania gdy się ją próbuje przesunąć jak śpi (oczywiście na kanapie, na posłaniu psy nie są ruszane). młoda przestała też akceptować do końca mojego narzeczonego – to właśnie jego obwarkuje na kanapie i przy zabawkach, a nawet kiedy za blisko podejdzie przy jedzeniu, na mnie warczy tylko kiedy próbuję ją dotykać przy misce. najdziwniejsze jest to, że suki między sobą dogadały się bardzo szybko i żadna nie przejawia agresji wobec drugiej. jako że robi się to coraz bardziej uciążliwe, zaczęłam szukać rozwiązania i natrafiłam na Pani artykuł. mam kilka pytań związanych z treningiem w obecności drugiego psa. czy zmienić porę karmienia (dawać im osobno), czy to ja mam rozpocząć trening czy lepiej, żeby to zrobił narzeczony? proszę o wskazówki, będę bardzo wdzięczna, nie chciałabym, żeby kiedyś mój pies kogoś pogryzł, zwłaszcza któregoś z domowników
    pozdrawiam serdecznie,
    Alina

  15. Hania pisze:

    Dzień dobry
    Mam 2 letniego labradora,jak go kupiliśmy to miał 8 tyg i był problem przy jedzeniu-jadł strasznie łapczywie i warczał.Mąż raz na niego krzyknął,wysłał na miejsce i wiecej problem sie nie powtórzył. A nawet jak mąż wchodził do kuchni kiedy pies jadł to pies przerywał jedzenie i po prostu odsuwał sie od miski.Poza tym początkowo jadł łapczywie ale potem już sucha karma nie była dla niego aż tak atrakcyjna i jadł spokojniej,zostawiał sobie pokarm na później itp. Teraz pies ma 2 lata,z powodów żołądkowych musiałam teraz odstawić suchą karmę i daje psu puszki,jest to dla niego nowość,bardzo mu smakuje i jak je to jest strasznie spięty,śpieszy sie tak jak by sie obawiał że ktoś może mu to zabrać. Spróbowałam któregoś dnia go pogłaskac i niestety ostrzegł mnie warknięciem. Jak mąż dzisiaj wziął miskę do ręki to pies położył sie na grzbiecie i wiedział że nie wolno mu jeść dopóki pan nie postawi miski na podłodze. Problem jest niestety dla nas poważny ponieważ mamy małe dziecko które niestety w nieoczekiwanym momencie może podejśc do psa jak bedzie jadł. Jeżeli chodzi o męża to pies czuje do niego respekt a nawet czasami bezpodstawnie jest wystraszony bo nigdy nikt na niego nie krzyczał,ręki nie podniósł. Jeżeli chodzi o mnie to pies pewnie wyczuwa że ja sie go boje a tym bardziej nie mam odwagi żeby dziecko zaczęło ćwiczyć z psem żeby pies na córke nie warczał. Jak miał 8 tyg.to sie go nie bałam a niestety teraz jak ma 2 lata to już jest sporym psem i troche sie go boje przy jedzeniu i mam takie podejście żeby po prostu mu przy jedzeniu nie przeszkadzać i nie prowokować,ale nie wiem czy takie podejście problem rozwiąże. Podsumowując jak dostawał suchą karmę która nie była dla niego niczym nowym to jadł spokojnie,można było mu zabrać miske itp.problem pojawił sie kiedy dostał puszke-zupełnie nowe dla niego jedzenie

  16. Alicja Milewska pisze:

    Dzień dobry. Pies tak reaguje na męża, bo się go wyraźnie boi – i to wcale nie jest dobrze, bo przez to jego problem z miską paradoksalnie się pogłębia. Pies bardziej boi się o swoje jedzenie, zamiast uczyć się zaufania do Was. Proponuję zastosować krok po kroku porady z tego artykułu, niechaj Pani oraz mąż ćwiczą z psiakiem. Córka w jakim jest wieku?
    Ogólnie najlepiej, żeby piesek jadł zawsze w spokoju,może warto go wtedy gdzieś zamykać? Lub pilnować, by córka na pewno nie podeszła?
    Ważne jest, by miał wiele doświadczeń jedzenia w świętym spokoju, bo to też buduje wtedy zaufanie do Was i zmniejsza nerwowość przy jedzeniu i zmniejsza ryzyko mocnej reakcji psa na ewentualne próby zabrania jedzenia.
    Im mniej psu się przeszkadza przy jedzeniu, tym bardziej skłonny będzie oddać kiedyś to jedzenie. Częste zabieranie miski wzmaga problem – mimo, że może się wydawać, że odnosimy sukcesy, to pies tak naprawdę się cofa).

  17. Alicja Milewska pisze:

    Wprowadzenie nowego domownika to dla psa zawsze stres. Sytuacje, które dotychczas nie stanowiły problemu mogą stać się zarzewiem konfliktu. Myślę, że najbardziej sensowne w tym wypadku będzie zrezygnowanie z wpuszczania obu psów na meble. Proponuję nauczyć obie sunie odsyłania na miejsce: https://alaodjazza.pl/na-miejsce/ .
    Miski niech dostają osobno, w znacznej odległości od siebie. Jak któraś skończy wcześniej, pilnuje Pani, by nie podchodziła i przeszkadzała drugiej suni.
    W domu nie powinno być walających się zabawek – zabawki są Wasze i na spacerze dzielicie się nimi z psami podczas zabawy. Tak samo smaczki, gryzaczki, itp. Nie mogą być ogólnodostępne, tylko Pani i narzeczony mają decydować o tym, komu i co się dostanie.

    Narzeczony i Pani także możecie wykonać ćwiczenia opisane w tym artykule – zbudowanie zaufania przy misce jest bardzo istotne. Wszelkie formy karcenia psów w tych newralgicznych sytuacjach potęgują problem i nie zbliżają Was do rozwiązania problemu.

  18. Alina pisze:

    witam!
    dziękujemy za rady;] smaczki od zawsze są „porcjowane”, a zabawki służą raczej nagradzaniu przy nauce. po kilku próbach karmienia oddzielnie, poprzestaliśmy na maksymalnym rozstawieniu misek w kuchni i pilnowaniu, aby suki nie przeszkadzały sobie nawzajem w jedzeniu, co nie było ani trochę trudne. największy problem jest z oduczeniem ich wchodzenia na kanapę – przy nas nie próbują bez zawołania, a jak nas nie ma śpią na niej razem, przytulone.. ale tego już chyba nie damy rady wyplenić;]
    jeszcze raz dziękujemy i mamy nadzieję, że wszystko wróci do normy
    pozdrawiam, Alina

  19. Alicja Milewska pisze:

    Też mam nadzieję na ustabilizowanie sytuacji 🙂
    Co do spania na meblach, jak psy są same.. cóż, lepiej po prostu rozścielić na kanapie jakiś koc pod Waszą nieobecność.
    Tak dla poprawy humoru:

  20. Ewa pisze:

    Naprawdę świetny artykuł, bardzo ciekawie i prosto napisany!

    Ja mam trochę inny problem dotyczący psa i jedzenia. Mam w domu od 2 miesięcy suczkę ze schroniska (40kg, biszkoptowy mix owczarka niemieckiego z „czym” – nie wiadomo, ok. 3-5 lat). Generalnie bardzo dobrze zaadoptowała się w nowym miejscu (to jedyne zwierzę w dużym domu z dużym ogrodem, oprócz tego „na stanie” jest nasz 3 letni syn). Aza pozwala grzebać każdemu w misce, tj. dokładać kolejne porcje suchej karmy.

    Problem pojawia się przy „naszym” jedzeniu. Pilnuje przed naszym synem wszelkiego jedzenia na blatach, stołach, biurkach. Warczy raczej upominająco (bez prawdziwej agresji), gdy syn podchodzi w pobliże tego jedzenia. Chodzi głównie o sytuacje gdy przygotowuję posiłki i syn podchodzi żeby coś podjeść. Kiedy już chwilkę stoi w miejscu to suka się uspokaja, powarkuje tylko gdy syn zmienia miejsce lub gdy podaję mu niektóre kęsy. Pewnie błędem jest podawanie jej przy tej okazji różnych skrawków chleba/wędlin (oczywiście za wykonanie podanej komendy). Ostatnio zaczęłam podawać jej w tym czasie tylko jej własne smakołyki w tych momentach gdy zachowuje się spokojnie. Bardzo się na tym skoncentrowała – udało mi się zrobić posiłek i podkarmiać wiercącego się syna bez żadnego warczenia z jej strony. Nie chcę mieć w domu psa izolowanego od nas na czas posiłków, dlatego nie odsyłam jej wtedy na miejsce. Czy ten kierunek wychowania jest dobry według Pani?

    Tak samo Aza zachowuje się, gdy syn podchodzi do miejsca gdzie jest karmiony. Kiedy chłopczyk już usiądzie suka uspokaja się i leży grzecznie obok. Tu też ostatnio wprowadziłam smakołyki za grzeczne zachowanie.

    Na naszych blatach/stołach leżą czasami ciastka lub cukierki i kiedy syn koło nich przechodzi lub przysiada się tam to Aza „upomina” go (przeważnie „wyrka” jeden raz, potem się uspokaja). Najprościej byłoby wszystko pochować, ale chciałabym wychować psa, który grzecznie funkcjonuje w moim środowisku takim jakie ono jest. Tak było z moim poprzednim pieskiem wychowanym od małego, dopóki nie odszedł od nas z powodu agresywnego nowotworu (był to 9 letni wyżeł niemiecki krótkowłosy).

    Wydaje mi się że Aza ogólnie jest dość pewna siebie, bardzo otwarta, kontaktowa i wesoła. Patrzy na luzie człowiekowi w oczy (swobodna, zrelaksowana postawa) i bardzo długo nie odwraca wzroku. Pozwala naszemu synkowi bawić się jej własnymi zabawkami, wspólnie świetnie bawią się w przeciąganie sznura. Naszych i syna rzeczy nie rusza. W schronisku była ok. roku, ale praktycznie nie widać po tym żadnych naleciałości. Ufa nam na tyle, że pozwoliła mi wyczyścić mechanicznie cały jej kamień nazębny, gdzie na początku „wyrkała” na samo podnoszenie fafli.

    Drugi problem jaki jeszcze z nią mamy, to zabawa w ganianego z synem. Teoretycznie świetnie się razem przy tym bawią. Ale jak już chwilę pobiegają to Aza zaczyna obszczekiwać syna (nawet jak już się on zatrzyma). Wg mnie to takie szczekanie zdobywcy (ogon wysoko, bardzo czujna i trochę usztywniona). Raz nawet zdarzyło się jej z emocji kłapnąć zębami koło niego. Od tego czasu mieli obustronny zakaz takiej zabawy, ale wiadomo jak to jest z 3-latkiem. Uwielbia to i co jakiś czas zachęca ją znów do tej zabawy. Próba korekty: wspólna zabawa w ganianego (ja, syn, Aza) z rzucanymi jej przeze mnie w trakcie zabawy smakołykami za grzeczną zabawę bez szczekania – dała dobre rezultaty, tj. całkowitą koncentrację na smaczkach, totalne ignorowanie biegającego syna. Czy podążać dalej w tym kierunku, czy lepiej jednak zupełnie wyeliminować im tą rozrywkę? Tak sobie przypomniałam, że w lesie daje się bardzo szybko odwołać od napotkanych, uciekających saren – więc może źle ją odczytuję i w stosunku do syna nie jest to jednak agresja łowcza?

    Poza tymi dwoma newralgicznymi kontekstami wymienionymi wyżej, Aza „wyrka” na syna jeszcze w momentach: gdy ona już zmęczy się zabawą z nim a on wciąż się jej narzuca lub gdy on inicjuje zabawę podczas gdy ona odpoczywa (głównie poza legowiskiem, które oczywiście staramy się respektować). I tu ją rozumiem, to wówczas syn dostaje burę za złe zachowanie. Wspominam o tym tylko dla pełniejszego obrazu całości.

    Będę bardzo wdzięczna za wszelką pomoc, z poważaniem – Ewa

  21. Alicja Milewska pisze:

    „Ja mam trochę inny problem dotyczący psa i jedzenia. Mam w domu od 2 miesięcy suczkę ze schroniska”

    2 miesiące to bardzo bardzo krótko. Mówi się, że całkowita adaptacja do nowego miejsca następuje najwcześniej po ok 4 miesiącach. Do tego czasu nie można określić, że zachowania, które prezentuje pies są ostateczną wersją jego charakteru.

    „Problem pojawia się przy „naszym” jedzeniu. Pilnuje przed naszym synem wszelkiego jedzenia na blatach, stołach, biurkach. Warczy raczej upominająco (bez prawdziwej agresji), gdy syn podchodzi w pobliże tego jedzenia. Chodzi głównie o sytuacje gdy przygotowuję posiłki i syn podchodzi żeby coś podjeść. Kiedy już chwilkę stoi w miejscu to suka się uspokaja, powarkuje tylko gdy syn zmienia miejsce lub gdy podaję mu niektóre kęsy. Pewnie błędem jest podawanie jej przy tej okazji różnych skrawków chleba/wędlin (oczywiście za wykonanie podanej komendy). Ostatnio zaczęłam podawać jej w tym czasie tylko jej własne smakołyki w tych momentach gdy zachowuje się spokojnie. Bardzo się na tym skoncentrowała – udało mi się zrobić posiłek i podkarmiać wiercącego się syna bez żadnego warczenia z jej strony. Nie chcę mieć w domu psa izolowanego od nas na czas posiłków, dlatego nie odsyłam jej wtedy na miejsce. Czy ten kierunek wychowania jest dobry według Pani?”

    Jak dla mnie to suka uważa syna za rywala do smacznych kąsków. Nagradzanie jej za spokojne momenty jest ok, ale pisze Pani, że suka się na tym skoncentrowała – wiele nie trzeba, by syn zrobił o krok za blisko lub zrobił coś, co w mniemaniu suki będzie chęcią skradzenia jej jedzenia i ona może go zdyscyplinować (co w przypadku 3-letniego dziecka będzie kłapnięciem w twarz, bo to ona jest na wysokości psiego pyska). Inny pies by pisnął i tyle, a dziecko ucierpi bardzo. Moim zdaniem Aza nie ma jasno wyznaczonych zasad w tej sytuacji, dlatego sama się gubi i stara się jak najlepiej zachować – po psiemu. Rozumiem, że dla Pani pies to członek rodziny i nie chce go izolować. Ale trzeba pamiętać, ze psy to nie ludzie i one nie rozumują po ludzku. Nie mają ludzkiej moralności i systemu wartości co jest dobre, a co nie. To my musimy psu pokazać, jakie zasady obowiązują w ludzkim świecie – a nie da się tego zrobić inaczej, jak wprowadzając jasne dla psa schematy postępowania w konkretnych sytuacjach. Paradoksalnie obecność psa w każdej sytuacji, gdy chodzi on za nami krok w krok i uczestniczy we wszystkim moga być gorsze, bardziej stresujące, niż gdy pies został nauczony, że czasami leży spokojnie na miejscu.
    Jeśli nauczy Pani Azę, że leżenie na posłanku w jakiejś odległości od kuchni jest opłacalne, bo jak tam leży, to podchodzi Pani często i daje jej smakowite kąski oraz z odległości jest chwalona, będzie to dla niej o wiele milsze uczestnictwo niż pełne napięcia siedzenie i sępienie przy samym blacie.

    „Tak samo Aza zachowuje się, gdy syn podchodzi do miejsca gdzie jest karmiony. Kiedy chłopczyk już usiądzie suka uspokaja się i leży grzecznie obok. Tu też ostatnio wprowadziłam smakołyki za grzeczne zachowanie.”

    Czyli jak na razie Aza decyduje, dokąd pójdzie Pani syn i co zrobi. To są zachowania typowo pasące, ona uznaje młodego za owcę, która trzeba ustawić, by szła tam, gdzie ma iść. U owczarków i psów z domieszką krwi owczarkowej takie zachowania są częste i bywają dość silne – dlatego tym bardziej trzeba jej pokazać, że zwalniamy ją z obowiązku pasienia i wymyślamy inną pracę – spokojne leżenie na miejscu. Można psu wymyślić inną pracę – np. podawanie jakichś przedmiotów potrzebnych przy jakiejś sytuacji. Te psy potrzebują zadań i poukładania ich życia w jasne schematy, według których poczują, że się mogą spełniać. Ale uwaga! Psy o takim charakterze najlepiej uczyć, że w domu się śpi i wycisza, bo one mają tendencję do pracoholizmu, a co za tym idzie – życia w stresie, co z kolei potęguje ich niemiłe zachowania.

    „Na naszych blatach/stołach leżą czasami ciastka lub cukierki i kiedy syn koło nich przechodzi lub przysiada się tam to Aza „upomina” go (przeważnie „wyrka” jeden raz, potem się uspokaja). Najprościej byłoby wszystko pochować, ale chciałabym wychować psa, który grzecznie funkcjonuje w moim środowisku takim jakie ono jest. Tak było z moim poprzednim pieskiem wychowanym od małego, dopóki nie odszedł od nas z powodu agresywnego nowotworu (był to 9 letni wyżeł niemiecki krótkowłosy).”

    Miała Pani zupełnie innego charakterologicznie psa. Aza, jak już wspomniałam, ma o wiele większe tendencje do kontrolowania otoczenia ze względu na domieszkę owczarka. W ogóle w sytuacjach, gdy ona na syna warczy (co z pewnością jest poprzedzone jakimś wpatrywaniem się, nastawianiem uszu, może usztywnianiem pozycji, itp), trzeba jej pokazywać, że nie tego się od niej oczekuje – i powiedzieć, co ma zrobić w zamian.

    „Drugi problem jaki jeszcze z nią mamy, to zabawa w ganianego z synem. Teoretycznie świetnie się razem przy tym bawią. Ale jak już chwilę pobiegają to Aza zaczyna obszczekiwać syna (nawet jak już się on zatrzyma). Wg mnie to takie szczekanie zdobywcy (ogon wysoko, bardzo czujna i trochę usztywniona). Raz nawet zdarzyło się jej z emocji kłapnąć zębami koło niego. Od tego czasu mieli obustronny zakaz takiej zabawy, ale wiadomo jak to jest z 3-latkiem. Uwielbia to i co jakiś czas zachęca ją znów do tej zabawy. Próba korekty: wspólna zabawa w ganianego (ja, syn, Aza) z rzucanymi jej przeze mnie w trakcie zabawy smakołykami za grzeczną zabawę bez szczekania – dała dobre rezultaty, tj. całkowitą koncentrację na smaczkach, totalne ignorowanie biegającego syna. Czy podążać dalej w tym kierunku, czy lepiej jednak zupełnie wyeliminować im tą rozrywkę? Tak sobie przypomniałam, że w lesie daje się bardzo szybko odwołać od napotkanych, uciekających saren – więc może źle ją odczytuję i w stosunku do syna nie jest to jednak agresja łowcza?”

    Ja bym eliminowała, bo to znowu jest pasienie. Dochodzi do tego także fakt, że owczarkowate psy w dużych emocjach zazwyczaj szczekają, piszczą, skomlą, itp. U nich emocje po prostu ukazują się głosem 😉 Dlatego taka zabawa podnosząca emocje nie jest wskazana, zwłaszcza w obliczu tego, że suka pilnuje syna. Można wymyślić inne zabawy, w które synek może się bawić z Azą, a które sprawią, że ona zacznie uważać go bardziej za człowieka, a nie owcę. Takie dziecko zrozumie już, jak naprowadzić pieska na siad i jak wydać komendę oraz psa nagrodzić za wykonanie komendy (trzeba oczywiście pomagać dziecku na początku i czasami powtórzyć komendę za synem, by pies ją wykonał). Tak samo syn może ją odsyłać na miejsce. Mogą się bawić w czekanie i szukanie smaczków: syn każe Azie czekać (oczywiście najpierw Pani ją tego uczy, potem uczy razem z synem, a potem dopiero jest szansa, ze Aza posłucha synka) i rzuca smaczka. Potem mówi OK i Aza może po niego pójść / pobiec. Tak samo niech bawią się ze sznurem. Przeciąganie przeciąganiem, ale niech Aza umie posłuchać także komendy syna „puść” i niech zaczeka, aż syn znowu pozwoli jej podjąć zabawę „ŁAP!”. Tego typu interakcje sprawią, że ich zabawy nabiorą sensu i nie będą bezmyślną gonitwą, w której pies się nakręca, a dziecko nie uczy się respektować sygnałów stresu psa (to szczekanie wynika ze stresu – zbyt wiele emocji). Aza na pewno bardzo chętnie będzie z synkiem pracować, a to z kolei sprawi, że zmieni się jej podejście do niego.

    „Poza tymi dwoma newralgicznymi kontekstami wymienionymi wyżej, Aza „wyrka” na syna jeszcze w momentach: gdy ona już zmęczy się zabawą z nim a on wciąż się jej narzuca lub gdy on inicjuje zabawę podczas gdy ona odpoczywa (głównie poza legowiskiem, które oczywiście staramy się respektować). I tu ją rozumiem, to wówczas syn dostaje burę za złe zachowanie. Wspominam o tym tylko dla pełniejszego obrazu całości.”

    I to sytuacje, w których trzeba ostentacyjnie zabierać syna od suki. To warczenie jest jak najbardziej ok, bo ona po prostu grzecznie prosi, by sobie poszedł. Oczywiście nie tylko Aza na tym skorzysta – edukacja synka powiększy się o nowe sygnały komunikacyjne i ich respektowanie. Zwierzęta te zasługują na spokój i szacunek i teraz jest najlepszy czas, żeby tego syna nauczyć – ale też nie pustymi słowami, a działaniem w konkretnych sytuacjach. Polecam przeczytanie książki Turid Rugaas „Sygnały uspokajające” i późniejszą zabawę z synem w te sygnały. Bądźcie na zmianę pieskiem i dzieckiem. Niech piesek pokazuje, że coś co robi dziecko w stosunku do niego mu nie odpowiada, np. ziewając lub odwracając głowę i się oblizując, a dziecko wtedy niech odejdzie. Zmieniajcie działania – jeśli dziecko będzie robiło pieskowi coś miłego, to piesek niech okazuje sygnały zadowolenia (mruczenie, ocieranie się bokiem, tupanie nogą, mrużenie oczu z błogim wyrazem pyska, itp.)

    Psa w życie rodziny można włączać na wiele sposobów, nie tylko pozwalając mu sępić przy stole i leżeć na kanapie 🙂
    Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że pomogłam i zainspirowałam – teraz już tylko w Waszej wyobraźni leży, jak zaaranżujecie życie z Azą 🙂

  22. Ewa pisze:

    Bardzo dziękuję za tak obszerną, wyczerpującą i szybką odpowiedź. Zaproponowała nam Pani mnóstwo świetnych pomysłów do wspólnej pracy i zabawy z Azą. Mam jeszcze kilka wątpliwości, dlatego pozwolę sobie jeszcze trochę pozawracać Pani głowę. 🙂

    Zgadzam się w pełni z tym, że Aza konkuruje z synem o jedzenie. Jego pojawienie się w pobliżu naszego jedzenia odczytuje jako zagrożenie tych zasobów, które przecież trzeba bronić. Dlatego chcę jej pokazać, że jest wręcz przeciwnie, że pojawienie się syna przy wszelkim jedzeniu oznacza dla niej nagrodę/zysk. Już od ok. tygodnia w trakcie przygotowywania/jedzenia naszego posiłku dostaje nagrody tylko gdy waruje (co jakiś czas, nieregularnie, ze wzmocnieniem „pięknie/dobry waruj”). Szelma potrafi tak leżeć bez wstawania nawet i 0,5 godziny (to takie leżenie bez dyszenia, na zamkniętym pysku, więc chyba też bez zbytniego stresu). To dla mnie ważne, bo wcześniej często kładła pysk na blaty i obwąchiwała/oblizywała to co dosięgła. Pojemnik ze smaczkami stoi zawsze po przeciwnej stronie mnie niż jest syn, a ona waruje w pobliżu tych smakołyków (czyli oddzielam ich w razie czego własnym ciałem). Nasze jedzenie już ją tak nie interesuje, bo od dłuższego czasu nie dostaje z niego żadnych poczęstunków w trakcie przygotowywania i spożywania przez nas posiłków. Wszystkie okrawki dostaje już po wszystkim do miski lub wykorzystuję je do szkolenia. Czy to spokojne warowanie będzie dla niej zalecaną przez Panią „pracą”, konsekwentną zasadą i wskazaniem właściwego w takich sytuacjach zachowania?

    To co Pani napisała o ryzyku dyscyplinowania syna przez Azę jest bardzo dla mnie ważne. Dlatego chcę przewarunkować jej skojarzenia z synem i jedzeniem. Staram się zawsze mieć ich na oku, ale w 100% nie jest to zawsze możliwe (korzystanie z toalety, czy nocne wędrówki syna z jego do naszej sypialni). Czasem syn przechodzi koło kuchenki, gdzie stygną garnki z obiadem i to też powoduje pojedynczy „wyrk” Azy. Chodzi mi o to, że odsyłanie jej na miejsce gdy przygotowuję posiłki lub jemy jest fajne. Pewnie od ręki rozwiązałoby większość problemów. Tylko, czy w tych innych sytuacjach, takich niespodziewanych, Aza nadal nie będzie go spostrzegała jako konkurenta (wystarczy np. że syn weźmie sobie coś do jedzenia z szafki a mnie akurat przy nich nie będzie)? Drugą sprawą jest to, że takie warowanie będzie chyba też pomocne przy stole gdy będziemy w gościach. Oczywiście wiem że pies jest tylko psem (staram się go nie antropomorfizować) i wszelkie złe zachowania psów wynikają z błędów w wychowaniu.

    Bardzo podoba mi się Pani pomysł na wczesne wychwytywanie niepokoju psa i reagowanie zanim wystąpi niepożądane zachowanie (np. warczenie na syna). Czy wystarczy wówczas spokojnie powiedzieć „źle” (może wzmacniać to dyskami Fishera), zawołać „Aza” i za zwrócenie uwagi (a z czasem też podejście/wykonanie komendy) nagradzać? W ogóle zastanawiałam się, czy dyskami Fishera można oznaczać szczekanie/warczenie na syna? Chociaż tutaj boję się że może to wyeliminować tylko same sygnały ostrzegawcze, a nie emocje które temu towarzyszą. Także na razie tego nie stosowałam, a Pani metoda wczesnego reagowania o wiele bardziej do mnie przemawia.

    Pani pomysły na przekształcenie postrzegania syna (z „owcy” na człowieka) są naprawdę świetne – na pewno będziemy nad nimi dużo pracować, zarówno od strony szkolenia jak i wspólnej zabawy. Książeczkę o CS-ach też bardzo chętnie poczytamy i wprowadzimy te ćwiczenia w życie. Sama już wcześniej zastanawiałam się jak polepszyć ich relacje i niewiele wymyśliłam. Chociaż nie kojarzyłam tych zachowań u Azy jako objawów pasienia. Obwarkuje tylko pojawienie się syna przy jedzeniu (pilnuje zasobów), a nie kontroluje jego poruszania się po domu, nie niepokoi się gdy „stado” rozchodzi się po całym domu, nie zagania. Nie jest też psem zbyt energicznym – gdy nie ma co robić po prostu leży/śpi sobie gdzieś koło mnie (na pełnym relaksie). Nie wynajduje sobie żadnych zajęć na własną łapę, nie zrywa się od razu jak tylko ktoś wstaje, czasami jak nie ma akurat ochoty odmawia nawet wyjścia na ogród.

    Nie wiem, może mój tok myślenia jest błędny. Nie znam się za bardzo na psach, mój początek to był nieszczęsny, wczesny Fisher, ale i p.Zofia Mrzewińska. Dlatego właśnie pytam się o zdanie dużo mądrzejszych od siebie! Teraz poczytuję sobie kolejne blogi p.Jacka Gałuszki i oglądam filmiki z jego pracy z psami, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zamówiłam już sobie kliker i wczytuję się w zasady jego prawidłowego stosowania w kształtowaniu i tresowaniu.

    Pozdrawiamy bardzo serdecznie! 🙂

  23. Magda pisze:

    Świetna strona!
    Dorastałam z psami i kilka miałam. Generalnie owczarki niemieckie.
    Obecnie wychowuję 3m-czego owczarka staroniemieckiego o silnej psychice i twardym charakterze. Pełna socjalizacja od 8 tygodnia. Pies bez żadnego strach i bardzo ciekawy świata, ludzi i innych zeierząt.
    Od początku podaję mu karmę w misce, na którą musi czekać w pozycji „siad”. Zawsze wkładam rękę i wyciągam garść karmy, która pod koniec skarmilam w misce z ręki. Pies nie warczy i nie jest agresywny.
    Inaczej jest z kością jedzoną z legowiska. Daje dotknąć kość na początku, po jakimś czasie warczy kontrolnie, ale nie zabieram mu tylko pokazuję kawałki, które mu odpadły. Uspakaja się szybko i bez problemu mogę go głaskać go podczas jedzenia tego rarytasu.
    Cieszę, się że znalazłam rzeczowe praktyczne wyjaśnienie dotyczące psich zachowań.
    Muszę zmniejszyć czas treningu, bo wg informacji tu zawartych mogę psu obrzydzić chodzenie przy nodze i inne komendy.
    Fantastyczne jest nagradzanie za nic nierobienie! Od dziś będę stosować :).

  24. Alicja Milewska pisze:

    Cieszę się, że informacje zawarte na mojej stronie są przydatne 🙂
    Co do warczenia przy jedzeniu kości – można poćwiczyć „wspólne” gryzienie, to bardzo fajnie buduje zaufanie do człowieka właśnie w obecności super smakołyków. Chociaż pies wielką mięsna kość zawsze będzie traktował jako coś bardzo wartościowego, więc jeśli poczuje się chociaż minimalnie niepewnie co do naszych zamiarów, to będzie warczał – ważne, żeby nie dać się wplątać w samonakręcającą się spiralę wzajemnej agresji (pies warczy -> my go karcimy-> pies warczy częściej, bo go karcimy-> karcimy częściej, bo pies warczy, itp ), bo to jest już bardzo ciężko odpracować. Ale jeśli od początku zazna z Pani strony tylko umacniania Pani dobrych intencji w obecności jedzenia, to problem obrony zasobów względem Pani na pewno przestanie istnieć lub pozostanie minimalny.
    Życzę miłego czytania i wiele radości ze wspólnej pracy z psiakiem 🙂

  25. Ola pisze:

    Witam serdecznie,

    Przeczytałam uważnie cały artykuł i chciałabym wprowadzać w życie metody wskazane przez Panią, ale potrzebuję jeszcze kilku porad. Mam 4-letniego posokowca bawarskiego, który niestety od małego pilnuje miski oraz smakołyków. Zdaję sobie sprawę, że popełniliśmy kilka błędów w trakcie jego wychowania. Zamiast zostawić go w spokoju zaznaczaliśmy swoją obecność przy misce: głaskaliśmy go, wkładaliśmy ręce, zabieraliśmy miskę 🙁 W jaki sposób rozpocząć szkolenie z miską w ręce, jeżeli pies od pewnego czasu nie przystępuje do jedzenia od razu po jego nałożeniu? Jedzenie dostaje rano a zjada je dopiero gdy wrócimy z pracy.

    Mam jeszcze drugi problem. Chodzi o pazury, niestety nasz piesek posiada piąte pazury przy tylnich łapach, są one wysoko i nie ścierają się podczas spacerów. Gdy był mniejszy sam je obgryzał, ale od dwóch lat przestał. Na próby obcięcia zarówno przez nas czy przez weterynarza reaguje lękiem, rzuca się, ucieka a od pewnego czasu jest agresywny. W tym przypadku również jest to nasza wina, ponieważ próbowaliśmy obciąć mu je gdy spał i od tego czasu reaguje bardzo agresywnie na wszelkie próby dotknięcia jego łap a szczególnie pazurów 🙁 Jak oduczyć pieska agresji przy dotykaniu łap?

    Dodam, że poza tymi sytuacjami jest łagodny i bardzo lubi kontakt z ludźmi. Mam prośbę o pomoc.

    Pozdrawiam

  26. Alicja Milewska pisze:

    W jaki sposób rozpocząć szkolenie z miską w ręce, jeżeli pies od pewnego czasu nie przystępuje do jedzenia od razu po jego nałożeniu? Jedzenie dostaje rano a zjada je dopiero gdy wrócimy z pracy.

    Co pies dostaje do jedzenia? Jeśli to sucha karma to czy dawkujecie Państwo jedzenie zgodnie z zaleceniami producenta? Na ile porcji dzielicie Państwo tę dawkę?
    Może pies jest po prostu przejedzony? Często producenci karmy zawyżają dawki nawet o 30%! Jednodniowa głodówka i zmniejszenie psu dawki o 10% powinny sprawić, że będzie chętny zjeść karmę z ręki.
    Jeśli nadal nie, warto spróbować z czymś bardziej wartościowym – np, kawałeczkami sera żółtego.

    Co do drugiego problemu, to może ten filmik będzie pomocny:
    https://www.youtube.com/watch?v=WWZUcLfHXLE

    Można także po prostu spróbować w taki sposób, że jedna osoba trzyma tubkę z pasztetem i wyciska nieco dla psa, by lizał, a w tym czasie druga po prostu obcina pazur. Ale to nie przy każdym psie działa.

  27. Dariusz pisze:

    Witam.
    Mam problem z Brunem 9-cio miesięcznym psem rasy mieszanej (labrador oraz wyżeł krótkowłosy) który niedawno stał się agresywny w stosunku do Barona psa lat 4 rasy owczarek berneński (zawsze spokojny usłuchany ignorujący inne psy). Psy mają osobne miski z jedzeniem a ostatnio zauważyłem jak Baron po zjedzeniu swojej porcji zagląda do porcji Bruna, wtedy zaczyna się warczenie a czasem nawet walczą zaciekle o posiłek. Moja żona boi się Bruna ponieważ warczy na nią gdy wsypuje mu karmę, obawia się pogryzienia. Gdy ja daje mu karmę i stoję przy misce to prosi mnie łapką o zgodę na jedzenie, a gdy włożę mu rękę do miski to tylko mnie liże i je mi z ręki bez objawów agresji. Nie wiem co z nim można zrobić niedługo urodzi mi się dziecko i obawiam się o reakcję Bruna na nowego członka rodziny. Nadmienię że w stosunku do innych psów jest bardzo agresywny, do ludzi tylko przy misce a do Barona coraz częściej i to w różnych sytuacjach. Nigdy nie uczyłem go agresji i dlatego zaskakuje mnie jego postawa. Słyszałem opinie że nie uda się go tego oduczyć i może dojść do tragedii. Co robić? Czy jest jakaś recepta?

  28. Alicja Milewska pisze:

    Panie Dariuszu, a skąd Pan jest? Powiem szczerze, że problemy z agresją do ludzi są zbyt poważne, by rozwiązywać je przez internet. Może doradziłabym specjalistę, z którym moglibyście pracować na żywo…

    Każdy problem agresji wiąże się z brakiem poczucia bezpieczeństwa i zaufania. Widocznie coś z Wasza relacją z psami jest nie tak, skoro Bruno nie czuje się pewnie i czuje się w obowiązku reagować agresywnie. Co z pewnością mogę doradzić bezpiecznie, to aby psy jadły osobno i aby Państwo pilnowali, by Baron nie lazł do Bruna wykradać mu jedzenie, bo wtedy Bruno obawia się o swój posiłek.
    Kolejna sprawa – Bruno zaczął dojrzewać płciowo i psychicznie, okres dojrzewania to u psów równie ciężki okres, co dla ludzkich nastolatków. Burza hormonów robi swoje i w tym czasie psy często czują się rozchwiane emocjonalnie i przez to pojawiają się reakcje nieadekwatne do sytuacji, często zachowania agresywne. Okres dojrzewania mija 🙂 Ale jeśli pojawiają się podczas niego zachowania agresywne, zwłaszcza skierowane do domowników to sprawa jest poważna i trzeba interweniować.
    Pocieszę Pana, że opinie o niemożności oduczenia tego typu reakcji są nieuzasadnione, jednak na pewno problem agresji jest problemem złożonym i nie ma jednej prostej metody, bo agresja zawsze ma głębokie podłoże. Tak naprawdę dopóki nie zmienimy psu emocji, jakie odczuwa z konkretnymi sytuacjami tak, aby w nich czuł się bezpiecznie i pewnie, zachowania agresywne będą się nasilać, nie ważne co byśmy nie robili.

    Czy używa Pan jakichś kar w stosunku do Bruna?

    Na pewno trzeba zaprzestać grzebania mu w misce, bo lizanie to jest takie kulturalne „spadaj stąd”.
    Czy mógłby Pan więcej powiedzieć o karmieniu przez żonę? I ogólnie o ich wzajemnym kontakcie na co dzień?

    Co do reakcji na dziecko.. No, to jest tez zbyt złożony temat, za mało wiem o Waszych relacjach z psem, żeby móc tu coś powiedzieć. Co jedno jest pewne, pojawienie się dziecka zachwieje i tak już nikłym poczuciem pewności siebie Waszego psa, a to zazwyczaj wpływa negatywnie na psie zachowania.

  29. Konrad pisze:

    Witam mam taki problem ze swojim psem jest to Owczarek Alzacki kródkowłosy ma 5 lat od jakiegoś czasu jak przynosze mu jedzenie do miski to na mnie warczy dochodzi nawet do sytuacji że jeży się na mnie i pokazuje kły niestety na takie zachowania reakuje przemoca i Hunter (tak wabi się pies) walczy ze mną bo nie chce mu pozwolic aby na mnie warczał. Mieszkam niestety z dziadkami i wiem że jak hunter był mały to często obrywał na od dziadka i wszelka rozmowa z nim na ten temat zawsze kończyła się na niczym on jest przekonania że pies jak zwarczy to nie wolno sobie na to pozwolić niestety w sytuacjach gdy to robił i ja odpowiadałem agresją.Jest to dość flustrujące bo nie chce trzymać psa po to aby ze mną szarpał. Co mogę zrobić w takiej sytuacji czy pies nie jest już za stary na jakąkolwiek naukę? Co najdziwniejsze jeszcze 2 lata temu nie przypominam sobie takiego zachowania u Huntera a teraz zdażaja się one coraz częściej. Mimo iż od dziadka pies nie raz oberwał to mimo wszystko zauważyłem że i tak jego lubi najbardziej spośród wszystkich domowników.

  30. Alicja Milewska pisze:

    Przeczytaj dokładnie cały artykuł i zastosuj sposoby i zasady w nim zawarte. Czy dziadek też karmi Huntera? Czy pies reaguje tak samo na niego?
    Wiesz, wychowanie poprzez przemoc generuje u psów dużo napięcia i nerwowości, które hamowane są przy osobach, których pies najbardziej się boi (dziadek) i wtedy wydaje się, że przy tej osobie pies jest ułożony, spokojny, itp.
    Ale tak naprawdę te emocje w nim siedzą i prędzej czy później MUSZĄ zostać wyładowane, najczęściej na osobach, których pies się boi mniej lub w ogóle się nie boi (Ty). Ciężka sprawa, bo pozbawiliście Waszego psa zaufania do Was. Co możesz zrobić Ty? No, na pewno zaprzestać stawać z psem w konfrontacje, bo to prowadzi tylko do dalszego pogłębiania w psie braku poczucia bezpieczeństwa przy Was.

    Pies nie jest za stary, ale musisz wiedzieć, że zmiana jego nastawienia zajmie dużo czasu, bo przez 5 lat jego życia pokazywaliście mu, że nie warto Wam ufać, bo się dużo traci i trzeba bronić swojego. Bądź cierpliwy, a pies w końcu zaufa Ci na nowo 🙂

  31. Konrad pisze:

    Przy dziadku zachowuje się normalnie nie warczy ani nic nawet jest zadowolony, najgorsze jest to że każda rozmowa podjęta na temat psa u mnie w domu szczególnie z dziadkami prowadzi do niczego, zauważyłem tez co mi się wydaje jest tez jedną z przyczyn jego dziwnego zachowania to że każdy w domu wydaje mu inne polecenia dziadek wrzeszczy na niego babcia tak samo, przy mamie jest spokojny a przy mnie nerwowy. Dzisiaj jak byłem mu zanieść jedzenie jak tylko zauważył że do miski mu coś dałem odrazu zauważyłem że się jeży i warczy postanowiłem stać w miejscu i nic nie robić Hunter był z początku bardzo spięty ale po paru minutach przestał warczeć zaczął chodzić w kółko spoglądając tylko do miskę ale jej nie ruszając aż w końcu niepewnie podszedł do mnie i zaczął głowę wpychać w rękę i ja w tedy odszedłem. W każdym bądź razie dziękuje za odpowiedź i będę pracował nad relacjami moimi i Huntera:)

  32. nana pisze:

    Witam, ja mam taki problem. Kupiliśmy suczkę co pół roku ma. pierwsze dni były spokojne. Potem angazowalam Dzieci moje na spacerze, do biegania razem z psem. Bawiła się z synem i córka. Z synem ma lepszy kontakt od początku, cieszy się na jego widok i słucha. Dzisiaj moja córka chciała zabrać swoją pizame z ust naszej nany, i ta zawarczala. Potem przy mnie zdarzyło się to samo. Niestety na córkę się tak nie cieszy i tak jej nie słucha. Teraz córka się boi cokolwiek jej zabrać podczas zabawy. Jest to mieszanka border collie. Z początku suczka bała się wszystkiego,i do tej pory boi się czasami jak idziemy w nowe miejsca. Córka psu nic nie zrobiła.dzisiaj pozwoliłam żeby dała psu jeść. A tu taka niespodzianka. Czy mogę prosić o porady? Co zrobić żeby miala taki sam kontakt jak z synem i żeby nie warczala. Dodam że córka ma 7 lat a syn 8.jako karę bo się wystraszyłam pies dostał na tylek i kazalam jej iść do sobie.ale ona jeszcze komend nie zna wiec sama ja zanioslam. Dodam jeszcze ze podczas zabawy lubi nam ręce podgryzac.mój syn jak zaboli mówi „fe” i lekko na tylek. I jest ok ale córka niestety się boi.co mogę robić żeby było lepiej?

  33. Alicja Milewska pisze:

    No, tak.. Jeśli Każdy wobec psa zachowuje się inaczej, on nie wie, czego oczekiwać. Zwłaszcza, jeśli doświadcza strachu wobec niektórych członków rodziny. Hunter mieszka z Wami w domu? Czy zdarzają się jakieś inne sytuacje, w których warczy?
    A jak spacery? Co na nich robisz z nim, ile ich ma, jak się zachowuje?

  34. Alicja Milewska pisze:

    co mogę robić żeby było lepiej?

    Na pewno musicie zaprzestać karać psa fizycznie. Psy tego nie rozumieją i boją się, człowiek jest dla nich nieprzewidywalny.
    Takie zachowanie, jakie prezentuje Wasz pies, wynika z niepewności i braku zaufania do Was – biciem i klapsami, czy krzykiem na pewno tego zaufania nie zbudujecie. Nie wiadomo, co się działo w miejscu, gdzie wychowywała się do tego pół roku życia. Pisze Pani, że wykazywała zachowania lękowe – być może doświadczyła nieprzyjemności ze strony ludzi, a może w ogóle nie miała z nimi za dużo kontaktu. Nie wiem, ile sunia jest u Was – proszę pamiętać, że okres adaptacyjny do nowego domu to min. 4 miesiące, a czasem dużo więcej, zależy od psa.

    Czy czytała Pani artykuł? Większość porad, zwłaszcza wszystko odn. zaufania jest uniwersalnych – nieważne, czy chodzi o jedzenie, czy przedmioty.

    Karząc psa za warczenie (które jest kulturalnym ostrzeżeniem) uczy go Pani, że nie opłaca się ostrzegać, że skutkuje tylko intensywniejsze działanie – kłapnięcie w powietrze, złapanie za rękę (to też są OSTRZEŻENIA!). Karząc psa za warczenie nie zmienia Pani na lepsze emocji, które mu towarzyszą w danej sytuacji, a więc to, że pies przestanie warczeć pod wpływem kar wcale nie oznacza, że polubił daną sytuację. Raczej dusi w sobie emocje i staje się tykającą bombą zegarową.

    Przede wszystkim nic psu nie zabierajcie na siłę – najlepiej jest dokonywać wymiany na pyszny smakołyk, ewentualnie zupełnie ignorować, jeśli pies złapie coś mało cennego i w dodatku tego nie niszczy (może się okazać, że z poprzedniego domu wyniósł taki sposób zwracania na siebie uwagi – wtedy jakakolwiek reakcja, miła czy niemiła, będzie dla niego nagrodą i wzmocnieniem zachowania). Cenne rzeczy lub takie, których nie chcemy, by znajdował – chowamy poza jego zasięg (psy uczą porządku 😀 ). Za to dajemy kilka legalnych gryzaków, które może sobie gryźć, nosić, tarmosić i żuć. W tym jadalne gryzaki, np. takie naturalne: http://www.e-pies.eu/13-gryzaki-naturalne i np. kości z prasowanej skóry (nie każdy pies je lubi, trzeba sprawdzić, czasem zachęcić, czasem psy jedzą je tylko, gdy trzyma je człowiek – o wspólnym gryzieniu w artykule 🙂 ). Na pewno żadnych piszczących zabawek, ani plastikowych, którymi mogłaby rzucać i nakręcać się hałasem, jaki robią.

    Kolejna sprawa – pies słucha i jest posłuszny wtedy, gdy rozumie, czego od niego oczekujemy – jeśli nie jest nauczony żadnych poleceń, jeśli nie zostały przeprowadzone sesje treningowe w różnych warunkach, nie można mówić o „słuchaniu”. No i czasami pies „cieszy się” na osoby, których bardziej się boi. Wtedy to, co na pierwszy rzut oka wygląda na radość jest po prostu aktywnym okazywaniem uległości i próbą „uspokojenia” osoby/psa, którego pies się obawia. Dlatego to, że reaguje bardziej powściągliwie na córkę może być właśnie korzystnym objawem – jej boi się mniej. A to, że „słucha się” syna może oznaczać, że robi coś własnie ze strachu. I tak jak napisałam na początku – nie wiadomo, jak była traktowana, szkolona i wychowywana w poprzednim domu (a przynajmniej na ten temat nic Pani nie pisze), a kary cielesne tylko pogłębiają problem.

  35. Barbara pisze:

    Witam mam problem z suczką Golden Retriever,ma 4 miesiące i od miesiąca jest z nami.Oprócz niej mamy sunie również Goldenkę 6 letnią i z nią nie mieliśmy żadnego problemu i nie mamy można jej grzebać w misce nie warczy,nie kradnie jedzenia po prostu złoty psiak.Więc może napiszę jaki jest problem strasznie kradnie jedzenie i rzuca się na jedzenie jakby nigdy nie jadła a dostaje 3 ray dziennie jedzenie wygląda to strasznie i nie wiem jak jej tego oduczyć.Poza tym jak jej grzebie w misce to warczy ale właśnie przeczytałam co mam z tym akurat robić.Proszę o poradę jak jej oduczyć rzucania się na jedzenie żeby nam palców nie odgryzła jak jej coś dajemy.

  36. Alicja Milewska pisze:

    Pani Barbaro – przyczyn łapczywego jedzenia i chwytania smakołyków może być wiele… Może to być pochodna rywalizacji między rodzeństwem w hodowli, a może być po prostu taka natura psa, może się też po prostu nakręcać na jedzenie, zwłaszcza smakołyki, które super pachną.

    U mojego Jazza pomogło, jak rozsypywałam mu karmę na całe posłanie, trochę je zagrzebywałam w kołderce jego, itp. Ogólnie żeby je dostać, musiał trochę się skupić, powęszyć, zjadał po jednej kulce, bo tylko tyle na jeden raz znajdował. Co ważniejsze, zostawiałam go wtedy samego – jak tylko powiedziałam „proszę” (u nas hasło na pozwolenie wzięcia czegoś), to szybko odchodziłam. Przestał łykać tyle powietrza i ogólnie widziałam, że spokojniej te kulki wyszukuje. Obecnie mamy nieco inną dietę, więc po prostu daję mu miskę z jedzeniem do klatki i odchodzę. Je w miarę spokojnie, chociaż nadal zdarza mu się połknąć cały kawał mięcha 😉 Cóż, są takie psy po prostu…

    A co do spokojnego brania smakołyków, to u nas podziałało takie ćwiczenie:
    Miałam kilka smakołyków (zaczynałam od takich najmniej dla niego nakręcających – u nas sucha karma, suche psie ciastka, itp). Do drugiej ręki brałam jeden i dawałam na płaskiej dłoni z hasłem „proszę”. Kolejny dawałam w zaciśniętych palcach i trzymałam, dopóki nie poczułam na dłoni zamiast zębów języka – wtedy od razu otwierałam dłoń i mówiłam „proszę”, mógł zjeść. Z każdym powtórzeniem pies spokojniej się za to zabierał, coraz częściej lizał, zamiast gryźć. Po kilkunastu sesjach w zasadzie nie zdarzało mu się już łapać ręki zębami, nawet jak były w niej już atrakcyjne smaczki – typu parówka, kiełbasa, ser, itp. Wiem, że trudniej „przetrwać „atak” szczenięcych szpileczek, ale warto. Jak pies zobaczy, że atak piranii nie uwalnia smakołyka z ręki, zacznie kombinować inaczej.
    Proszę spróbować i w razie dodatkowych pytań, zapraszam 🙂

  37. Kornelia pisze:

    Cześć Alicjo,
    mam 2 letniego kerry blue terriera, bardzo przyjazny (nawet dla nieznajomych)i prawie zawsze wesoły. Dlaczego napisałam prawie?zaraz to wyjaśnię. Mamy 2 dzieci 8 lat i 3 latka (mała miała roczek kiedy pies pojawił się w domu). Pies był na szkoleniu szczeniaków, więc ma opanowane komenty i raczej się słucha. Niestety chce być zawsze blisko nas, więc siada lub kładzie się wszędzie tam, gdzie my jesteśmy (do kuchni nie ma wstępu więc kładzie się przed nią). Miejce i legowisko jakie ma w pralni (tam też są jego miski) nie uznaje i nie kładzie się tam. Wielokrotnie uczyłam go na miesce i przysmak ale on nauczył się zabierać z legowiska kocyk i chodzi z nim wszędzie (gryzie, przytula, bawi sie nim).W CZYM PROBLEM… nie wiedząc dlaczego, pies zaczął od około 6 miesięcy z nasileniem się teraz pilnować wszystkiego gdzie jest/lub może być jedzenie. Przy swojej misce nie jest agresywny, można koło niego chodzić, łapać miskę i nawet z niej go karmić. Inaczej jest z jego przysmakami i „ludzkim jedzeniem”. Kiedyś tylko pokazywał niezadowolenie przy odbieraniu przysmaków – efekt, wyeliminowaliśmy gryzaki i kości żujące. Teraz leży przy tym (np. torba, tornister córki, talerz z orzeszkami lub kanapkami zostawiony na stole) skutkuje to nagłym atakiem na rękę, która nieświadomie sięga po daną rzecz. Tak ugryzł (bez głębokich ran ale pozostawiając ślad i sprawiając spory ból) moje dzieci. Płacz, krzyk i wyrzucenie psa na ogród – taka kolej czynności. Na męża 2 razy zawarczał, ostrzegawczo. Czytałam twój artykuł o „pilnowaniu zapasów” tylko że w jego przypadku nie wiadomo kiedy tak na prawdę się coś wydarzy. Nie ma żadnych skarbów, znalezisk (na spacerze jak zawołam zostaw – to nie rusza niczego). Jego los w naszym domu jest bardzo nie pewny i zastanawiam się może kojec na dworze i szkolenie go wg. twoich wytycznnych??? muszę odseparować go od dzieci w domu żeby uniknął konfronacji. Ech…. czy jest jakaś jeszcze dla niego szansa? W innych okolicznościach jest przytulaśnym i chętnym do zabawy psem.
    Serdecznie dziękuję Ci za przeczytanie mojej wiadomości i jeszcze bardziej dziękuję jeśli dodasz coś od siebie.
    pozdrawiam

  38. Andrzej pisze:

    Witam serdecznie,

    uwagi zawarte na stronie bardzo mi pomogły, jednak nastąpił regres i zaczynam od nowa. Mam jednak dodatkowy problem, jak pies ma smakołyk w misce; kość albo na przykład dostał dużo smacznych rzeczy do miski ale nie zjadł wszytskiego od razu, tylko leży to dalej w misce to potrafi zawarczeć przywołany i głaskany. Przychodzi w maire chętnie ale widze że jest spięty, głaszcze go i klepie po boku a on cicho, ostrzegawczo warczy. Ogólnie jest też spiety przy jedzeniu, nawet jak je sam to widze że jest napiety jak struna. Pies jest rasy Pitbull, proszę o jakieś rady.

  39. Alicja Milewska pisze:

    Czy możemy przenieść dyskusję na maila? Problem jest rozległy, na pewno ma głębsze podłoże. Wieczorem napiszę.

  40. Alicja Milewska pisze:

    Dzień dobry!
    W jakim pies jest obecnie wieku?
    Ile miał, gdy do Pana trafił?
    Od kiedy trwa problem?
    Skąd go Pan ma i jak wydawano tam psom jedzenie?

    No i co do miski – przy psach z takimi problemami NIC nie leży ot tak sobie w misce. Wszystkie Extra rzeczy są wydawane jako smakołyki w sesjach ćwiczeniowych dotyczących budowania zaufania w obecności jedzenia lub po prostu nauki nowych komend.

    A kiedy nastąpił regres? Czy możliwe jest określenie przyczyny tego regresu? Czy coś Pan zmienił/coś się wydarzyło?
    Na jakim etapie ćwiczeń już byliście?

  41. Andrzej pisze:

    Witam,

    dziękuję bardzo za odpowiedź, pies jest wzięty z hodowlii w bardzo młodym wieku; około 3-4 miesięcy. becnie ma około półtoraroku. Jest po kastracji. Od szczeniaka przejawiał dużą łapczywość oraz napięcie przy misce z jedzeniem ale… potem przestał, nie było problemu z podchodzeniem, czy „grzebaniem” mu w misce. Problem pojawił się kiedy dorósł (około roku) i dostał pierwszą kość. Nieststy wina lezy po mojej stronie, bo za warczenie zabrałem mu kość i dostał kilka razy w tyłek za to; tak teraz już wiem że to był błąd i już w nie ma takiej, nawet najbardziej skrajnenj sytuacji w której dostałby w tyłek. Czy coś się wydarzyło? Nie mam pojecia, wydaje mi się że poświęcam psu sporo uwagi; spacery, bieganie, zabawy na podwórku. Pies też zna dużo komend; siad, waruj, łapa, skakanie na komendę, czekanie, czy dawanie łap do czyszczenia (kładzenie sie na plecy). Ma podwórko na którym może się wyszaleć, ale śpi w domu na swoim posłaniu (na podwórku ma budę). Jest agresywny w stosunku do innych zwierząt ale nie w stosunku do ludzi (poza listonoszem ale zdziwiłbym się gdyby było inaczej). Nie wiem czy mam zamieścić więcej informacji. Ogólnie pies wydaje się byc zadowolony i jest raczej cierpliwy; znosi łapanie za jęzor w pysku czy lekkie ciaganie za uszy w zabawie.

  42. Alicja Milewska pisze:

    Niestety wygląda na to, iż ten incydent z kością był dla psa na tyle traumatyczny, że zostało mu do teraz. Naszło na to jeszcze wkraczanie w okres dojrzewania, podczas którego psy ogólnie są wrażliwsze psychicznie (można to porównać do ludzkich nastolatków i ich wahań nastrojów, buntów, itp. – po prostu burza hormonów ma miejsce…).
    Ale pies z pewnością odzyska do Pana zaufanie – z tym, że na to trzeba czasu.. I budowania zaufania na nowo. Najlepiej, gdyby zaczął Pan przerabiać program zawarty w artykule, koniecznie wprowadził w życie wspólne gryzienie i jak już wcześniej pisałam – nic za darmo i nic leżącego, co byłoby potencjalnym zarzewiem konfliktu. Skojarzenie z miską trzeba odkręcić stopniowo, a dla Pana psa wołanie do niej i poklepywanie to wyraźnie za dużo.
    Proszę także robić dużo ćwiczeń, w których to pies coś zyskuje, Pan mu oddaje. Częste oddawanie zabawki podczas zabawy też jest fajne, bo buduje w psie poczucie sukcesu i sprawia, że zabawy z Panem są FAJNE. Ja bym też dodała w związku z zabawką takie podchodzenie dotykanie na dwie sekundy (podczas których się Pan zachwyca miłym głosem, jaką pies ma super zabawkę i jakim jest super dobrym psem) i puszczanie z hasłem PROSZĘ / WEŹ, które zawsze oznacza, że nagroda staje się dostępna dla psa.

    Na pewno ja bym psa nauczyła, że ogólnie wszystko dlań jest dostępne po nawiązaniu kontaktu z Panem – jak nauczyć skupienia, opisałam tutaj: https://alaodjazza.pl/imie-skupienie/

    Ogólnie pies wydaje się byc zadowolony i jest raczej cierpliwy; znosi łapanie za jęzor w pysku czy lekkie ciaganie za uszy w zabawie.

    Ale to trzeba rozgraniczyć, bo dla psa to są dwa różne konteksty, dwie różne sytuacje. Zabawa to zabawa, a dowiedział się, że trzeba z Panem rywalizować o pokarm (bo mu Pan zabrał kość i jeszcze wprał 😉 ). Nie chodzi mi o to, by w Panu wzbudzać poczucie winy (cóż, stało się, ja też na początku mojej drogi szkoleniowej popełniłam wiele okropnych błędów, które skutkowały utratą zaufania mojego psa do mnie) – po prostu chcę, by zdał Pan sobie sprawę, że u Pana psa widocznie wystarczyło jedno straszne dlań wydarzenie, by nabrał mocnego uprzedzenia do Pana w połączeniu z jedzeniem.

    To tyle z bezpiecznych zaleceń przez internet. Cokolwiek więcej trudno mi doradzić, nie widząc psa i Pana, jest to po prostu ryzykowne, bo niektóre ćwiczenia u różnych psów mogą dać różny efekt.

  43. Alicja pisze:

    Witam serdecznie,
    Trafiłam na Pani stronę po wpisaniu w google „mój pies warczy przy jedzeniu”. Przeczytałam Pani wpis a także odpowiedzi dla innych odwiedzających. Wszystko co Pani tu napisała brzmi sensownie. Jeszcze dziś wprowadzę w nasze życie Pani zasady. Podoba mi się także styl w jakim Pani przedstawia swoją wiedzę – jest przystępny i kulturalny (co niestety nie jest częstą praktyką na innych stronach). Niestety jak wiadomo też każdy pies i przede wszystkim właściciel jest inny, dlatego miałabym prośbę o skomentowanie/udzielenie mi bardziej sprecyzowanej porady.

    Otóż, jestem posiadaczką 11 miesięcznej suczki rasy Parson Russell Terrier. Zgodnie z opisem tej rasy – jest to żywiołowe, niezależne i temperamentne zwierze. Po latach praktyki w postaci opieki nad innymi psami – wydawało mi się, że jestem gotowa na tę rasę. Niestety czytanie poradników i doświadczenie w pracy z kundelkami na niewiele się zdało… Mamy kilka problemów, zacznę jednak od tego najpoważniejszego – agresji. Wzięliśmy ją z hodowli kiedy miała 8 tygodni. Dodam, że nie wykazywała lęku separacyjnego. Miała 5 rodzeństwa i do naszego odbioru jej z hodowli mieszkała z rodzicami i siostrami. Kiedy przywieźliśmy ją do domu, okazało się, że bardzo łapczywie je. Kiedy chciałam ją delikatnie odciągnąć od miski by jej coś dołożyć warczała i napinała się. Przeczytałam wtedy, żeby ją za to karcić np. „przygwożdżeniem” do podłoża. Robiłam tak, ale to nic nie dawało. Z czasem pies jedynie zaczął jeść mniej łapczywie. Dziwne było to, że pies pozwalał zabrać sobie miskę, dotknąć ją czy coś w niej zamieszać, ale problem pojawiał się tylko gdy to ją dotykałam czy delikatnie odsuwałam. Wtedy się napinała, zastawiała bokiem i warczała. Tak było gdy miała 2 miesiące, teraz ma 11 i sytuacja jest bez zmian. Agresywne zachowania w postaci warczenia pojawiały i pojawiają się także, gdy liże konga lub gryzie gryzaka (jadalnego). W momencie gdy ją dotknę (pogłaszczę) a czasami wystarczy że spojrzę na nią i złapiemy kontakt wzrokowy to przestaje lizać/gryźć i napina się wpatrując się we mnie i warczy – jednocześnie przykrywając to co ma pyskiem. Moja próba zabrania jej tego skończyła się raz czy dwa ugryzieniem, ale nie jest to reguła. Np. teraz gryzła sobie, podeszłam zabrałam i ona nic, patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Zaczęła warczeć dopiero, kiedy zbliżyłam do niej twarz i zaczęłam dotykać np głaskać, za to, że się grzecznie zachowała. Z innej strony, kiedyś na spacerze jak jej zabrałam jakiegoś smiecia z pyska to nie zareagowała agresywnie gdy go jej zabierałam a dopiero po jakiejś chwili, gdy już ją wzięłam na ręce z tamtego miejsca i ugryzła mnie wtedy w nos. Reagowaliśmy z narzeczonym na początku tym „przygwożdżeniem” do podłogi. Natomiast obecnie, gdy już rozumie komendę „kojec” aka jej posłanie to przy każdym zawarczeniu czy to, gdy chcemy zepchnąć ją z łóżka, czy w przypadku, gdy zawarczy bo się na nią spojrzymy gdy gryzie gryzaka tam ją wysyłamy. Trwa to chwile bo idzie do kojca na około i często chce gdzieś zawrócić, ale konsekwentnie czekamy pokazując palcem, gdzie ma się udać. Siedzi tam jakiś czas i dopiero na nasze zawołanie wraca np do nas na łóżko (bo śpi w łóżku). Nie wiem czy dobrze robimy postępując w ten sposób, nie przynosi to skutków więc chyba nie, no chyba, że ma to tyle trwać(?) 🙁 Z tego co wywnioskowałam po Pani wpisie, sądzę, że w ogóle mi nie ufa, nie kojarzę jej się z tym, że to ja jej daje te przysmaki. Czy może Pani ze swojego doświadczenia widziała podobny przypadek, że pies warczy znacznie częściej gdy się na niego patrzy czy dotyka jego a nie jego gryzaka? Może ma Pani pomysł, czemu pies warczy przy misce jak się dotyka jego a nie miskę? Czy to ogóle ma jakieś znaczenie? Co powinniśmy robić – karcić czy nie, a jeżeli tak to jak? Dodam jeszcze, że chyba źle postępowałam „sprawdzając” w ramach tego czy nasze metody dają pozytywny efekt, to czy pies się uspokoił czy się coś zmieniło. Co teraz myślę bardziej prowokowało psa.

    Nie wiem też czy przy pracy z psem ma znaczenie, że ją lubię dotykać, często głaskać, brać na ręce, mówić do niej w takich codziennych momentach? Czy możliwe, żeby to miało niezdrowy wpływ na naszą relację? Czy kiedy czasami ją wezmę na ręce i ona wtedy zawarczy to może być spowodowane tym, że ma takie zachowanie ogólnie utrwalone i ma mnie już dosyć jako właścicielki, czy rzeczywiście w danym momencie nie chce być brana na ręce? Nie wiem zupełnie jak to rozpoznać i odróżnić. A może w ogóle, nie powinnam tego rozróżniać?

    Innym problemem jest posłuszeństwo. Nasza sunia zna komendy: siad, waruj, zdechł pies, poproś, daj łapę, zostań/czekaj. Trudno jest mi jednak nauczyć jej komendy „zostaw” oraz „do mnie”. Kiedy mam smakołyk i powtórzę kilka razy „zostaw” to zostawi np. patyk żeby zjeść smakołyka, ale jeszcze mając go w pysku (smakołyk) szybko po niego sięga (patyk), często zahaczając zębami o moją rękę a jak już uda mi się go podnieść to zaczyna mnie obskakiwać i dopiero po chwili reaguje na komendę siad i czekaj. Gdy nie mam smakołyku mogę się z nią ganiać po całej polanie a nie odda tego co ma, chociaż jak już coś złapie to staram się jej nie okazywać zainteresowania tym i nie chodzić za nią (chociaż nieraz modlę się, żeby nie zjadła świństwa). Podobnie z komendą „do mnie”. Niby ją zna i jak nie ma w okolicy nic atrakcyjniejszego to przybiegnie na zawołanie, ale nie bezpośrednio do mnie, tylko gdzieś obok lub za mnie. Trudno np. wtedy jest mi ją ponownie zapiąć na smycz a przecież wolny spacer kiedyś się musi skończyć. Gdy są smakołyki to nie ma problemu, idzie ze mną bez smyczy aż po same drzwi – ale to pewnie nic nadzwyczajnego. Co robić, żeby zostawiała przedmioty oraz jak ją nauczyć posłuszeństwa w rozproszeniu oraz gdy jesteśmy sami ale bez smakołyków? Wydawało mi się, że nieregularne dawanie smakołyków poskutkuje, ale na nią to nie działa. A może przy tresurze komendy zostaw i do mnie potrzeba więcej czasu niż przy nauce np siadania i idę akurat w dobrym kierunku? Sama nie wiem, dlatego bardzo proszę o Pani porady.

    Wiem, że się rozpisałam, ale chciałam jak najdokładniej opisać Pani całą sytuację. Mamy jeszcze inne trudności jak np. podbieganie do innych ludzi na spacerze i cieszenie się do nich w formie skakania czy niszczenie w domu, ale nie są to na ten moment dla mnie pierwszorzędne trudności. Mój wpis przysporzy pewnie Pani pracy, ale bardzo liczę na konkretne porady od Pani. Chcę żeby mój pies był szczęśliwy ze mną i żebym ja mogła cieszyć się tym z razem z nim. Czuję, że się dystansujemy do siebie a zależy mi na tym, żeby była pomiędzy nami zdrowa relacja właściciel – pies.

  44. Alicja Milewska pisze:

    Pani Alicjo – Pani wpis opowiada o zagubionej właścicielce i jeszcze bardziej zagubionym psie 🙂 Chciałabym się zaangażować w odpowiedź i sensownie Wam coś poradzić, dlatego napiszę do Pani na maila, ale może to być za kilka dni – mam czas głównie wieczorami, a nie raz padam z nóg (bieganie cały dzień z 1,5 rocznym dzieckiem jest lepsze niż siłownia 😛 ) i nie dotykam komputera. Będę pamiętać, jednak proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.

    Tak na szybko, co możecie robić od razu – zaprzestańcie jakiegokolwiek karania psa, a już na pewno fizycznych ingerencji. Proszę zaprzestać także brania na ręce i zbliżania twarzy do suni – dla niej to sygnał grożący, na który reaguje broniąc się.
    To tyle, może Pani wprowadzić system pracy z artykułu, bo to jest proces dość długotrwały.
    Żeby nie była Pani pozostawiona sama sobie, to dam linki do artykułów 🙂

    A o przywołaniu proszę poczytać tutaj:
    https://alaodjazza.pl/przychodzenie-na-zawolanie/
    O komendzie „na miejsce” i treningu klatkowym: https://alaodjazza.pl/na-miejsce/ , https://alaodjazza.pl/trening-klatkowy/
    O nauce komendy „zostaw”: https://alaodjazza.pl/zostaw/

    I te dwa filmy do reflekcji, możemy potem mailowo porozmawiać o Pani przemyśleniach po ich obejrzeniu:
    https://www.youtube.com/watch?v=-cGDYI-s-cQ
    https://www.youtube.com/watch?v=MLcjCSa2gZY
    Pozdrawiam!

  45. Agnieszka pisze:

    Witam serdecznie
    Mam 14to miesiecznego cane corso bardzo inteligentny wszystkie komendy wykonuje w jednym paluszku natomiast ten jeden jedyny problem ze smakolykami czyli kosci , gdy mu kupilam po raz pierwszy tak sie cieszyl a zarazem uciekl szybko na swoje miejsce tak aby ja chronic przed calym swiatem chlopak stwierdzil ze bedzie go uczyl ze ma ja oddac na komende i pies do tej pory jak tylko zobaczy ze ktos sie zbliza gdy ma kosc sika okropnie zalewa wrecz lazienke i warczy raz ugryzl chlopaka i za to dostal w pysk cane corso dorosly ma ogromny uscisk w pysku i nie chce zeby kiedys komus zmiazdzyl dlon. kosci zostaly kupione jeszcze kilka razy ale na komende zostaw sika w sekundzie przestalismy kupowac te kosci dzis trafilam na ta strone pojechalam szybko po zwykla mala kosc prasowana trzymalam ja w dloni kilka razy polizal ugryzl raz i zrezygnowal nawet na komende jedz ale siedzial i obserwal wiec dalam mu w nagrode i usiadlam obok( bylam sama bez chlopaka) bez siusiania i warczenia zjadl w spokoju czy nadal moge tak robic i czy dobrze zrobilam na poczatek ??? Chce mu kupowac smakolyki bo jest moja przytulanka kochana i chce aby mogl sie cieszyc z prezentow.

  46. Magda pisze:

    Witam serdecznie. Mam problem z moim pieskiem- labradorem. Ma 3,5 msc. Bardzo często zdarza się,że złapie coś na dworze (kość chleb oraz inne świństwa). Oczywiście próbuje mu zabrać ze względu na jego zdrowie. Wtedy zaczyna warczec…oraz klapac zębami. Oczywiście nie pozwalam mu na to i nadal staram się kasek zabrać. Jedna to zachowanie mnie głęboko niepokoi. Bardzo proszę o radę. Magda

  47. Aneta pisze:

    Witam panie Alicji. Mam ogromny problem ze swoim 4 letnim Labladorem. Chodzi o jego agresję w stosunku do domowników. Pies jest kochany,ale w momencie kiedy dostaje jedzenie broni miski i nie pozwala do niej dojść aż do momentu kiedy wszystko zje. 2 lata temu pogryzl syna dotkliwie skończyło się to szyciem kolana i dłoni. Pies jadł kiedy syn wrócił ze szkoły. Rzucił się na niego bez ostrzeżenia. Ostatnio swoją agresję przeniósł na mnie. Kiedy włożyłam mu jedzenie do miski spojrzał ostrzegawczo po czym od razu wyskoczył do mnie z zębami. Po pogryzieniu syna dałam mu szansę,ale teraz kiedy atakuje też mnie bardzo się boję ze dojdzie do tragedii. Po tej ostatniej sytuacji kiedy tak mnie nastraszyl bardzo się go boję. Pies nas całkowicie zdominował.Myślałam o kastracji,tylko nie wiem czy coś to pomoże. Pies na spacerze atakuje inne psy,chodź do ludzi jest miły daje się głaskać. Problem jest tylko w domu przy misce.Pies nigdy nie był buty,ma u nas naprawdę dobrze. Proszę o jakąś radę,bo nie chce go bez walki oddać. Ale boję się ze w pewnym momencie może dojść do tragedii.

  48. Ania pisze:

    Witam,
    ja mam problem z osmioletnim psem,kundelkiem.Otoz moj Reksio jak je i my krecimy sie obok to nic nie robi.problem jesst tylko gdy zblizamy reke do miski.Ostatnio bylismy u kolezanki,ktora dawala swojemu psu jesc i dala rowniez Reksiowi,w drugim pokoju,jednak wypadl jej jeden chrupek i chciala go poniesc,wtedy Reksiu ja ugryzl w reke.Poszlam do niego ja i noga odsunelam miske co skutkowalo ugryzieniem mnie w noge.Miske od razu zabralam,drzwi od pokoju zamknelam i zostawilam go samego.Jak sie uspokoil zalozylam mu kaganiec,z materialu bo Reksiu jest malym kundelkiem,po czym kazalam siedziec grzecznie kolo nogi.Pozniej gdy pies kolezanki,Maniek,bawil sie kolo Reksia ten jeszcze raz ostro na niego warknal.Dziwi mnie to zachowanie bo Maniek to szczeniak i naprawde super sie z Reksiem dogaduja,wczesniej takich problemow nie bylo,zostawali razem sami w domu.Kolezanka opiekowala sie Reksiem przez tydzien bo wyjechalismy i rowniez zyl w zgodzie z Mankiem,Dzisiaj zaczelam z nim cwiczenia z jedzeniem z reki mam nadzieje,ze pomoga.A jesli chodzi o warczenie na Manka to czy bylo spowodowane stresem zwiazanym z jedzeniem?

  49. Magda pisze:

    Dzień dobry!
    Pani wpis jest bardzo cenny i zwrócił mi uwagę na moje- nieprawidłowe reakcję na zachowanie psa.
    Posiadam mieszańca amstaffa. Pies ma ok 5-6 lat. Adoptowaliśmy go gdy miał ok. 6 miesięcy. Nie znamy jego przeszłości. Od początku od kiedy jest z nami ma problem z pilnowaniem zasobów, ale sytuacje pilnowania zdarzały się sporadycznie – w sytuacjach gdy dostawał smakołyk, z którym nie potrafił sobie poradzić (np b. duża kość). Przestaliśmy mu dawać takie smakołyki.
    Problem pojawił się znowu, kilka dni temu. Chciałam wieczorem zagonić go do wyjścia na dwór i delikatnie nogą kopnęłam jego legowisko. Często tak robię ( robiłam), dla niego to impuls do wstania (jest dosyć rozleniwiony wieczorem i nie chce wychodzić, a potem budzi nas w nocy). Już nie będę tak robić, wiem, że prawdopodobnie go tym zestresowałam. Mianowicie, pies rzucił mi się ostrzegawczo do nogi (nie ugryzł). Prawdopodobnie impulsywnie cofnęłam się, a późiej go skarciłam (ale wycofanie się było pierwszą reakcją). Pies nie wstał, patrzył na mnie szklanym wzrokiem a jak wyszłam z pokoju to poszedł za mną – był cały spięty, czaił się. Jak chciałąm wrócić do pokoju to on pierwszy do niego wbiegł, położył się w legowisku i dalej nerwowo mnie obserowoał. Był przy tym również moj narzeczony. Na niego pies nie zwracał uwagi. Dodam jeszcze, że pies ma między łapami grzybicę, co odkryłam po tym incydencie. Wrażliwość tych łap zapewne również była powodem jego reakcji.
    Wyegzekwowałam pójście na dwór. Wysikał się na komendę i pędem wrocił do domu, do legowiska. Wydałam mu komendę „zostań,, poszłam do jego legowiska i w nim usiadłam, a następnie zawołałam go do siebie. Pies położył się koło mnie, ale był zestresowany – trząsł się. Wstałam i odeszłam. Kiedy wracałam do sypialni cały czas mnie obserwował, szczególnie nogi. Jego legowisko leży po mojej stronie łóżka. Jak położyliśmy się spać, pies się zrelaksował i zasnął. Następnego dnia rano cieszył się jak wstałam, dał się głąskać w legowisku, był zrelaksowany i czekał na spacer.
    W tym dniu sytuacja nie powtórzyła się.
    Powtórzyła się natomiast wczoraj. Wróciliśmy ze spaceru, było wszystko ok, dopuki pies nie położył sę w legowisku. Zauważyłam, że znowu nerwowo mnie obserwuję jak chodzę po sypialni. Nie interesował go kong, chodził za mną, wracał do legowiska, cały czas mnie obserwował.
    Zabrałam mu legowisko.
    Dałam coś innego do leżenia i zmieniłam miejsce, w którym położyłam nowe ,,legowisko”. Pies uspokoił się, położył się przyy mnie na nowym legowisku.
    Póżniej przeniosłam nowe legowisko na stare miejsce, nic się nie działo. Poszliśmy spać.
    Dziś rano było ok, ale po spacerze pies znowu zrobił się nerwowy, tym razem pilnował mnie również w kuchni, przy misce. Nie zachowywał się agresywnie, ale był zestresowany moją obecnością.
    Dodam że jestem osobą, która karmi go, wyprowadza praktycznie na wszystkie spacery, kąpie i wykonuje wszystkie zabiegi pielęgnacyjne.
    Proszę o radę, jak mam się zachowywać, by nie pogłębiać negatywnego zachowania psa?
    Powinnam mu oddać legowisko?
    Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale chciałam by wszystko było w miarę wyjaśnione 🙂
    pozdrawiam

  50. Alicja Milewska pisze:

    Droga Agnieszko, to strasznie przykra sytuacja 🙁 Jestem bardzo ciekawa, jak się to u Was wszystko skończyło, czy udało się odbudować zaufanie Waszego biednego psiaka… Tak czy siak, jeśli byłby problem, to jest on zbyt poważny na rozmowę w komentarzach. Jeśli jestem potrzebna, zapraszam do kontaktu mailowego (kontakt@alaodjazza.pl) i wtedy zdecydujemy, czy widzimy się bezpośrednio, czy może przez Skype.

  51. Alicja Milewska pisze:

    Jeśli wiemy, że nasz pies tak reaguje w takich sytuacjach, ZAWSZE nosimy coś bardzo wartościowego do jedzenia na wymianę. NIGDY nie wyrywamy psu z gardła jego zdobyczy, a jeśli już nam się zdarzy, musi mieć to zrekompensowane czymś naprawdę super. Dodatkowo, warto psa trzymać na lince lub nawet zakładać kaganiec w miejscach, o których wiemy, że leży często jakieś jedzenie (więcej o managemencie można poczytać tutaj: https://alaodjazza.pl/kontrola/).

    Jestem ciekawa, jak potoczyły się Wasze losy przez ten niemal rok? 🙂

  52. Alicja Milewska pisze:

    Aniu – Reksiu z pewnością zestresował się sytuacją z jedzeniem, niepotrzebnie wywołałaś sytuację konfrontacyjną przesuwając miskę.
    Pies się zestresował (ogólnie obrona zasobów wynika z niepewności w obecności jedzenia i innych osów/zwierząt, więc on już był zestresowany, a potem już mu „dołożyłaś” 😉 ). Dodatkowo unieruchomienie ciała i pyska w obecności narzucającego się szczeniaka musiało wywołać warczenie.

    Dorosłe psy ogólnie rzadko tolerują szczeniaki, a często to, co my uważamy za zabawę ze strony szczeniaka, jest tak naprawdę bardzo niekulturalnym, wręcz chamskim zachowaniem – zwłaszcza u szczeniąt powyżej 4 miesiąca życia. Polecam poczytać artykuł: https://alaodjazza.pl/artykuly-dotyczace-psow/psia-psychika-i-zachowania/on-chcial/ ).

  53. Aga pisze:

    Mój pies z kolei ma problem z kociętami. Od 5 tygodni są u nas 4 kocięta, niedawno zaczęły się interesować psią miską i podbierać spod pyska. Ja mogę w misce gmerać, zabierać, dokładać i jest ok. Koty zaś są odganiane ale Kama nie ostrzega warczeniem ani kłapaniem, tylko nieruchomieje, mierzy wzrokiem po czym łapie kota – raz uderzyła zębami, dziś złapała malucha za szyjkę (Kama ma 35kg, nieszaniec owczarka szkockiego). Zareagowałam głupio bo ją trzepnęłam solidnie – zostawiła kota, odeszła od misek.

    Była głodzona. Pierwsze lata u nas to walka z drugą suką o jedzenie. Doszły w końcu do porozumienia, ale nie może być sytuacji gdy wydzielam jedzenie a ona bywa głodna bo wtedy się rzuca na Tajgę, wybiera ze śmietnika, kradnie ze stołu i blatów.

    Nie wiem za bardzo co robiç. Na pewno nie reagować jak tym razem.

  54. Alicja Milewska pisze:

    Dzień dobry,
    suka ma prawo jeść w spokoju i nie tolerować jakichś małych stworków włażących jej do miski.
    Ja bym pomyślała o organizacji jedzenia suni – albo ją zamykać z miską w tej kuchni albo kocięta zamykać na czas jej jedzenia. Miska niech nie stoi cały czas, tylko zróbcie jej pory posiłków (wtedy będzie łatwo to ogarnąć).

    A w ogóle na czas jej posiłków wysyłałabym ją na jej miejsce, na którym miałaby leżeć, dopóki nie zostanie zawołana do tego jedzenia. Jak nauczyć odsyłania na miejsce, opisałam tutaj:https://alaodjazza.pl/na-miejsce/

  55. koleś pisze:

    Typowe porady tzw. bezstresowego wychowania. Duży błąd! Od małego należy uczyć psa uległości (nie stoi to w opozycji do zaufania), której kulminacją są sytuacje przy misce. W innym przypadku pies staje się dominantem i nas gryzie, wchodzi na kanapę, nie pozwala ruszać swego spania. Generalnie rządzi. Wielce szkodliwe i stwarzające zagrożenie przy dużych psach. Koniecznie poddać tresurze dla dobra psa i ludzi.

  56. Alicja Milewska pisze:

    Drogi Kolesiu.
    Widać po Twojej wypowiedzi, że nie zaktualizowałeś informacji na temat teorii dominacji, którą obalił sam jej twórca – John Fisher, po badaniach Raymonda i Lorny Coppingerów, którzy badali rodzinne watahy wilków w naturze. Już od dawna wiadomo, że psy nie walczą o pozycję społeczną ze swoją ludzką rodziną, a wszelkie przypadki agresji wobec domowników są własnie objawem braku poczucia bezpieczeństwa i zaufania. Psy nie rządzą. Psy nie dominują ludzi. Psy nie są żądne zemsty i pozycji społecznej.

    Dodatkowo… Nie istnieje coś takiego, jak wychowanie „bezstresowe”. Stres jest zawsze – od samego początku szczenięta i psy doznają stresu z powodu różnych frustracji, itd. Widać z Twojej wypowiedzi, że nie zagłębiałeś się ani trochę w metodologię szkolenia pozytywnego, opartego na budowaniu relacji, wzmacnianiu pożądanych zachowań, a wygaszaniu / ignorowaniu tych niepożądanych. Proponuję poszerzyć horyzonty, czytając m.in takie książki jak „Zachowania agresywne u psów” Jamesa O’Hare, „Sygnały uspokajające” Turid Rugaas, „Dominacja u psów” Barryego Eatona, „Najpierw wytresuj kurczaka” Karen Pryor. To tylko kilka pozycji niezbędnej literatury fachowej. Proponuję także przeczytać te artykuły: https://alaodjazza.pl/artykuly-dotyczace-psow/psia-psychika-i-zachowania/prawda-o-dominacji/
    https://alaodjazza.pl/artykuly-dotyczace-psow/psia-psychika-i-zachowania/spokoj-cierpliwosc-i-troche-stadnej-dyplomacji-zapomnij-o-osobnikach-alfa-zasady-zycia-w-grupie-stosuja-sie-do-wszystkich/
    https://alaodjazza.pl/artykuly-dotyczace-psow/rozne/alfa/

  57. Anna pisze:

    Dzien dobry. Od miesiaca mamy 7 letniego psa. Jest bardzo, spokojny, pokorny i czuje sie u nas juz bardzo dobrze. Posiada 2 legowiska (poduszke i materialowa bude). Gdy w nami zamieszkal nie potrafil chodzic na smyczy ani innych komend. Teraz chodzi juz na luznej smyczy, umie siadac, dawac lape, szukac parowek w kubeczkach i gdy znajdzie siada przy zdobyczy. Jedzenie moglibysmy jesc razem nawet z jego miski, bo nie reaguje a nawet jak ma cos smacznego to przynosi sie pochwalic (och biedna nasza kanapa na ktorej odbywa sie prezentacja). Niestety nie znamy przeszlosci psiaka i okazalo sie ze wszysto co wywoluje w nim instynkt gonczy konczy sie warczeniem. Wiec jesli nie jest to zabawa wechowa to nie wiemy co robic. Z chlopakiem rzucamy zabawke do siebie nawzajem ale gdy ja zlapie idzie na legowisko i bardzo jej broni. Jednak gdy trzymam w rece zabawke to nie chce jej odemnie wziasc. Nie pomagaja pochwaly, smakolyki… nie wiemy jak wytlumaczyc ze zabawki sa fajne i ze mozna sie nimi dzielic. Czy powinnismy odpuscic takowe zabawy? Czy zabrac zabawke mimo warczenia i kontynuowac zabawe chwalac gdy do niej dolaczy?

  58. Alicja Milewska pisze:

    Droga Aniu,
    to, co robicie to zabawa w „głupiego Jasia”…. Nie wiem, czy kiedyś grałaś w nią z osobami większymi i sprytniejszymi od siebie…? Jeśli widzisz zabawkę, która fruwa od jednej osoby do drugiej i nie możesz jej złapać, a bardzo byś chciała, rośnie frustracja i irytacja. Nawet u ludzi, a co dopiero u psa. Na pewno trzeba zakończyć tego typu zabawy. One są po prostu nie fair i wzbudzają poczucie rywalizacji.

    Zamiast tego proponuję zabawę dwoma identycznymi zabawkami. Żeby jak jedną mu rzucacie, to drugą macie w rękach i się bawicie z wyimaginowanym psem. I jak Wasz prawdziwy się interesuje, wtedy go bardzo chwalicie i proponujecie mu zabawę tą zabawką, która trzymacie w dłoniach.

    Ogólnie ja bym się nie bawiła w domu, żeby nie mógł zanieść jej na swoje posłanie i bronić. Wszelkie zabawy z psem lepiej wynieść na dwór, żeby też dom kojarzył się ze spokojem i odpoczynkiem.

    W przypadku psów, u których dopiero budujemy zaufanie przy zabawie, lepiej jest nie wyrzucać zabawki daleko, bo pies wtedy może czuć się „oszukany” – oddaje, a człowiek wyrzuca gdzieś daleko 😉 Zabieranie zabawki to też sygnał dla nas, że pies nie lubi samego biegania daleko za zabawką (są psy, które mogą godzinami aportować, ale nie każdy pies to lubi). Jeśli pies nie ma ochoty się przeciągać, można mu tę zabawkę po prostu rzucić blisko na ziemię.

    Jeszcze jednym rozwiązaniem, które ośmiela niechętne psy do przeciągania, jest uwiązanie sznura do jakiejś dłuższej taśmy/linki i zabawa w „polowanie”, czyli tak jak z kotem, ciągniemy tę zabawkę po ziemi i chwalimy, jak pies ją łapie. Nieśmiałe psy często nie chcą łapać czegoś, co znajduje się blisko naszej ręki, a taka przedłużka z linki przełamuje tę barierę.

  59. Bartosz pisze:

    Witam,

    Pies: Fila Brasileiro. Mam nietypowy problem. Mogę robić wszystko z miską zabierać itd. Jeśli chodzi o kości to też kiedy mówię „daj” pies niechętnie ale oddaje kość bo wie że zaraz mu ją oddam i im szybciej mi ją odda tym szybciej dostanie ją z powrotem.
    Problem pojawia się w momencie kiedy zbliżam się w kierunku miski widzę że pies podkula ogon czując się niepewnie. Mogę podejść do miski i ją zabrać ale pies robi się agresywny w momencie kiedy dotknę go podczas jedzenia. Może to być tyłek. Im bliżej głowy tym bardziej robi się agresywna.

    Uważam że nie powinno się psa dotykać podczas jedzenia. Natomiast wydaje mi się że generuje to następsatwa złego zachowania.Jakię?! Np kiedy członek stada chce przejśc koło niej jak leży i ją pogłaskać to zaczyna warczeć w momencie dotykania. Np kiedy dostaje kongo do zabawy a ktoś chce podejść ją pogłaskać też czasami próbuje gryźć.

    Mam wrażenie że moja fila jest najbardziej agresywna z całęgo miotu i było to widać już kiedy ją oglądałem. Kiedy jakiś pies w zabawie ugryzł ją troszkę mocniej to pisnęła i odczekała 2 minuty po czym oddała mu z nawiązką.

    15 lat szukałem tego psa bo miałem wcześniej mieszańca i nie wiedziałem z czym był zmieszany. Miałem wtedy 5 lat jak go dostałem. Teraz mam 27 i już zawsze będę miał tylko psy File Brasileiro. Chyba tylko właściciele Fili to zrozumieją gdyż wiedzą że Fila przywiązuje się strasznie do właściciela. Wady które ma jestem w stanie zaakceptować natomiast wolałbym je wyeliminować jeśli to tylko możliwe. Jestem z Katowic. Jeśli ktoś zna kogoś kto mógły sobie z czymś takim poradzić to proszę o pomoc.

  60. Alicja Milewska pisze:

    Drogi Bartoszu,
    na pewno zachowanie suni świadczy o braku zaufania do Ciebie. Używa dość delikatnych komunikatów, natomiast myślę, że przegapiasz sporo wcześniejszych, takich jak np. sztywnienie ciała, odwracanie wzroku, odwracanie głowy, oblizywanie się, ziewanie, błyskanie białkami oczu, itp.
    Tu o samym warczeniu: https://alaodjazza.pl/warczenieprezent/

    Ogólnie nie należy dotykać psa, jak odpoczywa – on ma wtedy święte prawo do tego, by mu się nie narzucać. Żeby jednak pies nie stanowił bariery do przejścia gdzieś, nie pozwalamy leżeć w przejściach, tylko uczymy odsyłania i przebywania na swoim miejscu, które pies powinien mieć w KAŻDYM pomieszczeniu, w którym przebywają jego ludzie: https://alaodjazza.pl/na-miejsce/

    Problem pojawia się w momencie kiedy zbliżam się w kierunku miski widzę że pies podkula ogon czując się niepewnie.

    Czyli ignorujesz tak widoczny sygnał i dziwisz się, że ona intensyfikuje prośby o odejście?

    Mogę podejść do miski i ją zabrać ale pies robi się agresywny w momencie kiedy dotknę go podczas jedzenia. Może to być tyłek. Im bliżej głowy tym bardziej robi się agresywna.

    Zaprzestań tych praktyk jak najszybciej, bo tylko burzysz jej zaufanie do siebie w tej sytuacji – najlepiej, gdybyś za każdym razem, jak się zbliżasz lub mijasz ją niedaleko miski lub jej posłania, dorzucał np kawałek parówki i szedł dalej. Nawet jak sztywnieje czy warczy. Po jakimś czasie takich regularnych praktyk ona zobaczy, że Twoje pojawienie się jest zapowiedzią DODANIA czegoś miłego, a nie prób zabierania jej jedzenia.

    Np kiedy członek stada chce przejśc koło niej jak leży i ją pogłaskać to zaczyna warczeć w momencie dotykania.

    I w ogóle, jaki członek stada?? Psy i ludzie nie tworzą stada 🙂 Psy nie rywalizują z ludźmi o pozycję społeczną, nie chcą być „alfą”, nie dążą do tego, by być zawsze najwyżej i mieć najlepiej.
    Oczywiście, jak nie ustalamy psu jasnych zasad, to pies się gubi i z tego wynikają późniejsze problemy z zachowaniem. Teoria dominacji jest nieprawdziwa i obalona już dawno przez samego jej twórcę 🙂

    Aby jej odczarować super gryzaki, możesz nauczyć ją wspólnego gryzienia, które opisuję w tym artykule. Ale jak już coś dajesz po prostu psu, to nie podchodź, chyba, że na tej samej zasadzie, jak z miską i posłaniem – podchodzisz tylko po to, by wrzucić kawałek kiełbaski i odchodzisz 🙂

    A do bezpośredniej pomocy na żywo to na pewno polecam Beatę i Piotra Leszczyńskich z Hissterii http://www.hissteria.pl 🙂
    Pozdrawiam!
    Chętnie poczytam o Waszych dalszych losach 🙂

  61. Patrycja pisze:

    Witam! Mam niespełna dwuletniego owczarka niemieckiego. Piesek od szczeniaka jest ze mną, u mnie w pokoju ma swoje miejsce, ze mną wszędzie jeździ. Od niedawna pojawił się taki problem: pies leży sobie na podłodze, gdyby do niego zagaduje to się cieszy, macha ogonem. Jak tylko usiąde koło niego to nagle sztywnieje, zaczyna warczeć, ogon w „pałąk”. Do innych domowników tak nie ma, tylko ze mną jest problem. Jak spróbować to naprawić? Pozdrawiam!

  62. Alicja Milewska pisze:

    Może po prostu nie lubi, gdy mu się przeszkadza w wypoczynku i kulturalnie prosi o odejście?
    Ja bym pilnowała, by pies leżał zawsze na swoim miejscu, a także zaniechała na jakiś czas podchodzenia do niego, gdy leży. Lepiej jest psa wołać (ale tak niezobowiązująco, żeby to nie była jakaś bezwzględnie obowiązująca komenda, bo wtedy pies ją po prostu wykona), wtedy jak podejdzie, to mamy pewność, że chce interakcji. Jeśli pies nie ma ochoty podejść, chce świętego spokoju 🙂
    Oprócz zmiany rytuału, możesz co jakiś czas, gdy leży, zbliżać się do niego po to, by dać mu np. kawałeczek parówki 😉 Pies dość szybko powinien skojarzyć, że Twoja bliska obecność zwiastuje super smaczki.

    Abstrahując jednak od powyższego, ja bym się zastanowiła, co takiego się zmieniło, że pies zaczął tak reagować… Może jakiś problem zdrowotny? Był prześwietlany pod kątem dysplazji?

  63. Patrycja pisze:

    Tak, pies miał robione zdjęcia, zarówno biodra jak i łokcie – zdrów jak ryba. Raczej nie chodzi o jego zdrowie, tylko ma problem ze mną. Inni domownicy mogą się na niego kłaść a Brego się będzie cieszył. W każdym razie zaczęłam dawać mu spokój, jeśli podchodzę to zawsze mam „coś dobrego dla Brego” i powoli jest lepiej, od kilku dni już nie warknął. Wydaje mi się, że mógł sobie wyrobić jakiś błędne skojarzenie w czasie zabawy kiedyśtam. Póki co staram się, żeby odzyskał zaufanie. Wprowadzam mu kliker do szkolenia, więcej nagród niż kar, chociaż z samego „fe” albo „nie” nie zrezygnuję. Widzę poprawę w każdym razie!

  64. Ania pisze:

    Witam. Mam kundelka ma 2 lata i rowniez ma problemy z warczenim przy jedzeniu, ale takze kopie miskę i nie.pozwala podejść chyba ze chce dołożyć mu jedzenia. Tak sama z gryzakami zakopuje je i siedzi przy tym miejscu i pilnuje. Mój piesek ma tez problemy z agresja, gdy ktos obcy lub z rodziny (ale nie domownik) podejdzie do mnie lub do mamy to psiak go atakuje, tak samo jest z innymi psami, gdy idziemy i pies mu sie nie spodoba to probuje go atakowac nawet jesli pies jest wiekszy . Weterynarz wyslal nas do behawiorysty, ale wolalabym tego uniknac, czy moglaby Pani cos na to poradzic? Dziekuje za przeczytanie i pomoc 🙂

  65. Alicja Milewska pisze:

    Cieszę się, że są postępy! 🙂
    Karzące „fe” czy „nie” można zastąpić sygnałem braku nagrody (u mnie E-E / NIE, który warunkuje się tak, żeby pies kojarzył to jako komunikat „nie tędy droga, stary”, a nie „przestań, bo Ci wp…..” 😉 Jest to o tyle lepsze, że sygnał braku nagrody informuje psa, że po prostu to, co chce osiągnąć nie uda mu się, ale nie zasiewa strachu przed opiekunem i nie burzy zaufania do niego, jak w przypadku karcącego krzyku. Poczytaj więcej o sygnale braku nagrody i innych komendach pomocniczych tutaj: https://alaodjazza.pl/przedluzanie/

  66. Alicja Milewska pisze:

    Droga Aniu, jak widać, Twój weterynarz to bardzo rozgarnięty człowiek! Koniecznie z czymś takim do specjalisty (w sumie ja też jestem behawiorystką / szkoleniowcem, więc jak widać aż tak się nie wzbraniasz przed tym zawodem 😀 ), bo z agresją do ludzi nie ma żartów i to nie są problemy na porady w komentarzach pod postem…. Skąd jesteś? Może mogę kogoś doradzić z Twojej okolicy? Jeśli nie, to możemy ostatecznie zrobić konsultacje przez Skype – w taki sposób też mogę zebrać szeroki wywiad, który jest niezbędny do podjęcia jakichkolwiek działań. Najlepiej by było psa zobaczyć na żywo, ale jeśli nie będzie nikogo godnego zaufania w Twojej okolicy (a nieodpowiednie osoby mogą sprawić, że Wasz problem się pogorszy, zamiast się poprawić), zdalne konsultacje na pewno będą najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.
    Wszystkie te zachowania wynikają z lękliwości psa, z braku poczucia bezpieczeństwa przy Was (pies nie czuje, że to Wy kontrolujecie sytuację i możecie go w razie czego ochronić)…. Co do problemów z jedzeniem, ja bym psu nie zostawiała miski, tylko dawała jedzenie z ręki (może też dostaje za dużo, jeśli nie zjada wszystkiego na raz? Często producenci karm zawyżają dawkę na opakowaniach) i tak samo gryzaki – wspólne gryzienie, jak opisałam w artykule. Daj znać, co postanowiłaś 🙂

  67. Ania pisze:

    Bardzo dziekuje z pomoc, jesli chodzi o problemy z jedzeniem to spróbuję metod z artykułu 🙂 . A jesli chodzi o behawioryste, to jestem z Krakowa 🙂 , a dokladniej okolice osiedla Kurdwanów;) .

  68. Ania pisze:

    Nie wiem czy to wazne ale piesek to kundelek i pochodzi z domu tymczasowego, trafil do nas w wieku 4-5 miesiecy. Aktualnie ma 2 lata i 4 miesiace

  69. Alicja Milewska pisze:

    Jak Kraków, to masz kilka fajnych miejsc 🙂 Olimpia i Andrzej Kłosińscy, Canid, Alteri,… 🙂
    Pozdrawiam!

  70. Alicja Milewska pisze:

    To na pewno ma znaczenie. Pierwsze miesiące psa rzucają długi cień na późniejszy rozwój i zachowania psa dorosłego…

  71. Ania pisze:

    Bardzo dziekuje za pomoc i pozdrawiam

  72. Iwona pisze:

    Witam,
    jestem posiadaczka prawie 2 letniego buldoga francuskiego.Od zawsze nie dał sie zblizyc do swojej miski z jedzeniem ktora bardzo łapczywie oprózniał.pracowałam nad tym roznymi sposobami ale nic sie nie sprawdzało ,karmienie z reki skończyło sie pogryzieniem reki .Stwierdziłam ze poprostu jest żarłokiem i zostawiam go w spokoju kiedy je i tyle.Było dobrze.Czasami zdarzło mu sie ugryzc ale to w momencie jak sie spinał i widziałam ze cos jest nie tak i próbowałam go mimo to dotknac.To zaczeło sie mniejwiecej jak skonczył rok.Zawsze mimo to lubił sie przytulac ,wtulac we mnie.
    Ale teraz doszło do tego ze nie jestem w stanie umyc mu oczu,robiłam to prawie codziennie i nie było zadnego problemu w zwiazku z tym, musze to robic z uwagi na jego fałdki.Taraz od tygodnia rzuca sie na moja reke jak dotykam mu głowy czy nawet szyi.To zreszta zawsze było miejsce nie za bardzo ulubione do miziania.Nie widze jednak powodów bo nie widac zeby go cos bolało.Dodam od razu ze nic sie nie wydarzyło co mogłoby zmienić jego zachowanie.
    Widze ze pies chodzi od kilku dni spiety ,rozdrażniony i jak go dotykam to nie rozluźnia sie.Boje sie go teraz chociaż jest małym psem.W przeciągu tygodnia ugryzł mnie dotkliwie juz 3 razy .Dodam ze nie było to zwykłe kłapniecie lecz atak.Musiałam sie bronic wiec go przycisnęłam do ściany aby mnie pościł.Czy mozliwe ze tak reaguje na okres cieczek u psów??
    Wybrałam sie wrecz do weterynarza i robie mu komplet badan.Weterynarz to zasugerował jak zobaczył jak on reaguje na zapach w gabinecie.Cały sie trząsł,dostał ślinotoku,i drgały mu mięśnie nóg.
    Weterynarz poradził ze jak zobaczymy wyniki to zobaczymy co dalej,ew.kastracja …:(
    Moze ja co robie nie tak ..Boje sie teraz dotknac własnego psiaka .POMOCY

  73. Alicja Milewska pisze:

    Droga Iwono – Wasz problem jest BARDZO poważny i nie nadaje się na doradzanie w komentarzach, absolutnie! Na pewno trzeba psa zbadać: krew: morfologia, biochemia, mocz pod kątem infekcji pęcherza, może prześwietlenie, by wykluczyć problemy z kręgosłupem. Na czym chodzi pies? Obroża/szelki? Jaka macie smycz? Automatyczna, zwykła? Pies ciągnie na smyczy?
    Moim zdaniem konieczna będzie wizyta behawiorysty, ponieważ Wasza relacja wisi na włosku, pies się Ciebie boi i nie ufa Ci, skoro gryzie. Ogólny opis wskazuje na bardzo niską pewność siebie i brak poczucia bezpieczeństwa psiaka 🙁
    Skąd jesteś, może mogę kogoś doradzić?

    Aha, obejrzyj także te filmiki o wczesnych sygnałach dyskomfortu i strachu, być może jeśli zaczniesz lepiej odczytywać jego sygnały, nie będziesz przekraczała jego granicy tolerancji:
    https://www.youtube.com/watch?v=-cGDYI-s-cQ&t=121s , https://www.youtube.com/watch?v=MLcjCSa2gZY&t=3s , https://www.youtube.com/watch?v=2oPoEwsU0sA&t=123s , https://www.youtube.com/watch?v=Fq1LdD4MJnk&t=2s

  74. aga_manka@wp.pl pisze:

    Witam! Mam podobny problem z psem jak ta Pani z powyższego posta, pies mam wrażenie rywalizuje z dziećmi o jedzenie, jest w trakcie szkolenia, pani behawiorystka zaleca ćwiczyć z dziećmi ale mam wrażenie że problem nigdy nie ustąpi raz jest lepiej raz gorzej poza tym kochana sunia : JRT

  75. Alicja Milewska pisze:

    Droga Agnieszko,
    a jak długo już stosujesz zalecenia behawiorystki? Pamiętaj, że na pierwsze efekty czasem trzeba czekać 2-4 tygodni.
    Jakie konkretnie zalecenia otrzymałaś?

  76. aga_manka@wp.pl pisze:

    Dziękuję za odpowiedź! Zalecenia stosujemy dziennie, mam trzech synów i z każdym ćwiczę coś, najgorsze jest dla mnie jak któryś z nich ma trzymać ucho wędzone np a ja Figę mam zapiętą na linkę, muszę ją mieć na lince bo w przypadku takich kości czyli mega skarbów ona działa bardzo szybko tzn jak terrier (jack russell) wygląda to tak zaczyna sobie obgryzać , relaksuje się nawet ale w którymś momencie chyba zauważa że ktoś z drugiej strony trzyma , zastyga patrzy i przegania nie wiem czy skończyłoby się z zębami wbitymi bo w takim momencie natychmiast robię jej korektę , i zabieram ucho , jeśli tylko „pyskuje” bez ataku zchłopak zabiera ale jak się suczka uspokaja oddajemy i robimy takie cwiczenia , raz jest dobrze , raz trzeba szybciutko kończyć, robię też tak : zamykam powiedzmy parówkę w ręku czekam aż przestanie obwąchiwać, otwieram i mówię zostaw jak zostawia daję komendę weź i to robi dobrze, ale jak już w poblizu jest chłopak zaczyna się niepokoić to widać, i teraz tak jak zaczyna zamiast na moją rękę łypać na syna podnoszę rękę do góry, jak wraca zainteresowanie ręką kontynuujemy, dzieciom też zostawia na komendę zostaw i jak zostawia jakiś smakołyk oni rzucają jej jeszcze lepszy, ale i tak pracy przed nami mnóstwo, wiem że najczęściej do takich „ataków” gdzie uszczypnęła dziecko dochodziło zawsze przy stole, klatkuję ją od 3 tygodni, zawsze spałą z nami w łóżku ale uparłam się i nauczyła się spać w klatce już nawet nie robi podchodow w nocy aby do nas przyjść, nie potrafię sobie poradzić z zamykaniem jej w klatce ale to może też dlatego że to jeszcze początek, w sytuacji jak przychodzą goście odsyłam ją na miejsce, jak się kończy ekscytować wychodzi z klatki ale potem w tym całym zamieszaniu widzę że jest zmęczona ale zamknięta nie zostanie bo drze się, ja jej wtedy oczywiście nie wypuszczam tylko czekam aż się uspokoi. Ostatnio myłam podłogi, stwierdziłam że dam jej łapę wędzoną przez klatkę, ale przywiązałam ją do linki treningowej i spuściłam ją przez szczebelki ale tak aby ją potem łatwo bez awantury odebrać i żeby ona całkowicie jej nie posiadła, zamknęłam klatkę i zajęła się pałaszowaniem na długi czas, skończyłam myć podłogi przyszłam powiedziałam dobry pies przez klatkę rzuciłam kawałek jakieś parówki i wciągnełam do góry nogę, obyło się to bardzo kulturalnie, ale jak wczoraj dawałam jej bezpośrednio przez klatkę ale z ręki , to po kilku minutach gryzienia zobaczyła że coś trzyma łapę z drugiej strony i rzuciła się ale oczywiście nic nie zrobiła bo klatka była zamknięta, odrazu powiedziałam jej „źle” i zabrałam skarb. Czasem mam dość naprawdę ale przychodzą dni gdzie bardzo ładnie pracuje, wykonuje komendy, pracujemy także nad ekscytacją przed spacerem muszę wtedy uzbrajać się w mega cierpliwość i zamieniem się w mega flegmatyka 🙂 Dużo by pisać , pracujemy codziennie nad czymś, dziękuję za uwagę Aga , Figa i chłopaki https://www.facebook.com/cspperra/photos/a.438320522908977.1073741825.329920957082268/1451534581587561/?type=3&comment_id=1454779984596354&notif_t=photo_reply&notif_id=1493195762385906

  77. Alicja Milewska pisze:

    Agnieszko…
    Czytam i ja tam nie widzę problemu z zasobami, tylko brakiem zaufania do Was… 🙁 Korekta i zabieranie? Smaczek na lince? Suka na lince? Jeśli psu coś dajemy, to dajemy. Jeśli pies zaczyna warczeć, podczas wspólnego gryzienia, to znaczy, że jeszcze nie jest gotowy na tak atrakcyjny gryzak – może warto zacząć od słabszego gryzaka oraz krótszego czasu trzymania? Tzn, jak chwilkę gryzie, dosłownie kilka sekund, to pochwalić bardzo wylewnie i oddać z hasłem PROSZĘ. Jeśli suka warczy i za to dostaje korektę, oduczamy ją warczenia, a nie sprawiamy, że bardziej nam zaufa. Kolejnym sygnałem komunikacji agresywnej jest kłapanie zębami. Jesteście pewni, że chcecie wyeliminować warczenie?? Ona warczy, bo czuje się niepewnie, a korekta i zabieranie tylko tę niepewność potęguje.

    Skąd jesteście?? Myślę, że koniecznie trzeba będzie zmienić specjalistę 🙁 Jakiekolwiek kary, korekty i innego rodzaju przemoc czy próba sił w szkoleniu daje dokładnie odwrotne efekty i jest pracą nad zachowaniami, czyli nad objawami. Przyczyna, czyli stan emocjonalny, pozostaje taka sama a przez niemiłe doświadczenia z nami tylko się pogarsza.

  78. Daria pisze:

    Dzień dobry. Ten blog to kopalnia wiedzy! 🙂 dziękujemy! Pomyślałam że spróbuję skonsultować problem który pojawia się u mnie dot. zachowania naszego 3 miesiecznego owczarka szwajcarskiego. Mały jest u nas 3 tygodnie. Pierwsze 2 były prawie bezproblemowe. Vuko nawet nie gryzl nas po nogach nie doskakiwal a na podgryzanie rak pomagała zabawka. Pies nie ma problemów z bronieniem zasobów. Miska, kość legowisko… wszystko jest ok. Szkolimy go pozytywnie. Żadne kary… zdarzyło się może z 4 razy ze był time out w lazience (po tym wychodzi i zajmuje się sobą w ogóle do nas nie przychodzi). Spacery są (były) ok, jak na szczeniaka to dobrze sobie radzi na smyczy. Ostatnio w ciągu 3 dni pojawił się problem, podgryzania i doskakiwania do nóg. Zarówno do mnie jak i partnera, ale do mnie czesciej. Ja tez czesciej sie z nim bawilam. W domu na takie zachowanie pomaga zabawka. Ok myślimy – nowy etap ;-). Ale to co chcialam skonsultowac pojawia się tylko do mnie – nie za każdym razem – a do partnera w takim ostrym wydaniu w ogole. Pierwszy raz to się zdarzyło jak trochę podbiegalismy razem na trawniku przed wejściem do klatki tam i spowrotem… jak tylko się zatrzymalam mały zaczął mnie gryźć po nogach ale naprawdę mocno i bez opamiętania. Próbowałam kucnac pokazać palec i „nie wolno” ale absolutnie żadnej reakcji. Totalny szał agresji. Myslalam ze odbiło mu bo chcial się bawić dalej wiec na następny spacer wezmę jakiś szarpak żeby przekierowac uwagę. Niestety potem drugi raz to samo staliśmy juz przy klatce niuchal sobie to i tamto. Odciagnelam go troche, ale delikatnie bez mocowania i nagle doskoczyl i zaczal mnie i gryźć bez opamiętania. Bez warczena czy sygnalow jakichkolwiek przed. Pokazywanie szarpaka w ogóle nie pomogło. Dostał naprawdę mega szału na mnie konkretnie wręcz agresji z warceniem szczekaniem i rzucaniem się. Nie miałam wyjścia, jak trzymać go krótko bardzo na smyczy od gory iod siebie żeby nie mógł doskakiwac bo pogryzlby mnie do krwi jak wtedy rano jak rozszarpal spodnie. Wygląda to mega agresywnie. Totalny amok o brak reakcji na nic. Mowie wtedy ze nie wolno probuje go zlapac absolutnie zero reakcji. Jak się uspokoił kazałam mu wykonać siad i waruj i bez problemu sie poddal. Problem w ogóle nie pojawia się w trakcie spaceru na razie tylko w okolicach wejścia do domu. Ale partner tego problemu nie ma wchodząc. Dodam, że wyciągamy mu z pyska niektóre przedmioty na spacerach, ale oboje…wiec zastanawiam się gdzie jest problem akurat ze mną. Baaaardzo niefajne to i myślę czy mogłabyś coś wskazać z opisu sytuacji o co chodzi albo chociaż jak mam reagować bo na time out nie ma szans. Będę naprawdę bardzo zobowiązana bo siedzi mi to i zżera trochę od środka 😉

  79. Alicja Milewska pisze:

    Droga Dario 🙂
    Bardzo dziękuję za miłe słowa!
    Opis szeroki, ale mimo to trochę trudno jednoznacznie stwierdzić, na czym właściwie problem polega. Najprawdopodobniej psiak się Ciebie przestraszył i pobudził się przy tym biegu, dlatego zaczął się wyładowywać na Tobie.

    Ale nie bardzo mam pomysł, dlaczego akurat tak zażarcie i dlaczego w okolicy wejścia do domu. Być może ogólnie z powrotem ma jakieś niefajne skojarzenia (minął jakiegoś strasznego sąsiada/klatka schodowa go niepokoi/wyładowuje emocje z całego spaceru pod koniec, itp). Może Ty swoją postawą go jakoś zachęcasz do tego… Trzeba by to zobaczyć.

    A skąd jesteś? Może warto, żeby ktoś na żywo Was zobaczył? Jeśli jesteś z Wrocławia lub okolic, ja chętnie się Wami zajmę ^^

    Tak na szybko, co możesz robić, to jak zaczyna do Ciebie doskakiwać, powiedz stanowczo NIE (ale nie krzycz, to nie ma być kara, tylko informacja), po czym dopnij go do czegoś smyczą i odejdź poza jego zasięg, odwróć się tyłem, stań z założonymi rękami i czekaj. Nie patrz, nie reaguj, całkowicie ignoruj, dopóki nie przestanie się szarpać i szczekać. Jak już jest spokojny, siedzi/leży (ale sam z siebie, nie po komendzie), wtedy podejdź powoli ignorując go dalej, bez słowa odepnij smycz i rusz do domu. Jak idzie spokojnie, możesz spokojnym tonem pochwalić „doobrze, dobry piesek” i tyle. Nie dawaj nic, nie dotykaj go.

    Ogólnie ja bym się przypatrzyła całości spaceru, jak wygląda… Oraz temu, jak się z nim bawisz.

    A to, że akurat na Tobie się wyżywa, można tłumaczyć dwojako – albo partnera się bardziej boi (być może w podobnej sytuacji skarcił go mocno słownie lub fizycznie? Albo ogólnie Tobie bardziej ufa) albo to Ty jesteś przez niego odbierana jako grożąca, bo jakoś nieświadomie wysyłasz sygnały ciałem, które psu się kojarzą z konfrontacją. Nie wiem, tego nie jestem w stanie określić na podstawie wpisu n stronie 🙂

    Z pozdrowieniami,
    Ala

  80. Sandra : ) pisze:

    Świetne rady dzięki 🙂
    Na pewno obejrzę pozostałe wpisy.

  81. Daria pisze:

    Witam, mam właśnie problem z warczeniem przy smakołyku. Trafiłam na Pani artykuł przypadkiem i chce zacząć ćwiczyć z mają psinka. Ale mam kilka pytań. Czy już pies przestał szarpać np. kość to czy od razu ja puszczamy czy chwilę ja trzymamy w dłoni? I jak często powtarzać te ćwiczenia? Dziękuję z góry za rady

  82. Alicja Milewska pisze:

    Cześć, Daria! 🙂

    Trzymamy chwilę, żeby przestał szarpać, a zaczął gryźć choć 2 sekundy i wtedy puszczamy – chcemy zbudować skojarzenie, że pies otrzyma smakołyk wtedy, gdy nie będzie nam go wyrywał 🙂 Powtarzasz zawsze, jak dajesz psu gryzaka i gdy masz czas. Im więcej okazji, tym szybciej pies zrozumie, ze trzymanie gryzaka jest fajne 🙂 Możesz nawet z początku używać takich bardziej kruchych mniejszych gryzaków, żeby mieć więcej okazji do ćwiczeń.

  83. Klaudia pisze:

    Witam serdecznie!
    Posiadam Goldena, w październiku 2 lata. Stosowałam już karmienie z ręki w okresie szczenięcym, nie dawało to rezultatów przy dłuższej pracy, szłam na wymianę którą też nie pomagała, potem próba zdominowania go, która pogorszyła sytuacje. Brak niewiedzy i doświadczenia spowodował konsultacje behawioralne która też za wiele nie pomogła. Problem jest przy bardziej wartościowych smaczkach, warczy i potrafi ugryźć każdego kto będzie się zbliżał, kręcił, przechodził. Czasem nawet jest tak, że podejdzie się przywitać z smaczkiem w pysku i po chwili ryk, czasem nawet smaczek może leżeć pare metrów od niego, przyjdzie sam z siebie zeby pogłaskać przy próbę pogłaskania jest próba ostrzeżenia. Piesek nie ma swojego miejsca, wszystkie swoje posłania, legowiska zagryzł . Od szczeniaka wgl nie chciał leżeć na legowisku, nawet jak pada komenda na miejsce pójdzie położy sie a po chwili zmienia miejsce. Problem jest poważny bo już doszło do kilku pogryzień w rodzinie i współlokatorów z którymi mieszkałam. Umie czekać na posiłek, je na komendy wtedy kiedy pozwalam „możesz” czyli zawsze przy podaniu miski siada i czeka aż pozwolę. Problem jest też z oddawaniem rożnych znalezisk, ale nie aż tak duży jak agresja, kiedy je coś dobrego, albo posiada coś dobrego.

  84. Alicja Milewska pisze:

    Cześć, Klaudia! 🙂
    Dziękuję, że zwracasz się do mnie ze swoim problemem.
    Na pewno psiak ma problem z poczuciem bezpieczeństwa i zaufaniem do Ciebie w sytuacjach ze swoimi „skarbami”. Na pewno ma w sobie ogromnie dużo frustracji, jeśli zniszczył swoje legowiska… Ogólnie zbadałabym też biochemię krwi i tarczycę, a także prześwietliłabym stawy i kręgosłup, żeby wykluczyć przyczyny zdrowotne agresywnych zachowań.
    Odniosę się do Twojego zdania:

    Czasem nawet jest tak, że podejdzie się przywitać z smaczkiem w pysku i po chwili ryk, czasem nawet smaczek może leżeć pare metrów od niego, przyjdzie sam z siebie zeby pogłaskać przy próbę pogłaskania jest próba ostrzeżenia.

    Myślę, że kluczowa jest tu błędna interpretacja psiego zachowania:
    pies przychodzi, by ZADEMONSTROWAĆ znalezisko i co najwyżej usłyszeć, że ma super coś, a nie by być dotykanym 😉

    Z kolei jeśli gryzak leży daleko od Was, pies przychodzi raczej oznaczyć Cię zapachem (a nie łasi się i prosi o głaski), by wskazać Ci, że jesteś dla niego problemem w odniesieniu do zasobu i zatrzymać Cię, byś nie podchodziła bliżej. Dotykanie go wtedy jest przez niego odbierane jako konfrontacyjne zachowanie z Twojej strony, dlatego atakuje.

    Myślę, że Wasza relacja może mieć więcej takich „rys” do załatania, tym bardziej, jeśli uciekałaś się do metod awersyjnych 🙁 Skąd jesteś? Może będę mogła polecić kogoś sensownego do pracy na miejscu? Myślę, że tylko ktoś, kto dobrze „ogarnia” komunikację psią może tu pomóc, bo problem nie leży w posłuszeństwie, tylko z nieodpowiedniej interpretacji jego komunikatów i w Waszej nie do końca prawidłowej i opartej na zaufaniu relacji.

    Możemy się też umówić na konsultację telefoniczną: https://alaodjazza.pl/konsultacja-telefoniczna/, podczas której zbiorę szeroki wywiad i znajdziemy wspólnie rozwiązanie.
    Polecam tez przesłuchać nasz ostatni odcinek o zabawie, który nagraliśmy z Irkiem:
    https://youtu.be/vMiTtEuW4w8

    Na pewno nie powinien dostawać tak całkiem dla siebie dużych gryzaków, których nie jest w stanie zjeść „na raz” i zostawia je np. na drugi dzień. Jeśli dajesz mu gryzaka, na chwilę obecną robiłabym to albo tylko z ręki (jak opisywałam w artykule we fragmencie o „wspólnym gryzieniu”) albo zamykając go w jakimś pokoju na czas zjedzenia smaczka.

    Czekam na kontakt! 🙂

  85. Klaudia pisze:

    Ja odnośnie Goldena! Dziękuje Pani za odpowiedz z pewnością w najbliższym czasie się skonsultuje z Panią. Na dzień dzisiejszy jestem w rozjazdach, jeszcze do końca nie wiem czy na dłużej zostanę w Gdańsku czy w Szczecinie. 6 sierpnia mamy kastrację, oraz czekamy na wyniki o podejrzenie tarczycy. Mam nadzieje że po tym wszystkim znajdzie się dla nas rozwiazanie jak pracować nad naszym zaufaniem. Pozdrawiam!

  86. Alicja Milewska pisze:

    Jasne, czekam na wieści! 🙂

  87. Klaudia pisze:

    Witam Serdecznie!
    Niestety, nasz stan agresji się znacznie pogorszył. Doszło do dwóch poważnych ataków, podczas dotykania psa pies atakuje. Wyniki wyszły pozytywne, dzisiaj skonsultowaliśmy się z szkoleniowcem nie mamy za dobrych wieści. Na dzień dzisiejszy decydujemy się na dom zastępczy dla niego. Zachowanie się pogorszyło, sposób pracy jaki dostaliśmy nie jest w stanie do zrealizowania. Ponieważ z racji na obowiązki które mamy poza posiadaniem pieska nas trochę ograniczają. Mamy bardzo duży problem, bo agresja jest już na tyle niespodziewana że tak naprawdę nie wiemy kiedy zaatakuje. Cały czas trzeba z nim być na dystans zero dotykania. Jeden dotyk będzie okej a za drugim razem się rzuci. 😞 Tragedia

  88. Alicja Milewska pisze:

    Myślę, że psa trzeba przede wszystkim przebadać. Obowiązkowo prześwietlenia kręgosłupa i stawów, biochemia krwi + tarczyca, być może jakieś badania neurologiczne. Nieważne, czy psiak zostanie z Wami, czy pójdzie do nowego domu – ten problem trzeba zdiagnozować porządnie… Trzymam mocno kciuki za Was i życzę powodzenia!

  89. Julia pisze:

    Jakiś czas temu dostałam półdziką „dingowatą” suczkę, miała już wówczas 4 miesiące. Dzisiaj po 2 latach nie oddałabym jej za żadne skarby świata, ale był okres, kiedy męczyłam się okropnie z wychowaniem jej, nie tylko odnośnie warczenia przy misce. Nie znałam dobrze warunków, w jakich wcześniej się znajdowała, ale na początku dosłownie atakowała własne tylne łapy, gdy dostawała kość. Dodatkowym problemem jest jej niezwykle uparta natura.
    Do karmienia podeszłam więc w sposób intuicyjny i, jak się okazuje, chyba nie popełniłam zbyt wielu błędów, wszystko ze spokojem, żadnych krzyków czy nerwów, zawsze milutko.
    Nie chciałam też „łamać” tego jej charakterku. Długo jadła z ręki, nie warczy, mogę wyjmować jej jedzenie z pyska.
    ALE zanim podejdzie do miski, musi oblatać wszystkich domowników, żeby ją pogłaskać, wytulić i dopiero wtedy rusza w stronę jedzenia. Jeśli nie dostanie takiego „zaproszenia”, to zdarza się, że zwyczajnie obraża się, a nawet wychodzi sobie na łowy i nic nie je (a jest raczej niejadkiem). Gdy karmię ją z ręki i coś mi wypadnie, to patrzy na mnie i czeka, aż podniosę, bo nie ruszy (a nie uczyłam jej tego). Czy to efekt nadmiernego rozpieszczenia?

  90. Alicja Milewska pisze:

    Cześć, Julia! 🙂
    Dziękuję za komentarz! 🙂 Rzeczywiście, to dość ciekawy przypadek. Raczej unikałabym myślenia o jakimkolwiek psie w kategoriach „rozpieszczenia”. Trudno mi jednoznacznie zinterpretować jej zachowanie,m gdy go nie widzę… Można by je traktować jako formę uzyskania akceptacji, potwierdzenia, że bezpiecznie może zjeść, być może stanowicie nadal dla niej problem, będąc w okolicy jedzenia. Jeśli nie dostanie „przyzwolenia”, to widocznie nie decyduje się jeść – to raczej nie obrażenie się (psy się nie obrażają), tylko stres, niepokój, obawa? Często pies, który ociera się o człowieka, po prostu chce zostawić na nim swój zapach – to może być sygnał „jesteś dla mnie problemem” w kontekście np. zasobu, który pies chce uzyskać. Może być tak, że upewnia się, że naprawdę macie przyjazne nastawienie i aprobujecie to, że może zjeść. Nie wiadomo, jakie ma za sobą doświadczenia, ale skoro problem był tak poważny na początku, z pewnością musi mieć bardzo złe 🙁
    Robiłabym nadal to, co robicie, być może warto wprowadzić więcej „wspólnego gryzienia”, które opisane jest w tekście? 🙂

  91. Ewa Z. pisze:

    Dzień dobry! Tworzy Pani wspaniałe treści! Byłabym bardzo wdzięczna za Pani sugestie / interpretacje w temacie agresji (?) przy misce prezentowanej przez młodego, 9 miesięcznego teriera walijskiego. Mamy go odkąd skończył 8 tygodni. To super psiak – towarzyski, aktywny i bardzo szybko się uczy! Niestety odkąd skończył o.k. 4,5 miesiąca przejawia zachowania agresywne – najcześciej w bardziej lub mniej bezpośrednim związku z jedzeniem (wystarczy że pies antycypuje że dostanie jedzenie – np. siedzi u tesciowej w kuchni i wącha zapachy, potrafił z nienacka ugryźc szwagra, do którego sam podszedł merdając ogonem, a pogłaskany ugryzł) lub naruszeniem jego przestrzeni / niechciany dotyk (np.podczas wycierania łap). Mamy na koncie już kilka ugryzień 🙁 Skorzystaliśmy już z kilku konsultacji behawiorystycznych i pracujemy z pieskiem. Najnowsza wersja jest taka, że pies jest bardzo wrażliwy i jego agresja wynika z obaw różnych jako wypracowana przez niego metoda.
    Natomiast jest jeden aspekt, którego nie potrafię zrozumieć i nikt dotad tego nie wytłumaczył. Otóż pies dostaje rano po spacerze sucha karme do miski. Przed podaniem posiłku prosze go o kilka komend (typu siad, daj łape), następnie ma zaczekać (już nawet nie musze dawac komendy „zostań”) aż postawię miskę w jego kąciku (ma wydzielona przestrzeń pod schodami, oddzieloną małym płotkiem). Jak postawię miskę to odsuwam się nieco i mówie „OK, możesz”. Co jest dziwne pies podchodzi z początkowym ociaganiem jakby (ja w tym czasie ide na piętro lub do kuchni obok) nastepnie rzuca się dość gwałtownie na jedzenie, bierze kilka kęsów i startuje do mnie. To jest takie bardzo szybkie podbiegniecie wprost do mnie, które ja aodnieram jako agresywne, nie jest wtesy zrelaksowany. Poczatkowo podbiegał i z warknieciem lekko gryzł mnie w palec od nogi. Teraz podbiega z zatrzymaniem tuż przy mnie, a wczoraj wyskoczył na mnie – w sensie oparł przednie łapy i szczeknał niezbyt przyjaźnie.. Dziś na tomiast pędem pobiegł za mna na schody na górę co wczesniej także nie miało miejsca (gdy wychodziłam na górę jadł spokojnie do końca). Przyznam ze bardzo mnie to stresuje. W takich sytuacjach robie zamrożenie i sie nie ruszam, czekam az pies odejdzie. Wydaje mi się że to się nasila. Nie rozumiem o co chodzi psu. Nigdy nie zabieraliśmy mu miski, nie drażniliśmy sie raczej była zasada jak pies je to sie mu nie przeszkadza. Jako mały szczeniaczek na poczatku nie chciał jeść i wręcz siedziałam z nim przy misce i jadł dopiero gdy miałam groszki z miski w ręku tuż nad miską. Tak go nauczyłam samodzielnego jedzenia. Potem przez dłuższy czas było w porządku. I odkąd skonczył 4,5 m-ca to zaczeły sie jazdy.. miewał epizody obrony zasobów, ale teraz potrafi do mnie przyjść z gryzakiem i podac żebym mu trzymała jak żuje (mało atrakcyjny gryzak, taki wegański, z którym ćwiczyłąm podawanie mu go i przytrzymywanie zanim oddam na własność jak w Pani artykule – czyli podziałąło 🙂 ). Bardziej atrakcyjne zjada sam, pod stołem. Oczywiście pewnym rozwiązaniem jest całkowita rezygnacja z miski (przy jedzeniu z reki jak dotąd nie ma problemów, wieczorną porcję po prostu przetrenowujemy), ale szczerze mowiąc, ponieważ nie rozumiem przyczyn, to boje sie że np. za chwilę „spalimy” sobie jedzenie z ręki … Czy miałaby Pani dla mnie jakieś sugestie? Z góry dziekuję za pomoc. Pozdrawiam, Ewa

Skomentuj Andrzej

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *