+48 888 516 466
kontakt@alaodjazza.pl

Cykl „Szkolenie Psów” Przychodzenie na zawołanie

Created with Sketch.

Przychodzenie po zawołaniu jest jedną z najważniejszych umiejętności, jakie powinien posiąść nasz pies. W skrajnych przypadkach może nawet uratować mu życie (np. kiedy psiak pędzi wprost na ruchliwą ulicę), a ogólnie zapewnia miłą i niekłopotliwą codzienność spacerową, która nam i psu daje dużo satysfakcji i poczucia bezpieczeństwa.

Miasto

O ile w warunkach wiejskich/podmiejskich można by było jeszcze tolerować to, że pies nie do końca nas słucha i przychodzi, kiedy mu się podoba, o tyle w mieście jest to sytuacja niedopuszczalna. Raz, że naszego psa mogą spotkać różne zagrożenia, zwłaszcza związane z ruchem ulicznym, a dwa, że w mieście jest takie zagęszczenie różnych psów i ludzi, że czasem lepiej, aby nasz pies do niektórych nie podbiegał.

Drugim ważnym czynnikiem jest potencjalne zagrożenie/obawa, jakie może wywoływać nasz pies – nie każdy życzy sobie, aby podbiegało do niego obce zwierzę, nawet w przyjacielskich zamiarach. Ktoś może mieć chorego/agresywnego/lękliwego psa na smyczy, a samowolne podejście naszego może zniweczyć wielotygodniowy proces pracy nad psem problemowym. Jeśli dodatkowo mamy dużego psa, może on niechcący zrobić krzywdę osobie starszej czy dziecku tylko poprzez ekspresyjne wyrażanie radości.

Mając świadomość, że możemy psa psa odwołać w każdej sytuacji sprawia, że ufamy naszemu zwierzęciu, w związku z czym ma ono więcej wolności i swobody. Otoczenie także lepiej odbiera psiaka, który słucha swojego właściciela: matki czują się bezpieczne o swoje pociechy, staruszki nie boją się, że pies podetnie im nogi, a ludzie z zasmyczonymi psami odetchną z ulgą, kiedy biegnący wprost na nich taran nagle zawróci w miejscu i pomknie do właściciela po jednym zawołaniu.

Wieś /okolice podmiejskie

Jak już napisałam, na wsi, gdzie nie ma aż takiego zagęszczenia mieszkańców, a samochód przejeżdża raz na godzinę, przywołanie nie jest już tak bezwzględnie wymagane. Wiemy, że jest mała szansa, aby naszemu psu coś groziło lub on groził komuś/czemuś, więc nie czujemy trwogi, gdy pies ignoruje nasze wołanie.

Sytuacja zmienia się jednak znacznie, kiedy weźmiemy pod uwagę okolicę zalesioną lub z polami uprawnymi/łąkami, na których często można spotkać dziką zwierzynę: sarny, dziki i zające, czy chociażby hałaśliwe bażanty. Większość psów ma w różnym stopniu wykształcony instynkt pogoni, a co za tym idzie, pies jest w stanie zapamiętale gonić zwierza przez dość długi odcinek, brnąc przez krzaki i ciernie. Nawet jeśli zwierzyny nie dogania, to sama pogoń jest szalenie wzmacniająca oraz potencjalnie niebezpieczna dla psa – biegnąc, nie zważa na ostre krzewy, gałęzie, zagłębienia w terenie czy rozstawione w lesie sidła. Drugim niebezpieczeństwem jest to, że pies zapędza się nie raz w nieznaną okolicę,  pokonując pełnym biegiem nierzadko kilka-kilkanaście kilometrów. Powrót może sprawić mu problem, co jednak wcale nie zniechęci go do ponowienia takiej „przygody”.

Jednak najbardziej drastycznym skutkiem leśnych ucieczek naszego psa jest możliwość odstrzelenia go przez myśliwych, opiekujących się danym terenem. Zazwyczaj nikt nie dochodzi do tego, czy pies jest czyjś, czy to półdziki osobnik. Liczy się to, że regularnie straszy zwierzynę i jeśli nie zagraża jej bezpośrednio, to pośrednio już tak. Takie zwierzęta jak sarny są bardzo wrażliwe na stres i ciągłe gonitwy naszego psa mogą przyczynić się do zmniejszenia płodności zwierząt, wymuszonych migracji na inne tereny czy nawet ich śmierci.

Jak to zrobić?

Są różne sposoby na naukę psa przychodzenia na zawołanie, postaram się tutaj jak najbardziej zrozumiale je opisać. Jednakże recepty i techniczna strona nie wystarczą, żeby pies przychodził chętnie. Przede wszystkim psiak musi nam ufać, musi nas lubić i musi nas kojarzyć z przyjemnościami, a nie ich końcem.

Najlepszym sposobem na to, by pies po naszym zawołaniu uciekł jeszcze dalej, jest zapinanie go znienacka na smycz, gdy tylko pojawi się w zasięgu naszej ręki. Drugim najlepszym sposobem jest robienie psu wymówek i udzielanie reprymendy, jak już w końcu do nas przyjdzie.

Jak więc postępować? Co robić, aby pies tylko marzył o tym, byśmy go zawołali?

1) Graj fair w przypadku smyczy

niech pies wie, że zostanie zapięty na smycz, ale niech ten moment kojarzy mu się miło i nie oznacza straty wolności. W tym celu często zapinajmy psa podczas spaceru po to, aby go za parę kroków odpiąć. Po każdym zapięciu na smycz powinniśmy go sowicie chwalić oraz nagradzać pysznościami lub zabawą – pokażmy psu, że ten moment jest fajny, a widok smyczy łączy się z samymi przyjemnościami. Mało tego, za parę kroków znowu może biegać dalej.

Jeśli udało nam się już skutecznie zrazić psa do smyczy i teraz na jej widok pies ucieka, a my musimy go gonić przez pół osiedla, ćwiczenia ze smyczą warto zacząć w domu – niech smycz będzie obowiązkowym akcesorium przy każdym posiłku, zabawie i innych miłych czynnościach. Gdy tylko smycz znika – znikają przyjemności. Stopniowo ćwiczymy odpinanie i zapinanie coraz dalej od domu: na klatce schodowej (w przypadku wyjątkowo opornych psów można spróbować najpierw w windzie – mniejsza powierzchnia do ucieczki 😉 ), w przydomowym ogrodzonym ogródku, itp.

Dopóki nie nauczymy psa, że smycz jest fajna i że na zawołanie warto przyjść, powinniśmy ze względów bezpieczeństwa prowadząc naszego pupila na 15-20-metrowej lince.

2) Ciesz się za każdym razem, gdy pies do Ciebie przyjdzie po zawołaniu

i to nie tak o sobie byle jak, tylko tak, jakby nasz pies przybiegł wprost spod kół rozpędzonej ciężarówki! Chwalmy go, czochrajmy, obdarowujmy smaczkami, bawmy się i co tylko pies jeszcze uwielbia. To go utwierdzi, że ZAWSZE jest miło wracać do właściciela, że nawet jak pies się zawąchał czy „udał głuchego”, to niepotrzebnie zwlekał, bo tutaj takie cuda!

Czy wolimy jeździć do cioci, która zawsze cieszy się z naszej wizyty, nawet gdy ta zdarza się raz na rok? A może do takiej cioci, która od progu narzeka, że czemu tak rzadko ją odwiedzamy, że w ogóle chyba zapomnieliśmy o „drogiej ciotce” i ma nadzieję na rychłą poprawę, a tak poza tym, to moglibyśmy porządnie się odżywiać, bo straszne z nas szkielety.

Hm? 🙂

Tak samo postrzega to nasz pies – jeśli po przyjściu do nas czeka go negatywne nastawienie z naszej strony, a czasami nawet kara, to utwierdza się w przekonaniu, że nie ma sensu do nas wracać, bo czeka go coś niemiłego. Dlatego za każdym razem zwleka dłużej, a jak już wróci, to wygląda, jak kupka nieszczęścia – wtedy mówimy „aha! Wie, ze źle zrobił”!,  jednak pies wygląda tak, bo po prostu oczekuje tych negatywów z naszej strony.

3) Bądź nieprzewidywalny i zawsze miej asa w rękawie

jeśli nasz pies za każde przyjście na zawołanie dostaje psie ciasteczka, w końcu może nauczyć się zastanawiać – czy aby na pewno opłaca się pójść do Pańci po ciasteczko..? A może lepiej zostać z psimi kumplami? O, a co tam tak ładnie pachnie?

Jeśli zawsze stosujemy jeden typ nagrody, stajemy się dla psa przewidywalni i nudni, co z kolei pociąga za sobą ryzyko, że pies przyjdzie, jak mu się zechce albo w ogóle przestanie przychodzić, bo dana nagroda przestanie nią być. Dlatego powinniśmy się starać jak najbardziej urozmaicać nagradzanie naszego psiaka: raz zabawa, raz coś dobrego, raz wspólne szukanie fajnych zapachów, czasem wspólne bieganie czy zapasy, czasem pozwolenie pobiegnięcia do psiego kumpla, a czasami… tylko dobre słowo 🙂

Im większą różnorodność wprowadzimy, tym chętniej nasz pies przybiegnie, bo zawsze będzie ciekaw, co tym razem dlań mamy. Zdarza się co prawda, że bywają psiaki o jednorodnych upodobaniach – np. nie interesuje ich nic innego, niż zabawa. Albo jedzenie – tylko smaczki i nic więcej! Tu także mamy możliwość urozmaicać nagrody – zmieniajmy co jakiś czas rodzaj smakołyków/zabawek. Czasem miejmy dla naszego psiaka żółty serek, czasem śmierdzący żwacz wołowy, czasami pasztet do lizania, a jeszcze innym razem suchą karmę. Można zaszaleć i co jakiś czas ugotować psu wątróbkę lub serca, które w każdym mięsnym można dostać albo jeśli jesteśmy miłośnikami pieczenia, możemy upiec psu świetne ciasteczka wątróbkowe 🙂

Tak samo sprawa ma się z zabawkami – raz piłeczka, raz szarpak, raz piłka na sznurku, a czasem po prostu stary poczciwy patyk, a może niekiedy ukochany pluszowy misio naszego psa, z którym śpi?

Bywają i psy, których ani jedzenie specjalnie nie rusza, ani zabawki, czasem ucieszą się z naszego „dobry pies” i raz machną ogonem, gdy je głaszczemy, z kolei mogłyby wąchać w nieskończoność. Królestwo zapachów ma dla nich największą wartość i nic jej nie przebije. To dobrze! 🙂 Pies ma nos po to, aby wąchać. Naszą rolą jest jednak pokazać psu, że może to robić z nami i nawet jest fajniej – jeśli wąchacz do nas przyjdzie, pobiegnijmy w jakąś stert liści i pokażmy mu „a co tu pachnie?”, palcem rozgarniając liście. Pies powinien zaraz żywo zainteresować się „znaleziskiem”. Możemy nauczyć się układania śladów i tropić wspólnie z psem.

4) Niech to pies pilnuje Ciebie, a nie odwrotnie

żeby to psiak zwracał baczną uwagę na to, gdzie jesteśmy, powinniśmy wprowadzić nutę niepewności na nasze spacery. Gdy psiak się zawącha lub biega sobie beztrosko, my znienacka się schowajmy – za drzewem, murkiem, krzaczkiem, itp. Poczekajmy chwilę, aż pies się zorientuje, że nas nie ma – pozwólmy mu chwilę nas poszukać, niech nasz pies się zmartwi. Jednak nie czekajmy, aż wpadnie w panikę – nie chcemy, żeby odłączył myślenie, a by tylko poczuł się lekko niepewnie. Jeśli pies dłuższą chwilę biega w tę i z powrotem, pomóżmy mu, wołając go – mamy jak w banku, że przybiegnie najprędzej, jak umie – wtedy oczywiście się cieszymy, nagradzamy, chwalimy, bawimy, po czym idziemy sobie dalej, jak gdyby nigdy nic. Sposób działa, gdy nie jest powtarzany co chwilę – pies ostatecznie głupi nie jest i dość szybko zorientuje się, że znowu mu się schowaliśmy, przez co zmaleje jego motywacja do szukania.

UWAGA! To ćwiczenie przeprowadzamy tylko i wyłącznie na terenie bezpiecznym – z dala od ulicy, placów zabaw, zagród zwierząt (konie, krowy, itp) czy jakiegokolwiek miejsca, gdzie naszemu psu mogłaby stać się krzywda. Najlepiej na pierwszy test wybrać teren ogrodzony, bo gdyby okazało się, że nasz pies od razu wpada w panikę, nie będzie problemu, by go złapać i nic mu się nie stanie.

Nieco bezpieczniejszą metodą jest po prostu nieoczekiwane zmienianie kierunku marszu – wszystko wskazuje na to, iż pójdziemy prosto, a my CYK! i w lewo schodząc z parkowej ścieżki. Nie mówimy nic do psa, nie wołamy go, nie pokazujemy, że zaraz pójdziemy gdzie indziej. Jeśli pies zdziwiony podchodzi do nas, chwalimy go wtedy i sowicie nagradzamy.

Po wprowadzeniu powyższych ćwiczeń w życie, z pewnością po jakimś czasie zauważymy, że nasz pies częściej na nas zerka, trzyma się bliżej i nim odbiegnie upewnia się, że idziemy tam, gdzie on uważa, że idziemy.

A teraz techniczna strona przywołania. Podam parę przepisów, jak rozpocząć naukę komendy oraz jak tę komendę wprowadzić w życie i utrwalić:

PRZYWOŁANIE UWARUNKOWANE KLASYCZNIE

Poniższe opracowane w oparciu o metodę Shirley Chong (tłum. i opracowanie Barbara Waldoch, źródło: http://dogs.gd.pl/kliker dostęp do: 2010r).
Klasyczne uwarunkowanie przywołania ma na celu nauczenie psa 'pamięci mięśniowej’, tak żeby po wydaniu komendy mięśnie 'same’ zwracały się w kierunku przewodnika (refleks), zanim pies będzie się miał czas nad tym zastanowić. Pozornie zabiera to bardzo dużo czasu, ale tylko pozornie. Sesje mogą być krótkie i w każdej można swobodnie zrobić 100-150 powtórek. Jeżeli zrobi się to 3 razy dziennie, to w przeciągu tygodnia mamy już 3150 przywołań!

1. Wybieramy sobie komendę. Mechaniczny dźwięk jest najlepszy, bo jest zawsze taki sam, ale ciężko mieć zawsze przy sobie gwizdek. Używa się tej komendy(DO MNIE lub WRÓĆ lub CHODŹ lub COME – zależy, co masz teraz i na co już on nie reaguje. Musi być nowa komenda) początkowo wyłącznie wtedy, kiedy wiemy że pies ją wykona (na co dzień możemy mieć inną – Twoja „spalona”, którą pies nie zawsze wykonuje )
2. Wybieramy NAJLEPSZY możliwy smakołyk.
3. Zaczynamy w najnudniejszym miejscu w domu. Zwykle w łazience. Dajemy komendę(np. WRÓĆ) i dajemy smakołyk.
4. Ponieważ jesteśmy w bardzo nudnym miejscu, pies zrobi co chcemy (w dodatku dajemy mu za darmo pyszne smakołyki). Powtarzamy to 150 razy 3 razy na dzień.
5. Smakołyki muszą być MALUTKIE.(najlepiej pierwsze 3 sesje zrobić na głodnym psie, czyli jedynym jedzeniem w tym dniu będzie pasztet wydawany w sesjach)
6. Wołamy podobnie do tego, jak będziemy wołać na dworze, tylko nieco ciszej. Nie oczekujemy od psa siadu czy jakiejkolwiek innej konkretnej czynności po tej komendzie, ale bycia przy nas.
7. Idziemy do drugiego najnudniejszego miejsca w domu i powtarzamy punkt 4. Przez następny tydzień idziemy do wszystkich pomieszczeń w domu po kolei i powtarzamy to samo.
8. Bierzemy psa na długą smycz i wychodzimy poza dom, najpierw do najspokojniejszego miejsca jakie możemy znaleźć. Powtarzamy punkt 4. Robimy podczas tego tygodnia przynajmniej dwie sesje dziennie na dworze na smyczy i jedna w domu (bez smyczy).
9. Z psem na smyczy jak poprzednio, chodzimy codziennie ćwiczyć do nowego miejsca na dworze. Początkowo pies może być rozproszony, ale potem się skupi na nas. Jeżeli pies jest bardzo rozproszony w nowych miejscach, podnosimy wartość smakołyków i przegładzamy psa – jedynym dostępnym jedzeniem są smakołyki wydawane w sesjach.
10. Ćwiczymy ciągle też w domu, używamy różne nagrody, zwiększamy odległość z której wołamy psa (przynajmniej pierwszy raz, bo po pierwszym przywołaniu pies i tak nas nie odstąpi).
11. Zakładamy psu smycz jak poprzednio, ale w domu i ćwiczymy bardzo rozpraszające sytuacje. Np. miska z jedzeniem na podłodze, ktoś rzucający piłeczkę, jedzenie itp. Im więcej wymyślimy rozproszeń, tym solidniejsze będzie przywołanie.
12. Rozproszenia najpierw w większej odległości, potem obok psa. Kiedy pies nie zwraca uwagi na rozpraszanie w domu, wychodzimy z tym na dwór. Jeżeli pies jest rozproszony i nie zwraca na nas uwagi, mamy kilka opcji na tym etapie.
13. Zwiększamy odległość od rozpraszacza i przeczekujemy. Pies jest na smyczy i nigdzie nie pójdzie. Jeżeli w 'rozsądnym’ czasie się odwróci i przyjdzie, klik/smakołyk. Jeżeli nie, odciągamy go lekko smyczą od rozpraszającej sytuacji, tak żeby się odwrócił i odchodzimy jeszcze kawałek.
14. NIGDY NIE SZARPIEMY ZA SMYCZ jeżeli pies jest rozproszony. Jeżeli nie odnosimy sukcesów na tym etapie, to oddalamy się od tej rozpraszającej sytuacji, bo jesteśmy za blisko.
15. Zakładamy psu długą linkę(15m), ale nie trzymamy w ręku (żeby psu się nie wytworzył obraz przewodnika z linką). Warto założyć rękawiczki, żeby sobie nie 'poparzyć’ rąk w razie czego.
16. Kiedy pies się LEKKO zainteresuje czymś innym niż nami, dajemy komendę. Jak tylko się do nas zbliża, wydajemy wesoły okrzyk DOBRY PIES!).
17. Powtarzamy WIELE razy. Zmieniamy miejsca ćwiczeń, rozpraszające sytuacje. Im więcej wybierzemy rożnych miejsc do ćwiczeń, tym lepsze będzie przywołanie psa.
18. Zaczynamy od znanych miejsc i mniej rozpraszających. Jeżeli daliśmy komendę i pies to zignorował, stajemy na linie i idziemy po niej bliżej psa, udając, że nic nie robimy. Pies zauważa, że nie może się poruszać do przodu, ale to nie ma nic wspólnego z nami.
19. Kiedy jesteśmy bliżej, dajemy znowu komendę (kiedy jesteśmy pewni, ze pies ja wykona – komenda bez reakcji psa może się pojawić TYLKO RAZ) – jak wykona, chwalimy „dobry pies”.
20. Chwalimy i nagradzamy zawsze.
21. Celowo aranżujemy rozpraszające sytuacje (np. obecność innych psów, zwłaszcza bawiących się). Umawiamy się z kimś, czyje psy warują na każdą komendę. Jeżeli nasz pies nie przyjdzie na pierwsza komendę, tamte psy dostana komendę 'waruj’, co je czyni od razu nudnymi.
22. Ćwiczenia z innymi psami zaczynamy na krótszej smyczy, z większej odległości, potem bliżej, potem na lince z dala, potem na lince bliżej.
23. Kiedy mamy opanowane przychodzenie na lince, powtarzamy całość zaczynając od niewielkich rozproszeń bez linki.

Ten przepis przeprowadzony od początku do końca, według instrukcji gwarantuje u psa idealne przywołanie.
Wydaje się być czaso- i pracochłonny, ale to tak naprawdę tylko 15 minut dziennie(3 sesje po ok. 5 min) w okresie w domu, a potem mniej więcej tyle samo na każdym spacerze.

Ćwiczenia z przywołania psa, również przerabiamy na szkoleniach grupowych, gdzie każdy uczestnik pod moim okiem ma szanse poćwiczyć oraz pochwalić się efektami na kolejnych zajęciach.

ZABAWA W PRZYWOŁANIE

1) Zabawę w przywołanie organizujemy w kilka osób – mogą to być członkowie rodziny, z która pies mieszka na co dzień albo po prostu nasi znajomi.

Każdy jest zaopatrzony w pyszne smakołyki lub zabawki i staje w pewnej odległości od siebie mniej więcej w okręgu.  Po kolei każdy woła komendę na przywołanie, a zadaniem psa jest podbiec do tej osoby, która go wołała – wtedy następuje nagradzanie, chwalenie, itp. Gdy woła następna osoba, wtedy nagradzanie się kończy, żeby pies miał szansę odbiec i poszukać drugiego źródła nagród. Jeśli pies pomyli osoby, nie dzieje się nic. Czekamy, aż pies zacznie się skupiać na wszystkich i rozglądać, po czym można ponownie psa zawołać – teraz już nie powinien popełnić błędu.

Z czasem można wprowadzać utrudnienia – zwiększać odległość, ilość osób, można się ustawiać w szeregu lub osoba wołająca staje za kimś innym, ew. za drzewem, itp.

2) Tę zabawę organizujemy w dwie osoby. Warunek jej powodzenia jest taki, że pies lubi się bawić zabawką. Wtedy gramy z psem trochę w „głupiego Jasia”. Osoba mająca zabawkę woła psa, po czym bawi się z nim ta zabawką. Po chwili druga osoba (bez zabawki) woła psa i ta pierwsza osoba natychmiast przerywa zabawę i rzuca przedmiot tamtej wołającej, która mając już zabawkę w ręku, zachęca nią psa do przyjścia, nie powtarzając już komendy przywołania. (na początku, bo po kilku powtórzeniach pies już nie będzie zdezorientowany i zacznie biec do osoby wołającej, bo będzie wiedział, że to ona wtedy będzie w posiadaniu zabawki).

 

68 komentarzy

  1. Anna pisze:

    Bardzo dziękuje za ten artykuł. Wiele inspiracji, mam nadzieję, że mój problem zostanie rozwiązany 🙂

  2. Adam pisze:

    Ja mam pytanie, bo nie do końca chyba rozumie wszystko więc wolę się upewnić. Do punktu 3- nowa komenda np. „wróć” do tej pory używałem do mnie (z rożnym skutkiem) rozumie że zostawiam psa i sam wychodzę do innego pomieszczenia komenda „wróć” i teoretycznie pies powinien do mnie przybiec ale skąd ma wiedzieć co to za komenda skoro jest nowa? I kolejne pytanie co do liczby powtórzeń 150- pies się nie znudzi i jak daleko powinniśmy od niego odchodzić na początek, znikamu z pola widzenia czy ma nas widzieć?

  3. Adam pisze:

    Pochwalisz się jak Ci poszło z nauką?

  4. Bea pisze:

    Dzięki wielkie! Biorę się do pracy 🙂 od 4 dni moja 7 mies. suczka zaczęła zwiewać, a jak już ją złapiemy zachowuje się jakbyśmy obdzierali ją ze skóry.

  5. Jadwiga pisze:

    Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam? Pies jest z nami np. w pokoju a my mówimy „do mnie”? I obojętne co pies wtedy zrobi? Może np. siedzieć koło nas a my mówimy tę komendę?
    Biorę się w końcu za naukę przywoływania. Odwlekałam, bo wiem, że duużo czasu mi/nam to zajmie.
    Miskę znowu „spalam” i całe jedzenie podzielę na ileś tam porcji.
    Pies i jego trawienie jakoś sobie poradzą z mniejszą ilością i częstszym jedzeniem?

  6. Na początku stoimy w miejscu – pies nie rozumie nowej komendy, więc musimy mu ją jakoś skojarzyć z tym, że bycie blisko właściciela jest opłacalne – dlatego dajemy 150 smaczków „za darmo” po prostu wymawiając komendę i dając smaczek, nie ważne co pies robi, ma być po prostu blisko nas. Dokładnie rozpisałam, kiedy przechodzimy do kolejnych etapów (m.in. wołanie z innego pokoju – przy czym jak już wołamy z innego pokoju, to resztę sesji kontynuujemy już stojąc w miejscu).
    Czy pies się nie znudzi? Cóż, wybieramy takie smaczki, żeby pies bardzo je chciał. Dodatkowo muszą być maleńkie, żeby pies się nie najadł.

  7. Celina pisze:

    Mój pies reaguje na komendę 'do mnie’ lub 'wróć’ w sytuacjach, kiedy nic się nie dzieje. Natomiast „głuchnie” gdy coś zobaczy, poczuje lub zaczyna obszczekiwać kogoś, stanowiącego w jego mniemaniu zagrożenie. I jak wtedy przyciągnąć uwagę psa?

  8. Alicja Milewska pisze:

    Opisane reakcje sugerują, iż komenda nie została przerobiona w rozproszeniach (czyli ciekawe obrazy, zapachy i sytuacje potencjalnie stresowe). Polecam zatem skupić się w pracy z psem na punktach 9-13 z opisanej instrukcji nauki przywołania, a stopniowo pies powinien przestać „głuchnąć” – oczywiście przerabiamy po kolei każda sytuację, nie pracujemy nad wszystkim na raz. Pamiętamy także, że jeśli zwiększamy rozproszenia, to maleje odległość od nas, z której wołamy psa oraz podnosimy wartość nagród.

  9. Alicja Milewska pisze:

    A jak ją łapiecie?
    W ogóle, słowo „łapiemy” nasuwa skojarzenie, że ją gonicie, zamiast jej uciekać 🙂

  10. Angelika pisze:

    Witam. Bardzo prosiłabym o poradę ponieważ nie wiem co mam już robić.
    Mam Cocker spanielke angielska 6 letnia o imieniu Dori. Jest to psiak najkochańszy i najwspanialszy na świecie. ma talent do uczenia się komend. Umie ich sporo ( siad, leżeć, zdechł pies, daj głos, daj łape, przybij piątkę, daj buzi, zostaw) lecz komendy zostań i do mnie wykonuje w domu i na dworzu gdzie nie ma innych psów. Gdy wychodzimy na spacer jest na smyczy automatycznej. Zawsz bardzo sie cieszy na spacerze i mogłabym ją spuszczać lecz nawet gdy ćwiczymy komende do mnie i wszystko wychodzi pięknie to wystarczy że w jej zasiegu oczu pojawi sie pies… Wtedy ona cala szczesliwa leci do tego psa nie zaleznie czy jest duzy czy maly i chce sie bawic. Moje wolania i przysmaki kompletnie nic nie daja.. Jakby to nie byla ona.. Jest to dla mnie duzy problem zwlaszcza ze w mojej okolicy jest duzo bezpanskiech psow. A ona zawsze za nimi leci.. Musze za nia biegac i lapac ja zeby nie doszlo do tragedii. Nawet jak jest na smyczy to tez jest ciezko gdy podejcie jakis pies. Musze ja na sile ciagnac.. Prosze pomóż mi, bo nie stac mnie na zadne szkolenie bo to trzeba wziac caly kurs i nie mam tez tyle czasu. Co moge zrobic? Myslalam juz nawet o obrozy elektrycznej lecz nie chce jej robic krzywdy.. A tez serce mi się kraja jak ona musi byc na smyczy chociaz potrzebuje wybiegania sie. Czekam na odpowiedz.

  11. Alicja Milewska pisze:

    Pomysł z obrożą elektryczną od razu wyrzuć do kosza, bo szybko z wesołego i skorego do zabawy psa Dori może stać się psem histerycznym, lękliwym i agresywnym albo totalnie zamkniętym i niechcącym wychodzić na spacery.

    Ile ona ma kontaktów z psami? I jak one wyglądają?
    Ile ma spacerów całkowicie luzem połączonych z zabawą z Tobą, np. piłką?
    Czy przerabiałaś naukę przywołania biorąc jako rozproszenie psy w różnej odległości?
    Czy kiedykolwiek zamiast GONIĆ próbowałaś uciekać jej?
    Co robisz, jak już ją złapiesz?

    Smycz automatyczną warto zamienić na długą smycz przepinaną (min. 3m) lub linkę (10-15m). Zwykłe smycze czy linka dają większą kontrolę nad psem, podczas gdy Flexi niestety jest przeciwieństwem.

  12. Justyna pisze:

    Witam serdecznie,
    Bardzo prosze o pomoc bo juz nie wiem co mam robic, mam psa rasy shih tzu. Jest bardzo przyjacielski i nie chciałabym go oddac lecz domownicy maja go juz po prostu dosc. Mam z nim jedynie dwa problemy. W domu gdy go wołam zawsze do mnie przychodzi na zawnatrz gdy nic ciekawego nie ma również, lecz mój pies ma przypadłość zjadania kurzych odchodów lub gonienia za kurami i gdy poczuje kurze odchody to nic tylko je zjesc i ma mnie gdzies ze ja go wołam mając w rece najlepszy smakołyk jego smakołykiem wtedy są te kurze odchody, co zrobic aby tego nie jadł i przychodził gdy go wtedy zawołam? bo przeciesz nie powiem sąsiadom żeby zlikwidowali sobie kury. biega luzem przy domu chodz nie mamy ogrodzenia i zawsze mam go na oku lecz gdy spuszczam go z oczu to on już idzie dalej i szuka czegoś ciekawego.
    Nie wiem czy to jest dobra strona ale mam jeszcze jeden problem z moim psiakiem. Sika on na łóżko brata i rodziców w prawie każdym pokoju są dywany i na dywan nie zrobi tylko jak jest okazja to na łózko już mam dość przebierania prania zaraz trzeba bedzie łóżka wymienic na moje łóżko nigdy nie narobił to samo na łóżko siostry, tylko nie mówcie ze ma problemy z pecherzem i nie zdaza bo on to robi specjalnie wróci ze spaceru i gdy jest okazja to już, a zaczął tak robic gdy zaczął dojrzewac płciowo jest to jakoś powiązane co moge zrobić aby tak nie robił? Proszę o pomoc bo to sa jedyne wady mojego Badusia ale z którymi ciężko życ bo jak życ z psem który nie słucha nie przychodzi na komende je kurze odchody i sika po łóżkach…
    Bardzo prosze o jakieś rady

  13. Dominika pisze:

    Hejka mam takie pytanie moja suczka ma teraz 6 miesięcy, jest dość pojętna ale przychodzenie na zawołanie nam nie do końca wychodzi. Jak jestem z nią w domu to przychodzi na każde zawołanie bez zająknięcia. Na spacerze gdy każe jej zostać a potem wołam to też przyjdzie, niestety jak gdzieś się za wącha to nie przychodzi. Czasami też gdy ją wołam z dalsza i zaczynam biec gdy widzi że biegnę to od razu przychodzi ale dostaje wtedy świrka biega dookoła mnie i nie daje się zatrzymać,niby przybiegła do mnie a niby nie (chciałbym żeby pies jak go zawołam usiadł przede mną i czekał)Tu moje pytanie czy mam jej zmienić komendę na inną, czy próbować z tą tylko z rozproszeniami w bardziej intensywniej?

  14. Alicja Milewska pisze:

    Jeśli chcesz, żeby pies przybiegał na każde zawołanie, najpierw musisz dokładnie krok po kroku przerobić różne rozproszenia.
    Weź pod uwagę, że psiak w tym wieku zaczyna dojrzewać, a więc hormony buzują i nagle otwiera się dla niego nowy świat zapachów, na które dotychczas pies nie zwracał uwagi.
    Dodatkowo, psy często wąchaniem i ociąganiem się komunikują nam swój stres, który może wynikać z różnych czynników – także ze sposobu, w jaki wołasz psa albo tego, co jest za Tobą (osoba/przedmiot/zapach/dźwięk), a z czego Ty sobie nie zdajesz sprawy. Wąchanie jest sygnałem uspokajającym, który mówi Ci „nie chcę się angażować w tę stresująca sytuację”. To by potwierdzała późniejsza reakcja – czyli to bieganie i „flirtowanie”. To „flirtowanie” to jeden ze sposobów radzenia sobie (inne to walka/ucieczka/zastygnięcie w bezruchu/omdlenie, które jest rzadkie u psów). Może nagraj filmiki z tego, w jaki sposób wołasz swojego psa – może jest coś w Twojej postawie lub tonie głosu, co go stresuje? Może wołasz za głośno? Może zbyt entuzjastycznie? Może stoisz wyprostowana i wpatrujesz się w swojego psa? Albo się pochylasz, co on odbiera jako „polowanie”?
    Na pewno jak pies się zawąchuje nie należy wołać w tej danej chwili, bo pali się komendę. Lepiej sprawdza się kucnięcie bokiem i grzebanie w trawie- jak tyko pies będzie w stanie „wrócić do świata”, to przybiegnie galopem, by zobaczyć, co też tak zainteresowało właściciela 🙂

  15. Alicja Milewska pisze:

    lecz mój pies ma przypadłość zjadania kurzych odchodów lub gonienia za kurami i gdy poczuje kurze odchody to nic tylko je zjesc i ma mnie gdzies ze ja go wołam mając w rece najlepszy smakołyk jego smakołykiem wtedy są te kurze odchody, co zrobic aby tego nie jadł i przychodził gdy go wtedy zawołam?

    A przerabiałaś każdy etap nauki przywołania dokładając po kolei różne rozproszenia, w tym obecność kurzych odchodów? Jeśli nie., nie masz co liczyć na przyjście. Tym bardziej, że przez to, ze pies biega ciągle luzem i może sam sobie brać ze środowiska nagrody (kurze kupy), uczy się on, że do niczego nie jesteś mu potrzebna. Przydałaby się większa kontrola środowiska (postawienie płotu lub wiązanie psa na lince, gdy Ty jesteś na dworze, ale nie masz możliwości go kontrolować). Gdyby pies wiedział, że bez Twojej obecności nie może sobie nic sam brać (jedzenie/zabawa/zapachy, itp), dążyłby do tego, by posłuchać polecenia, bo wtedy coś co chce stałoby się dostępne.
    A co do samych kurzych kup, to nie są one szkodliwe, co więcej, psy zjadając odchody innych zwierząt uzupełniają florę bakteryjną jelit, dzięki której możliwe jest dobre trawienie. Tej flory brakuje zwłaszcza psom żywionym suchą karmą, a więc nawet zalecane jest, aby pies zjadał takie rzeczy. Pies nie robi Ci na złość, tylko próbuje wyrównać niedobory w taki sposób, w jaki zrobiłby to żyjąc w naturze.
    Dodatkowo, jeśli te kupy leżą wszędzie i są łatwo dostępne, to by skutecznie odzwyczaić psa od zjadania ich, musiałabyś za każdym razem kontrolować psa w ich obecności. Jeśli tylko czasem uda mu się zjeść mimo zakazów, zachowanie się wzmocni na zasadzie „wygranej w totolotka” (będzie się starał spróbować zjeść za każdym razem, bo wie, że czasami się udaje i próbowanie nadal się opłaca).

    Co do sikania na łóżka, to jest to stresowe. Widocznie pies nie czuje się pewnie w domu i w ten sposób buduje poczucie bezpieczeństwa. Dlaczego tak jest, nie jestem w stanie stwierdzić bez dokładnego opisu relacji, jaką mają te osoby z psem.
    Czy kiedykolwiek był karany za to sikanie na łóżka?
    Czy jest możliwość zamykania sypialni? Bez tego będzie ciężko wyeliminować ten nawyk.

    wady mojego Badusia ale z którymi ciężko życ bo jak życ z psem który nie słucha nie przychodzi na komende je kurze odchody i sika po łóżkach…

    Niestety to, co nazwałaś wadami to są naturalne psie zachowania, które się pojawiają w określonych sytuacjach. To tak, jakby o jakimś człowieku powiedzieć „wady mojego kumpla, ale z którymi ciężko żyć, bo jak żyć z kolegą, który mówi i biega” 🙂

  16. Dominika pisze:

    Dzięki za odpowiedz, nie zdawałam sobie sprawy z tego że faktycznie moja postawa może psa przerażać 🙂 Często stała na baczność ja w wojsku i dawałam rozkaz, nic dziwnego że psiak nie przychodził do mnie sama bym do siebie nie przyszła 😀 Postaram się przećwiczyć dużo rozproszeń i zmienić postawę. Dzięki za radę

  17. Alicja Milewska pisze:

    Czasem dobrze jest i tak nagrywać filmiki z ćwiczeń z psem, bo będąc uczestnikiem ćwiczenia nie dostrzega się wielu istotnych rzeczy, które widać „z boku” 🙂 Życzę owocnej i radosnej pracy z psiakiem – w razie dalszych problemów oczywiście zapraszam do kontaktu 🙂

  18. Anna pisze:

    Dzień dobry,

    Bardzo dziękuję za ten artykuł. Od soboty w naszym domu mieszka ośmiotygodniowy pudel toy – Chica. I czytam te wszystkie porady po kilka razy.Nasuwają mi się następujące pytania:

    1. Od czego zacząć naukę szczeniaka: od załatwiania się poza domem, przebywania w klatce, odsyłania na miejsce? Czy jest jakaś wskazana kolejność czy należy uczyć symultanicznie dwóch, trzech umiejętności, oczywiście nie mieszając ich w jednej sesji?

    2. Jak powinna wyglądać prawidłowa postawa osoby przywołującej?
    3. Od wczoraj wynoszę sunię na siusiu/kupę, jeden sukces – nagrodzony sowicie. W pozostałych przypadkach suni włącza się wąchacz i nie załatwia się. Jesteśmy chwilę, ale zgodnie z Pani sugestią nie chcę przedłużać, gdyż ma to być wyjście higieniczne.Po powrocie zarz jest siku i/lub kupa, mieszkam na 3 piętrze i trudno zdążyć na czas. Czy powinnam poprawić jakiś element w moim/naszym postępowaniu?

    Z góry dziękuję za odpowiedź.
    Anna

  19. Alicja Milewska pisze:

    Dzień dobry 🙂

    1. Od czego zacząć naukę szczeniaka: od załatwiania się poza domem, przebywania w klatce, odsyłania na miejsce? Czy jest jakaś wskazana kolejność czy należy uczyć symultanicznie dwóch, trzech umiejętności, oczywiście nie mieszając ich w jednej sesji?

    Tak naprawdę szczeniak się uczy 24/dobę. Każda mała sytuacja domowa jest dobra na naukę. Najlepiej przez pierwsze kilka miesięcy – roku nosić ze sobą ciągle smakołyki (ja kilka m-cy dawałam karmę w sesjach jako nagrody) i każdy moment wykorzystywać do nauki psa. Uczyłam równolegle wszystkiego 🙂 Tzn, tego, co akurat było mi potrzebne – najszybciej skupiania uwagi i reakcji na imię oraz siadania. Na dworze przywołanie, luźna smycz, spokojne mijanie psów i ludzi. W domu, jak miałam dla psa gryzaka, to uczyłam od razu począteczków komendy „na miejsce”, jak kupiłam klatkę, to od razu siłą rzeczy trening klatkowy. Samo posłuszeństwo, czyli jakieś tam warowanie, równanie do nogi, itp to sobie zostawiłam na później. Jak szczyl miał za dużo energii w domu, to robiłam naukę szukania smaczków i wypychałam dziurawego misia kulkami karmy 🙂
    Nauka czystości idzie i tak mimochodem gdzieś w tle. Szczeniaki szybko łapią, dlatego tak naprawdę wystarczy kilka sesji, by coś opanowały na poziomie podstawowym – potem oczywiście proces utrwalania, wprowadzanie komendy w nowe sytuacje, dodawanie rozproszeń i konkurencja motywacji (czyli przyjdę do pańci czy pobiegnę do psa) są rozciągnięte w czasie i i tak jak z psem ćwiczymy, to się siłą rzeczy to robi.

    2) Postawa osoby przywołującej powinna być zachęcająca – czyli stajemy bądź kucamy bokiem do psa, można wyciągnąć rękę tak, jakby się tam coś miało, a nagroda, jak pies faktycznie dobiegnie i go złapiemy. Warto jest psa łapać za każdym razem po przyjściu, żeby skojarzył, że złapanie jest super i.. zapowiada dalsze bieganie 🙂
    Jak wołamy to staramy się nie stać sztywno i prosto frontem do psa, a już na pewno pochylając głowę w jego stronę (jak na polowaniu), bo pies to potraktuje jako postawę grożącą.
    Tak samo, jak już pies przyleci, to nie nachylamy się nad nim, nie zawisamy i nie tarmosimy fafli 😉 Raczej pozostajemy w tych kuckach albo dopiero kucamy (jak staliśmy bokiem) i chwaląc głosem, delikatnie możemy psa głaskać pod szyją, itp.

    W pozostałych przypadkach suni włącza się wąchacz i nie załatwia się. Jesteśmy chwilę, ale zgodnie z Pani sugestią nie chcę przedłużać, gdyż ma to być wyjście higieniczne.Po powrocie zarz jest siku i/lub kupa, mieszkam na 3 piętrze i trudno zdążyć na czas. Czy powinnam poprawić jakiś element w moim/naszym postępowaniu?

    A czy stoi Pani w miejscu i nie pozwala małej chodzić za daleko? Tak naprawdę promień 1,5m to max. Nie ma wąchania bez siusiania 🙂 Można powtarzać „rób siusiu” jak sika i potem używać tego, jako komendy na wypróżnienie.
    Proszę też zaobserwować, czy mała się na dworze nie stresuje – to też skutecznie blokuje chęć pozostawiania swojego zapachu w terenie. Jeśli mała wygląda na wystraszoną, proszę ją kłaść w to samo najspokojniejsze miejsce. Tak samo, jeśli suni jest zimno, też może nie chcieć się załatwić – na to sposobem jest jakieś wdzianko, niezbyt wymyślne, rękaw ze starego wełnianego swetra będzie ok 🙂
    Gdzie ona sikała dotychczas? W hodowli była uczona załatwiać się na trawie, czy w domu? Jeśli w domu, to jest już przyzwyczajona do konkretnego podłoża, a by to zmienić, trzeba więcej czasu niż gdyby od początku była wynoszona na trawę.

    Pozdrawiam, w razie dalszych pytań, zapraszam 🙂

  20. Anna pisze:

    Bardzo dziękuję za odpowiedzi na moje pytania. Sunia jest u nas 3,5 tygodnia i od początku była wynoszona na siusiu/kupę na dwór. Nie stosowaliśmy mat/gazet itp., niestety nauka czystości (wg mnie) nie idzie najlepiej. Zacznę od sukcesów: przesypia 22.00-5.00 bez załatwiania się. O 5.00 wychodzę z nią na dwór: siusiu zrobi, a kupę nie. Wracamy do domu, zdejmuję polar i już widzę, że się kręci: szybko na ręce i ponownie na dwór. Nic z tego, jesteśmy 20 minut i młoda siedzi mi przy nodze i patrzy wyczekująco. Po powrocie wystarczy chwila nieuwagi i już kupa w kącie.
    W domu po załatwieniu się, sprzątam bez słowa, przecieram wodą z octem. Na dworze po zrobieniu siusiu, chwalę i daję nagrodę. Mamy stałe miejsce i tam wyprowadzona z reguły robi siusiu, jednak sama w domu nie sygnalizuje, że chce wyjść. Jeśli upilnuję ok, jeśli nie, załatwi się gdziekolwiek w domu (nie ma jednego miejsca). Natomiast kupa na dworze zdarza się rzadko, i jeśli już to pies wybiera twardą powierzchnię (np. kamyki). W domu również załatwia się na twardej (kafle, deski).
    Wydaje mi się, że poświęcam dużo czasu na naukę czystości, a postępy oceniam na bardzo niewielkie. Dziwi mnie to tym bardziej, że siad, leżeć, na miejsce nauczyła się ekspresowo. Komendę siad utrwalamy we wszystkich możliwych miejscach i okolicznościach i Chica bez żadnego ociągania ją wykonuje. Zna również komendę ,FE, – w zeszłym tygodniu wypluła kawałek kabanosa znalezionego na spacerze :). A kwestia nauki czystości nie jest adekwatna do czasu i zaangażowania włożonego przez całą rodzinę.
    W hodowli nie była wynoszona na dwór w celach higienicznych, załatwiała się na macie.

  21. Alicja Milewska pisze:

    W hodowli nie była wynoszona na dwór w celach higienicznych, załatwiała się na macie.

    Tak naprawdę tu mamy 70% odpowiedzi, dlaczego sunia nie załatwia się na dworze. Do tego doda Pani chłody jesienne i na pewno lekką niepewność na dworze, no i wychodzi nam obraz, jaki opisuje Pani powyżej. Szczenięta naprawdę bardzo mocno kodują powierzchnię, na jakiej załatwiały się w pierwszych tygodniach życia. Jednym przestawianie się idzie łatwiej, innym trudniej. Jakiej rasy jest sunia?

    Jeśli robi siku na dworze to już jest bardzo dużo – proszę ją bardzo bardzo za to nagradzać i chwalić. Co do kupy, to można obrać inną strategię – najpierw proszę obserwować, jaka jest częstotliwość stolców i w ile po posiłku sunia robi kupę. (Obserwacje i ujednolicenie się pór kupy bardzo utrudnia jedzenie stale dostępne w misce – jeśli tak jest, proszę wydzielać jedzonko w porcjach i dawać w konkretnych porach posiłków – dzięki temu można przewidzieć mniej więcej,kiedy kupa nadejdzie) W porze przypuszczalnej chęci zrobienia kupy, proszę jej wymasować brzuszek parę minut (jak najdłużej, ale tak, żeby nie przetrzymywać jej siłą – to ma być w miarę przyjemne 🙂 ) i po tym zabiegu wyjść na dwór i zamiast stać, zacząć się z sunią bawić – tak, by się przeciągała, goniła za czymś, ogólnie biegała. Ruch zawsze przyspiesza perystaltykę jelit, dlatego bieganko może wspomóc parcie. Wtedy wystarczy udać się w spokojniejsze miejsce i poczekać. Być może ta strategia okaże się skuteczniejsza? Dodatkowo, zabawa po wyjściu ośmieli małą, a im mniej stresować się będzie na dworze, tym chętniej będzie się tam załatwiać. No i jeśli jej chłodno, to się rozgrzeje 🙂
    Częstotliwość kupek może też wzrastać, gdy mała bawi się w domu nadzwyczaj intensywnie.

  22. Ania pisze:

    Pani Alicjo,

    jeszcze raz dziękuję za pomoc w kwestii chodzenia na luźnej smyczy i proszę o poradę dotyczącą przychodzenia na zawołanie 🙂 Tradycyjnie artykuł pełen ciekawych informacji, jednak nie jestem pewna, jak wszystkie punty przełożyć na moją sytuację, która jest nieco inna, niż w przypadku pozostałych komentarzy. Od początku pobytu psa w naszym domu uczyliśmy go przybiegania na komendę podczas spacerów. Wychodzi nam to całkiem dobrze; wyzwaniem jedynie była obecność innych psów albo jakiś wyjątkowo interesujący krzaczek – ale już wiem, że musimy ćwiczyć komendę w sytuacji większego rozproszenia. Problematyczne jest jednak przywoływanie w domu – pies potrafi stać w odległości metra ode mnie i tylko na mnie spoglądać, nie podchodząc nawet na centymetr (mimo, że kucam, co zawsze ułatwia zbliżenie się z jego strony, zachęcam, a jak już się uda – często oferuję smakołyk). Ale wystarczy, że po chwili wyjdziemy na dwór – a praktycznie zawsze do mnie podbiegnie.
    Czy w takiej sytuacji warto wdrożyć opisaną w tekście „procedurę” od p. 1, wybierając nową komendę, czy może jakoś ten proces zmodyfikować?
    Czy jeśli chcemy, że pies reagował na przywołania zarówno z mojej strony, jak i mojego partnera, każdy z nas powinien wykonywać z psem powtórzenia „po równo”?
    Jak wygląda kwestia smakołyków? Wydawało mi się, że pies powinien raczej wykonać komendę, spodziewając się jakiejś nagrody, np. smakołyku, a nie przybiegać na widok smakołyku trzymanego w ręce, czyli jakby po niego.
    Dodam jeszcze, że pies ma ok 2 lat, u nas jest od ok. 2 tyg. – wcześniej przebywał w schronisku (rozumiemy oczywiście, że taka sytuacja oznacza konieczność włożenia w jego wychowanie jeszcze więcej pracy). W domu wydaje się rozluźniony i zrelaksowany, mimo stresu, jaki wywołują w nim za każdym razem spotkania z rowerami 🙂
    Będę wdzięczna za rozwianie moich licznych wątpliwości 🙂

    Pozdrawiam serdecznie,
    Ania

  23. Magdalena pisze:

    Witam

    Mam pytanie. mam 2 szczeniaki owczarki niemieckie w wieku 6 m-cy. Od początku przy nauce komend posiłkuję się Pani artykułami, co dawało świetne efekty. Zwłaszcza jeśli chodzi o komendę do mnie. Niestety jakiś miesiąc temu psiaki miały operację, chodziły w kołnierzach i nie stosowaliśmy komend, by podczas biegania nie uszkodziły siebie (po operacji) ani kołnierzy. Efekt jest taki że teraz psy przestały reagować na komendę. Czasem w domu przychodzą bez problemu ale na dworze już nie. Moje pytanie brzmi czy powinnam zastosować nową komendę czy też pozostać przy starej- próbując im ją przypomnieć ?
    Z góry dziękuje za odpowiedź

  24. Alicja Milewska pisze:

    Myślę, że wystarczy im przypomnieć komendę. Nie wiem, czy warunkuje Pani przywołanie, ale jeśli tak, to proszę po prostu robić sesje ćwiczeniowe na dworze, najlepiej zarówno z każdym psem z osobna, jak i wspólne.
    Jeśli ma Pani dwa młode psiaki w tym samym wieku, to szczególny nacisk trzeba kłaść na ćwiczenia, zabawę i spacery z każdym z osobna, ponieważ drugi pies jest automatycznie bardzie atrakcyjny, niż człowiek. Żeby nie były zatracone w sobie, trzeba w każdym wyrobić przeświadczenie, że z człowiekiem jest bardziej super, niż z „braciszkiem” 🙂

  25. Ela Leus pisze:

    Do mojej rodzinki dołączyła ogarzyca 4 miesięczna obecnie ma 5,5.Poprzednio miałam sukę tej samej rasy spokojną zrównoważoną-która nigdy nic nie zniszczyła po prostu wzórTo nowe półdiable to chodzące zniszczenie -gryzie wszystko co sie da.Oczywiście w domu ją kontroluję ale jak idę do pracy i zostaje na polu-to potem już tylko zliczam straty.Podarte legowisko,wypatroszone do ostatniej gąbeczki,następnie materacyk to samo,miś wypatroszony.Następnie wycieraczka zgryziona, kable od światełek pogryzione,doły wykopane w kilku miejscach,z okien zrzucone wszystkie dekoracje, doniczki itp.Chodzimy codziennie na długie spacery w końcu to ogar a mieszkamy pod lasem ,więc ma gdzie się wyszaleć.Zabawek ma nakupionych cała furę ale to tylko ją zajmie na chwilkę. Jak wychodzę zostawiam coś do gryzienia(gryzaczki,przysmaczki)jabłka,marchewkę, piłki co się da by miała jakieś zajęcie.Proszę mnie pocieszyć,że wyrośnie zmądrzeje-poprzednią wzięłam jak miała 1,5 roku,i cały czas mam do siebie pretensje ,że wzięłam szczeniaka i stąd to wszystko.W opisie ogarów czytałam,że to spokojne psy,nie szybkie ale wytrwałe i mało wymagające.A moja to jak szatan wcielony-energia atomowa.

  26. Alicja Milewska pisze:

    Pani Elu 🙂 Zacznę od tego, żeby Pani przestała porównywać obecnego psiaka z poprzednim – to tylko zaszkodzi i będzie Pani niepotrzebnie się frustrować. Każdy pies (jak i człowiek 🙂 ) jest inny. Jeden mniej, drugi bardziej energiczny. Ale jedno, co jest cechą wspólną zdrowych szczeniaków, to masa energii, chęć do zabawy i silna potrzeba gryzienia przedmiotów. Owszem, wyrastają z tego 🙂 Ale najlepiej jest, by póki nie wyrosną, wszystkie przedmioty „nielegalne” pochować, zostawiając dostępne tylko te przeznaczone dla nich – czyli smaczki, gryzaczki, zabaweczki, jabłka, marcheweczki 😀 To świetnie, że Pani jej to zostawia, ale musi w jej zasięgu pozostać tylko to. Całą resztę Pani chowa. Zasada jest taka – czego szczeniak nie nauczy się gryźć, tego dorosły pies już nie zniszczy (chyba, że ma problemy separacyjne, ale zakładamy, że u Was to po prostu młodzieńcza chęć gryzienia).

    Proszę też przyjrzeć się, czy po tych długich spacerach sunia nie jest bardziej nakręcona i czy umie się szybko uspokoić. Czy zostawia ją Pani samą na dworze zaraz po powrocie ze spaceru?

    Kolejna sprawa – zabawki ciągle leżące są NUDNE!! Najlepiej jest wymieniać zabawki co dzień/co dwa, zostawiając jedną, góra dwie. Reszta schowana. Te najbardziej lubiane i pożądane niech zawsze będą dostępne tylko z połączeniu z człowiekiem – może to Pani wykorzystać jako nagrodę w nauce komend.

    Co robicie na tych długich spacerach?? Czy ona tylko śmiga, czy uczy ją Pani np. szukania przedmiotów, tropienia Pani śladów, itp? To bardzo męczy mózg, a psy myśliwskie (jak i inne aktywne rasy) potrzebują duużo spokojnego, wymagającego koncentracji zajęcia umysłowego. Czy uczy ja Pani komend na spacerach? Czy bawi się Pani w nagrodę za wykonane polecenie? Jak pies zmęczy się psychicznie, to potrzebuje więcej odpoczynku, niż gdy tylko biega.

  27. Natalia pisze:

    Ogromnie Pani dziękuję! Wspaniały artykuł. Bardzo się cieszę, że stworzyła Pani taki blog.
    Jeden z moich psów wraca idealnie, ale sama nie wiem w jaki sposób go tego nauczyłam. Teraz biorę się za pracę z nowym psem. Pozdrawiam cieplutko 🙂

  28. Julia pisze:

    A co jeśli niewiadomo z kąd, mój pies nagle polubił moją koleżankę???

  29. Diana pisze:

    Hej,

    bardzo podoba mi sie ten wpis, oceniam go bardzo pozytywnie. Jednak od reguly zawsze sa wyjatki. Mam swojego labradora retriever juz od 1,5 roku (ma ponad 2 lata) i nadal nie reaguje na komende „do mnie” na spacerach. Wiem, powiecie jak to mozliwe, ze dlugo zwlekalam. Musze szczerze powiedziec, ze pomimo pracy i studiow, jestem jedyna osoba w domu ktora ma czas dla psa. Jest on dosyc specyficzny, co utrudnia nauke.

    A wiec: w domu jest grzeczny, slucha i zawsze do mnie przybiega i reaguje. Naprawde nie lubi byc sam i wie, ze ja jestem od spacerow, wiec jest do mnie najbardziej przywiazany. Zawsze spi na podlodze pod moim lozkiem, jesli przechodze z pokoju do pokoju np. sprzatajac chodzi za mna i spi w nim dalej. Jak za 10 min ide w inny, to za mna itd. Przed wieczornym spaniem jak go nie wyglaszcze i nie naprzytulam to poprostu skamli – potem kladzie sie „usatysfakcjonowany” i zasypia w 1 minute. Wychodze z nim zawsze o 5.30 rano na przynajmniej godzine, w srodku dnia na 0,5 h i wieczorem na przynajmniej 1,5 h. I teraz co mi utrudnia nauke, to to ze pies jest bardzo chorowity: musialam przestac z nim biegac, bo ma juz powazne problemy ze stawami. Ma alergie (robilam testy z alergenami, a takze krew) na…………kazde jedzenie – a konkretnie na specyficzny gatunek roztoczy ktore znajduja sie w jedzeniu suchym i mokrym. Dlatego moj pies ma generalnie awersje do jedzenia, wacha karme i odchodzi, albo ignoruje jedzenie. Po walce polrocznej z wymiotami i silnymi biegunkami, podczas ktorych stracil tak duzo kg, ze weterynarz nie byl pewny czy przezyje -teraz przynajmniej codziennie lub co drugi dzien jada raz dziennie (nie ma juz wymiotow i biegunki tylko sporadycznie, teraz wiem ze najlepiej znosi dziczyzne czy inne ciemne mieso, od drobiu, wieprzowiny, ryby ma biegunke na zawolanie. Musi jesc raz suche, raz mokre). Ale jada tylko aby nie glodowac, nieraz ma dni ze nie chce jesc albo jak nie pomoge mu z reki dac czesciowo jedzenia, to potrafi obrazony byc przez 3 dni i nie je nic – ale to naprawde nic, tylko pije i ucieka od miski. Pod wieczor 3 dnia zabiera sie do jedzenia malej porcji z glodu. W domu jest dosyc flegmatyczny, duzo spi – ale ma rowniez z powodu alergii mocny katar i swedzenie pyska – troche go to meczy, obciera pysk najmocnej w dywan po jedzeniu. No, ale roztocza nawet w mniejszej ilosci sa w kazdej karmie. Dlatego metoda nauki sluchania na spacerze na smakolyki, to dla mnie smiech i moge o tym zapomniec. Zabawa, hmm – na podworku zamienia sie w kamien i nic ale to nic nie istnieje dla niego, nawet inne psy nie sa tak bardzo interesujace, ale WACHANIE!!!!!!!!!! Po prostu wacha nosem przy ziemi, nie patrzy na nic, normalnie wpycha nos i pysk w dziury w ziemi i chrumcze jakby szukal trufli a potem kopie jak nakrecony. Kopanie nie jest zle, bo choc mieszkam w sporym miescie, to mam tuz pod domem takie zatrawione tereny, dalej pola uprawne i dzikie parki. Dodatkowo nigdy nie musialam obcinac pazurow psu – sciera je naprawde intensywnie i potrafi wykopac dol w ktory miesci sie sam prawie caly – robi to w lato i lezy w nim dla ochlody (moj piesio jest czarny jak noc). Problem z przychodzeniem do mnie jest taki, ze nie moge go nawet na minute odpiac ze smyczy, aby cwiczyc to. Mieszkam w Niemczech i tutaj nie wolno tego robic, a ludzie lubia takie rzeczy zglaszac, wiec pozostaje smycz. Psa kupilam w Polsce niestety ze wsi, gdy mial 8 miesiecy. Nigdy nie chodzil na smyczy, wchodzil i wychodzil z domu kiedy chcial i to sam. Ale tego dowiedzialam sie dopiero pozniej. Wachanie jest tak wazne, ze pies jest normalnie w swoim swiecie – zatem nie wiem jak to wykorzystac w nauce dyscypliny. Moze na poczatek cos w domu? Prosze o jakies porady.

    Piesek jest generalnie kochany, bo jesli chodzi o moja niepelnosprawna umyslowo siostrzyczke, to zachowuje sie zupelnie inaczej niz w stosunku do reszty rodziny. Czasem i mnie sie nie slucha, ale moja mala siostra to swietosc. Ona mocno go przytula, a wlasciwie to go az dusi, nadepnie na lapy, ogon i nawet zdarzylo sie jej go uderzyc w pysk jak sie zdenerwowala – ale nigdy nie probuje jej gryzc i znosi to, 2 minuty pozniej idzie do niej z powrotem. Wlasciwie, to tylko ona jest konsekwentna paradoksalnie i jak nie ma ochoty w tym momencie zeby byl w poblizu albo odpycha go, albo kaze zmienic miejsce – to robi to zawsze i zrywa sie z podlogi gdy ona idzie, zeby jej nie przeszkadzac. Ale naprawde, to nie strach, tylko przywiazanie. Gdy gloduje 3 dni, to ona jest jedyna osoba od ktorej wezmie troche karmy i za ktora skamli i domaga sie glaskania i lizania po twarzy.

  30. Paweł pisze:

    Witam. Mam 9-cio miesięcznego Labradora i problem z przywoływaniem go dośc specyficznych warunkach. Komenda „Chodź” działa w 80% przypadkach na spacerze ale nie działa w domu…Kompletnie nie interesuje go przychodzenie kiedy siedzi z nami w salonie, bez znaczenia czy zasypia czy się bawi. Krótko mówiąc nie wyczuwa smaczka w mojej kieszeni i ma w nosie przychodzić. Na spacerze doskonale wie że mam w kieszeni pse ciastko czy ostatnio wędzone świńskie ucho. Komendę „chodź” wzmaga absolutniwe moja dłoń w kieszeni. Z gwizdkiem (którego nie używam w domu) jest podobnie na zewnąrz czyli jakieś 80% skuteczności czyli wtedy kiedy Sauron nie natknie się na trop jakiejś zwierzyny(bażant,sarna,zając). Mam jasny kierunek jak nauczyć go przywoływać przy rozproszeniu co dokładnie wytłumaczyłaś, i jestem pewien że komendę „chodź” zamienię na „Do mnie” bo ta pierwsza jest wielokrotnie nadużywana przez pozostałych domowników i mnie. Mam jednak wątpliwości co do gwizdka be jest topowy i nie chciałbym go zamieniać. Jest jeszcze jedno co byłoby dla mnie bardzo istotne. Jak „przytrzymywać” psa na odległośc. Nie koniecznie chce gą zawsze do siebie przywoływać czesem poprostu chciałbym żeby się zatrzymał/zwolnił i na mnie poczekał.

  31. Alicja Milewska pisze:

    Bardzo się cieszę, że moja strona jest przydatna! 😀 Cieszy mnie, gdy ludzie i ich psy dogadują się 😀

  32. Alicja Milewska pisze:

    A czym się objawia to nagłe polubienie koleżanki i w jakich sytuacjach ono się pojawia?

  33. Alicja Milewska pisze:

    Warto nauczyć psa komendy na zatrzymanie. W wielkim skrócie:
    Na początku na smyczy, żeby dało się go fizycznie zatrzymać. Ja uczyłam tak, że mówiłam „stój” i stawałam, blokowałam psa, żeby stanął, chwaliłam i nagradzałam. Wiele powtórzeń, potem trudniej, bo mówiłam komendę i nie zatrzymywałam psa, czekałam, aż sam się domyśli, że trzeba stanąć – po wielu powtórzeniach wcześniejszych tej komendy, pies już zapamiętał, że oznacza ona zatrzymanie, więc raczej stawał, wtedy wielka radość, dużo smaczków, itp. No i tak stopniowo w coraz większej odległości (nadal na smyczy), potem już bez smyczy, ale jak byłam blisko psa i nie był czymś mocno zaintrygowany w środowisku. Później w miarę, jak szło coraz lepiej, utrudniałam 🙂 Ćwiczenie wplatałam w zabawę piłką, w przywołanie (sadzałam, odchodziłam, wołałam i w połowie mówiłam „stój!”, popierając to z początku gestem ręki takim jakby STOP! 😉 ), itp.

  34. Małgorzata pisze:

    Witam! Pani Alicjo proszę o poradę. Adoptowałam 11-miesięczna sunię( dotychczas była prawdopodobnie absolutnie wolnym psem, w schronisku przebywała tylko ok 3 tygodnie).niestety kompletnie nie mogę nauczyć ją komendy „do mnie”. Wszystko ( no prawie) jest dobrze w obrebie domu i na podwórku.W momencie otwarcia bramy na otwarty ogród ( „siad” przed wyjściem, chwila „poczekaj” tez idzie dobrze) natychmiast pies zamienia się w maszynę do wąchania i biegania. Trzy tygodnie uczenia nic nie dało. Próba chodzenia na 10 metrowej lince to po prostu bieg po obwodzie koła a następnie start z duża prędkością do wypatrzonego celu. Żadne smakołyki, zabawki nie maja znaczenia.Pies zupełnie mnie nie słucha. Obie wracamy pełne frustracji ( nie załatwi się w ogóle). Kilkakrotnie po prostu ją puściłam bo nie miałam siły -biegała w okolicznych krzakach, po skoszonej łące sąsiadów i gdzies przepadała. Wołanie nic nie daje.Na mój jednoznaczny odwrót do domu po kilku minutach wracała pełnym biegiem i w sumie jest wcześniej w domu niż ja. Co robić?

  35. Alicja Milewska pisze:

    Wydaje mi się, że tu nie tyle chodzi o przywołanie, co w ogóle podejście tego psa do człowieka… Skoro ona dotychczas radziła sobie sama, totalnie nie rozumie, dlaczego nagle miałaby teraz zwracać uwagę na człowieka… To jest masa czasu (adaptacja do nowego miejsca trwa minimum 4 miesiące, a u psów półdzikich i dzikich zajmuje nieraz ponad rok…), żeby z tym psem zbudować więź, żeby stać się kimś dla niego ważnym – jak na razie jest Pani kolejną zmianą, niezrozumiałą dla niej… Znam bardzo dobrą specjalistkę od psów półdzikich i dzikich, jej własne psy takie są, a ona sama regularnie oswaja, chwyta i oddaje do adopcji takie błąkające się psiaki. Podam Pani na maila kontakt do niej, bo oczywiście nauka komend i ogólnie posłuszeństwa jest istotna, ale tutaj potrzebne jest podejście niestandardowe.

  36. Agnieszka pisze:

    Witam.
    Mam problem z 9 mięsiecznym labradorem sunią. Za nic na świecie nie chce wracać ze spaceru. Kładzie się na poboczu lub szosie i udaje,że jest „martwa”. Próby zmotywowania jej na smaczki, pochwały nic nie dają. Podnoszenie jej zachęcanie też nie przynosi efektów. Puszczenie smyczy i oddalenie się czasem skutkuje, ale tez bez rewelacji. Jest uparta. Problem z tym,że mieszkam przy ulicy, gdzie często jeżdżą samochody i rowerzyści, za którymi sunia biegnie. Nie mogę więc tej smyczy puszczać, bo może stać sie nieszczęście. Ze spaceru właściwie muszę ją nieść. Przez kilka dni była u znajomej, która ma psy i takiego problemu z powrotem ze spaceru do domu nie było. Zawsze ochoczo wracała. Czyżby inne psy ją motywowały?
    Drugi problem to skakanie na członków rodziny. Jak jej tego oduczyć? W domu są małe dzieci.
    Natomiast co do komend siad, leżeć itp. radzi sobie bardzo dobrze.
    Nie mam już pomysłu.

  37. Alicja Milewska pisze:

    Dzień dobry,
    ja bym sukę przebadała pod kątem dysplazji stawów łokciowych i biodrowych oraz ew. problemów z kręgosłupem. Czy ona tak się kładzie po każdym spacerze (i po krótkim i po długim)? Od kiedy to się dzieje?
    Inne psy na pewno motywowały, wtedy pies nie myśli, bo jest nakręcony i nawet, jeśli problem by leżał w zdrowiu i bólu, to w pobudzeniu pies nie zwraca na to uwagi i się dodatkowo nadwyręża.

    A co się dzieje w domu? Pisze Pani, że są małe dzieci – jak wyglądają aktywności suki i dzieci? Jak dzieci się z nią bawią?

    A w jakich sytuacjach skacze?

  38. Gosia pisze:

    Witam,
    mam 2-letnią suczkę rasy ogara polskiego. Mam z nią 2 problemy: nie moge z nią trenować w ogrodzie na smyczy bo gdy ją widzi biegnie do bramki i się nie ruszy, tylko czeka aż ja przypnę i wyjdziemy. Drugi problem jest trochę gorszy, kiedy ktoś chce wyjechać autem i otwiera bramę ona szybko wybiega i nie wraca na komendy które w domu wykonuje bez problemów. Zawsze wraca po ok. 2 godzinach ale sąsiedzi sie skarżą na to że biega im po posesji lub zaczepia ich psy. domownicy maja dosyć i chyba jak na tą chwile jedynym rozwiązaniem jest kojec

  39. Alicja Milewska pisze:

    Droga Gosiu!
    Jak często Twoja suczka wychodzi na spacery, ile trwają i co na nich wspólnie robicie?

    Co do problemu z ćwiczeniami na ogrodzie… Ja bym zmieniła rytuał: zapinała psa w domu i wychodziła na posesję już na smyczy, czasem rozpoczynając ćwiczenia, a czasem idąc na spacer.

    Co do wyjeżdżania przez bramę i jej ucieczek… Czy nie można jej zostawić w domu, gdy ktoś wyjeżdża?

  40. Anula pisze:

    Mam 7 mies. yorka. Przywiozłam go 2 tyg. temu ze wsi, kupiłam od ludzi którym się znudził. W domu jest kochany, na dworze – żadnych reakcji na mnie. W ogóle nie ma opcji spuszczania go ze smyczy.
    Czy czas go troszkę wyprostuje czy muszę ćwiczyć z nim posłuszeństwo? Ciężko się to egzekwuje w przypadku takiego maleństwa ( 2 kg )

  41. Alicja Milewska pisze:

    Droga Anulo,
    rozumiem, że mieszkasz w mieście?
    Tak czy siak, Twój pies przeżył szok. Nagle zmiana miejsca, ludzi, otoczenia, zasad, itp… Psy adaptują się do nowego miejsca minimum po 3-4 MIESIĄCACH, a więc nie ma co oczekiwać, że Twój piesek będzie czuł się swobodnie po 2 tygodniach.

    Ale tak czy siak, trzeba uczyć go nowych rzeczy i egzekwować posłuszeństwo. Ale egzekwujemy dopiero to, co zostało w pełni nauczone. W mojej metodologii pracy nie używam awersji, nie karzę psa, nie szarpię go, ani na niego nie krzyczę. Poczytaj opisy różnych ćwiczeń i spróbuj zastosować u Was. Przede wszystkim poczytaj, co trzeba robić, by praca przebiegała jak najefektywniej:
    https://alaodjazza.pl/zasady/
    No i polecam skupienie uwagi: https://alaodjazza.pl/imie-skupienie/
    Przywołanie: https://alaodjazza.pl/przychodzenie-na-zawolanie/
    Nieciągnięcie na smyczy: https://alaodjazza.pl/luzna-smycz/
    Spokojnego wychodzenia na dwór: https://alaodjazza.pl/czekanie/

    Pozdrawiam i czekam na jakieś relacje 🙂

  42. Joanna pisze:

    Dzień dobry,
    Czy mogłaby Pani mi podpowiedzieć co mam zrobić w sytuacji, kiedy mój 6 miesięczny whippet nie daje się przypiąć na smycz w czasie spaceru? Jest nauczony przychodzenia na gwizdek i robi to zawsze bez wyjątku, nawet jak widzi innego psa, jednak po przyjściu kiedy ja wyciągam rękę, żeby zapiąć smycz pies od razu odskakuję.Takie „łapanie” go może trwać pół godziny…daje mu smakołyki jak podejdzie, ale on albo zabierze smakołyk i błyskawicznie się wymyka spod ręki, albo w ogóle nie podejdzie na tyle blisko, żebym mogła go złapać. W czasie spaceru bawię się z nim piłką, chwalę zawsze jak przychodzi, daję mu się „wybiegać”. Pozdrawiam

  43. Alicja Milewska pisze:

    Droga Joanno 🙂
    A czy Twój whippet daje się w ogóle kiedykolwiek złapać za obrożę?
    Czy zawsze zapinasz swojego psa tylko na koniec spaceru, czy wiele razy w ciągu zapinasz go i spuszczasz?
    Ja bym dołożyła sesje warunkowania gwizdka z łapaniem za obrożę. Czyli robisz dokładnie, jak w moim opisie warunkowania (masz psa blisko, setka super smaczków, gwizdek), tylko po gwizdnięciu dajesz smaczek jednocześnie łapiąc psa za obrożę.

    Możesz też osobno ćwiczyć sesje sięgania do obroży. Trochę tak, jakbyś to odwrażliwiała – sięgasz ręką najpierw kilkanaście cm w stronę psa, klikasz (lub mówisz ok) i dajesz smaczek, potem ciut bliżej, bliżej, itp. Aż pies będzie ok z tym, że tę rękę wyciągasz w jego stronę. Tylko pamiętaj, jak pies się cofnie, to za szybko chciałaś za dużo i trzeba się cofnąć o etap wcześniej.

  44. Agnieszka pisze:

    Witam w domu i na ogrodzie na smyczy i bez jest idealnie lecz na spacerch pies gluchy ani krotka smycz Ani dluga linka rozproszenia wszelkiego rodzaju sa ciekawsze niz ulubiony smakołyk czy zabawka. Jak sobie z tym poradzic. Cwiczenia na ogrodzie powtarzanie slowa Wróć po 150razy co jeszcze mozna zrobic?

  45. Alicja Milewska pisze:

    Droga Agnieszko,
    nie napisałaś nic o swoim psie 🙂
    Jaki to pies – jakiej rasy/w jakim typie?
    W jakim jest wieku?
    Od kiedy go masz i skąd go wzięłaś?
    Od kiedy ćwiczycie? Co już go nauczyłaś?
    Ile ma spacerów (wyjść poza ogród) dziennie? Jak długo trwają spacery? Gdzie na nie chodzicie? Co robisz z psem na spacerach?

  46. Ania pisze:

    Pani Alicjo, za kilka dni bierzemy ze schroniska 3-letniego psa (niewielki kundelek, trochę w typie jamnika). Byliśmy z nim dwa razy na spacerze i zaniepokoiło mnie to, że on w ogóle nie reaguje na swoje imię i jakiekolwiek inne wołanie. Bardzo ciągnie na smyczy, pruje do przodu i na nic nie zwraca uwagi. O ile ciągniecie na smyczy w przypadku schroniskowego psa jest raczej normalne, to boję się, tego braku reakcji na imię i wołanie. Wiem, że pies przebywał już kiedyś w domu i został oddany do schroniska. Tam dostał nowe imię. Czy do ćwiczeń można zabrać się od razu po przyjściu psa do domu, czy może przeczekać pierwsze dni?

  47. Alicja Milewska pisze:

    Droga Aniu! 🙂
    Brak reakcji może być zarówno spowodowany brakiem dostatecznej ilości powtórzeń nagradzania reakcji na imię, co ogromnym stresem, jaki wywołał w nim spacer – bo rozumiem, że jesteście pewni i gotowi na takiego psiaka, z którym będzie masa pracy? 🙂 Nie znasz jego historii? Myślę, że ciągnięcie nie minie mu w nowym domu ani też nie będzie łatwo go nauczyć skupienia, bo pies może być o prostu zestresowany spacerami – nie wiem, za mało mam informacji, ale jest taka opcja…

  48. Ania pisze:

    Myślę, że nie jest to kwestia stresu. Wyraźnie bardzo się cieszy, kiedy wychodzi. Merda ogonem, skacze radośnie, wygląda to tak, jakby ciągnął smycz bo jest pełen emocji. Zresztą po kilkunastu minutach znacznie mniej ciągnie. Na pewno nie reaguje na imię, bo w schronisku nikt z nim nie ćwiczył i wygląda na to, że po prostu nie wie jak się nazywa:) Oczywiście jesteśmy w pełni przygotowani na pracę, dlatego chcemy się jak najlepiej przygotować. Nie wiem tylko kiedy najlepiej zacząć ćwiczenia. Dać mu kilka dni spokoju na zaaklimatyzowanie się w nowym domu czy brać się za niego od razu?

  49. Monika pisze:

    Witam,
    Mam pytanie dotyczące ćwiczenia przywołania w rozproszeniach, a w zasadzie odwołania, gdy pies już za czymś biegnie. Sytuacja przedstawia się tak: pies 9 miesięcy, kundelek, silny instynkt łowiecki, pogoń za poruszającymi się obiektami. Przychodzi na przywołanie w domu i w terenie, ćwiczyłam z nią „do mnie” i przywołanie awaryjne – gwizdek. Suczka przychodzi na „do mnie” w rozproszeniu, np. podczas zabawy z innym psem. Jednak, gdy zobaczy coś nowego z odległości i zaczyna biec, nie zatrzyma się, tylko podbiegnie do tej osoby czy psa. i dopiero potem wróci. No i teraz: w którym jestem punkcie? Czy zaczynać wszystko od początku, jak opisałaś, ale z inną komendą, np. wróć, czy wzmocnić „do mnie”, czy położyć nacisk na „awaryjne” w terenie? Nie chcę spalić gwizdka, bo kilka razy nie zareagowała w sytuacji pogoni, a jednak jest ważny w innych sytuacjach. Jak to ćwiczyć, skoro w warunkach treningowych pies reaguje nawet w rozproszeniu (np. na lince, albo gdy my celowo przebiegamy obok), a jak widzi obcego biegacza/rower/psa to musi pogonić, podbiec i czasem nawet szczeknąć.
    Dodam, że nie jest psem szczególnie łaknącym jedzenia, za smaczki robi wołowina, kurczak lub serca, bo inne ma w ogonie, a zabawki raczej nie są aż tak atrakcyjne jak biegacz albo inny pies. Tak z nią było od początku. Jestem trochę w kropce, bo mam psa, który niby dużo już umie, ale najważniejsza rzecz, czyli przywołanie idzie nam źle. W dodatku zaczyna teraz reagować inaczej niż gdy była mniejsza, pojawiają się coraz to nowe sytuacje, w których jej zachowanie wcześniej było lepsze. Z drugiej strony, pies dorasta, zmienia się i nie chcę, by niepożądane zachowania się utrwaliły.
    Chodzimy na szkolenie, ale choć jesteśmy dopiero na początku, mam wrażenie, że utrwala się na nich to, co pies już umiał, wszystko jest ćwiczone w „warunkach laboratoryjnych”, a życie to zupełnie inna sprawa…
    A może za dużo od niej wymagam i na to trzeba trochę więcej czasu niż pół roku? Może taki 9-ciomiesięczny szczylek ma po prostu pstro w głowie i z czasem będzie mniej zainteresowana pogonią?

  50. Alicja Milewska pisze:

    Myślę, że ogólnie zasady, takie jak np. to, żeby poczekał spokojnie pod drzwiami , zanim wyjdzie https://alaodjazza.pl/czekanie/, trzeba wprowadzać od razu. Poczekałabym z np. konkretnych sztuczek, typu siad, waruj, itp. Ale np. poruszania się na luźnej smyczy można już uczyć https://alaodjazza.pl/luzna-smycz/, wydawać jedzonko z ręki w sesjach warunkowania przywołania https://alaodjazza.pl/przychodzenie-na-zawolanie/ i nauki imienia https://alaodjazza.pl/imie-skupienie/ 🙂 Można też od razu pracować nad samokontrolą w obecności jedzenia: https://www.youtube.com/watch?v=ipT5k1gaXhc&t=78s
    Ogólnie nie róbcie jakichś ekstra sesji, tylko starajcie się wykorzystywać sytuacje, w których i tak pies dostanie jedzenie, albo będzie robił coś, co i tak ma się odbywać w jakiś określony sposób (np. to wychodzenie z domu spokojne).
    Pozdrawiam! Jestem ciekawa, jak tam się Wam będzie żyło z psiakiem, może dacie znać? 🙂

  51. Alicja Milewska pisze:

    Droga Moniko! 🙂
    Na pewno w głowie ma pstro 😉 Ale mimo to, żeby przywołanie było skuteczne, trzeba każde te rozproszenia, w których aktualnie nie reaguje, przerobić w konkretnych, zaplanowanych sesjach.
    Czyli masz psa na lince 15-20m, która się ciągnie po ziemi, prosisz kolegę, żeby przebiegał w jakiejś odległości od Was co chwilę i robisz sesje warunkowania przywołania. Następnie jak już to jest przerobione i ona potrafi przyjść i pozostać przy Tobie, gdy kolega zasuwa daleko, kolega bierze psa i z tym swoim psem zaczyna biegać tam w odległości 😉 Ponawiasz sesje w tym nowym rozproszeniu.
    Swoją drogą zastanowiłabym się, czy nieświadomie nie dajesz jej sygnału, że biegniecie do czegoś.
    Czy mogłabyś ze szczegółami opisać taką sytuację, gdy ona biegnie i ignoruje przywołanie? W jakiej odległości jest bodziec, w jakiej odległości ona jest od bodźca, a w jakiej od Ciebie? Co robi najpierw, gdy zobaczy bodziec i co robisz wtedy Ty? (chodzi mi o Twoje ustawienie ciała, czy stoisz, czy idziesz, w którą stronę, itp)

  52. monika pisze:

    Dzięki za odpowiedź. Sytuacje bywają różne, ale zazwyczaj idziemy sobie przez las, pies biega luzem jakieś 5-10 m ode mnie i cos tam sobie niucha. Nagle dostrzega psa w odległości powiedzmy do 20 m. Zatrzymuje się, „przyczajka”, chwilę stoi i zaczyna się skradać do psa. Co ja robię: wołam imię i zawracam albo kucam, ale to nie działa, dopóki nie podbiegnie do psa. Jak już podbiegnie i zobaczy kto to, to do mnie zawróci. Odpuściłam sobie „do mnie” w takich sytuacjach, bo nie chcę spalić komendy, którą pies dobrze wykonuje w innych przypadkach. Gdy pies idzie z przeciwka jest trudniej odwołać, gdy mijamy się w większej odległości lub idziemy w tym samym kierunku, jest łatwiej. Czasem przyjdzie tez na wołanie od razu, ale tylko gdy pies jest znany i wie, że się z nim nie pobawi.
    Początkowo ganiała wszystko, ptaki, wiewiórki, samochody. Teraz gdy zawołam, to zawróci od takich rzeczy.
    Ćwiczymy cały czas skupienie, reakcję na imię i przywołanie w rozproszeniach. Chodzimy po lesie zygzakiem, dużo zawracamy, żeby pies się nie połapał, że zawracam tylko wtedy, gdy coś ciekawego widzę. Nie gonię jej, nie nakręcam, nie krzyczę. Ćwiczenie ze znajomymi i na lince jest niemiarodajne, bo pies ich zna i daje się przywołać. Ona leci do „obcych”. No i oszczekuje staruszków, najtrudniej ją od nich odwołać. Muszę po prostu ją złapać.
    Z ostatnich sukcesów, musze pochwalić psa, że dał się odwołać od dzika. Zatrzymała się z pełnego biegu jakieś 5 m od dzika i zawróciła na „zostaw” i przywołanie. Pewnie się wystraszyła 🙂
    Wiem, że nie jest łatwo coś poradzić tak z opisu na odległość. Chodzi mi bardziej o wskazówkę, czy warto wprowadzić inną komendę na odwołanie, np. wróć i przepracować od nowa, tak jak opisałaś, czy nie mieszać jej w głowie i dalej ćwiczyć to, co ćwiczymy?

  53. Alicja Milewska pisze:

    Monika, ja myślę, że nie ma sensu jej robić od nowa nowej komendy. Ja bym tę, którą ma przećwiczyła w sesjach jakby od początku na lince (żeby nie mogła polecieć). Po prostu niech chodzi na lince, dopóki tego nie przerobisz. Każde polecenie do kogoś psuje Ci jej trzymanie się blisko.

    A tak w ogóle, to zamiast kucać i wołać, próbowałaś się po prostu odwrócić i odbiec w bok? Jak doleci do Ciebie, zapiąć ją na smycz. Może to, że pozostajesz frontalnie do psa/człowieka, który nadchodzi daje jej sygnał do tego, że biegniecie na to coś? Staruszek się boi, dlatego taka reakcja.

    Ja bym ćwiczyła przede wszystkim z odległością – wybadaj, w jakiej odległości ona JESZCZE jest w stanie się skupić i wtedy odchodzisz w bok właśnie. Oczywiście oprócz tego, możesz robić te sesje warunkowania.

  54. Monika pisze:

    „A tak w ogóle, to zamiast kucać i wołać, próbowałaś się po prostu odwrócić i odbiec w bok?”
    Tak, w zasadzie zawsze się odwracam i odchodzę/odbiegam, to w działa w większości przypadków. O kucaniu podpowiedzieli mi na szkoleniu, więc też czasem stosuję i też przeważnie działa. W ogóle jak idziemy, to ona zwraca na mnie uwagę i się pilnuje. Linkę stosowałam, gdy latała za dziećmi na sankach i w sumie się sprawdziło 🙂 Spróbuję z tą linką na, że tak powiem, większą skalę, tzn. dopóki nie będzie przychodzić za każdym razem, będzie na lince.
    Odległość ode mnie ma mniejsze znaczenie, dopóki mnie słyszy/widzi, to przyjdzie. Większe znaczenie ma odległość od np. psa. Jeśli jest jakieś 50-100 m i dalej od nas, to go zignoruje, a jak bliżej to nie.
    Dzięki za rady, za wcześnie zrezygnowałam z tej linki. Wprowadziło mnie w błąd, że mój pies na tle innych mi znanych wypada całkiem nieźle z tym posłuszeństwem. Takie wyskoki zdarzają się rzadko. Ale, tak jak piszesz, każde pobiegnięcie za kimś niweluje wcześniejsze osiągnięcia.

  55. Alicja Milewska pisze:

    Monika, ja myślę, że to już jest kwestia kosmetyczna dorobienia tego przywołania we właśnie konkretnych rozproszeniach w pełni kontrolowanych warunkach (linka) 😉
    A jak pisałam o tym człowieku biegającym gdzieś tam i potem człowieku z psem, to miałam na myśli kogoś, kogo ona nie zna właśnie. Po prostu zaprzęgnij do roboty jakichś znajomych 😉 I zaangażuj ich w takie sesje. Ćwiczysz dokładnie tak, jak w obecności jedzenia, zabawek, osób z zabawkami, itp. Dodajesz rozproszenie i cofasz się do początku tak, jakby nie umiała w ogóle komendy 🙂 Pamiętaj, że kluczowe znaczenie ma właśnie ta odległość, czyli zeby zaczynać ćwiczenia tak tuż za tą granicą, czyli trochę ponad 100m, a potem kolejne sesje bliżej. Zmniejszasz odległość w taki sposób, żeby poprzedni etap miała już obcykany.
    Dacie radę na pewno! Pisz, jak idzie 🙂

  56. Ania pisze:

    Psiak jest już z nami dwa tygodnie. Początek był niespodziewany, bo okazało się, że nie umie chodzić po panelach. Poruszał się tylko po dywanikach, które powoli eliminowałam i po kilku dniach chodził już swobodnie 🙂 Tak jak się spodziewałam, największym problemem jest ciągnięcie na smyczy. Niektóre spacery są nie do zniesienia, dlatego bierzemy się do pracy. Marzy mi się też, żeby móc puścić go kiedyś ze smyczy, ale w tym momencie jestem pewna, że ruszyłby do przodu i nie zareagował na przywołanie. Jego ekscytacja na spacerach jest porażająca:P

  57. Ania pisze:

    Zapomniałam napisać o jednej rzeczy, która trochę mnie nie niepokoi. Pies właściwie w ogóle się nie bawi. Pierwszego dnia dostał maskotkę i sznurek – w ogóle nie tknął. Próbowałam go zachęcać, ale zupełnie nie reaguje. Kilka dni temu dostał gumową piłkę i pobiegł za nią, trochę gryzł. Niestety pobawił się z nami może kilka razy. Próbowałam bawić się piłką sama, jakoś go zachęcać, ale on to ignoruje albo od razu kładzie się i prosi, żeby go głaskać. Głaskanie jest jego jedyną formą rozrywki, którą uwielbia. Na spacerach próbowałam zachęcić go jakimiś kijkami, ale też nie działa. Nie mam już pomysłów na urozmaicanie mu czasu, a czasem się martwię, że on się zwyczajnie nudzi…

  58. Alicja Milewska pisze:

    Aniu, on się nie nudzi, on jest w silnym stresie… Pies, który się boi i stresuje, nie bawi się. To samo się tyczy tego ciągnięcia na smyczy, moim zdaniem on się po prostu boi, to nie jest ekscytacja.

    Dajcie mu czas. Pełna adaptacja do nowego miejsca trwa minimum 4 miesiące (czasem nawet ponad rok), co oznacza, że w tym czasie pies będzie dopiero nabierał pewności siebie, będzie pokazywał swoje zwyczajne zachowania i swój charakter w pełni.

    Mogą się pojawić reakcje agresywne albo wręcz przeciwnie – pies się uspokoi.

    Skąd jesteś? Może mogę doradzić kogoś do pracy z Wami? 🙂

  59. Justyna pisze:

    Hej, nie wiem czy dobrze rozumiem:
    podczas ćwiczeń w domu zazwyczaj chodzę po prostu po mieszkaniu i czekam, aż pies zatrzyma się gdzieś, dopiero wtedy go wołam i nagradzam… i potem odchodzę gdzieś indziej i tak dalej. Ale chyba robię źle, bo z artykułu wynika, że mam go zawołać raz i potem nagradzać za samo przebywanie przy mnie? Czy się oddalić żeby musiał do mnie podejść?

  60. Alicja Milewska pisze:

    Robisz tak, jak wynika z artykułu 🙂 Czyli ostentacyjnie bierzesz super smaczki tak, by pies dobrze to widział i rozpoczynasz sesję wołania i dawania smaczków. Pies jest cały czas przy Tobie, inkasuje smaczki. Wołasz 100-150x, za każdym razem dajesz smaczka. Tak jak w tym filmiku (tylko bez klikera i pies nie musi być w określonej pozycji – ja ćwiczyłam od razu pozycję do obedience).
    https://www.youtube.com/watch?v=6-8v9aDuRaY

  61. Justyna pisze:

    Dzięki wielkie! teraz wszystko jest jasne 😀

  62. Alicja Milewska pisze:

    Proszę bardzo 🙂
    Polecam się na przyszłość!

  63. Agata pisze:

    Hej, od dłuższego czasu jestem z moim psem na pkt 14. W różnych miejscach i dodatkowych rozproszeniach dostaje zawsze 150 powtórzeń i spisuje się już naprawdę ładnie. Chciałabym przejść do pkt 15, ale nie jestem pewna czy dobrze rozumiem. Pies jest na 15m lince. Linka rzucona na ziemi. Ja stoję w takiej odległości, żeby móc na linkę nadepnąć (albo po prostu na niej stroję). Wołam psa, jeśli przyjdzie chwałę i nagradzam – już nie 150 razy tylko 1 raz?

  64. Alicja Milewska pisze:

    Cześć, Agata! 🙂
    Rozpoczynasz sesję 150 powtórzeń 🙂
    Chodzi o to, żeby psa warunkować w najróżniejszych rozproszeniach, powoli je stopniując 🙂

    Czasami możesz robić w opanowanych warunkach takie testy – wołasz, jak pies przybiega, to cieszysz się jak szalona i nagradzasz wieloma rzeczami – głaski, żarcie i zabawka, po czym pozwalasz biegać dalej. Wtedy najbardziej się to będzie wzmacniało 🙂

  65. Agata pisze:

    Hej, korzystając ze sposobności chciałabym życzyć Ci Szczęśliwego Nowego Roku!:) Twoje artykuły są super, rób dalej to co robisz 😀 no ale do sedna. Lecim dalej ze 150 powtórzeniami i czasami właśnie takie testy jak napisałaś. Działa. Jestem mega zarajana jak psina zerwie się w lesie za innym psem, a na gwizdek zawraca i już jest przy mnie! 😀 Są jednak sytuacje, w których psiak nie reaguje od razu na gwiazdek, tylko po chwili. Tak jakby chciał dokończyć coś, co go interesuje. Dzieje się tak kiedy się mocno zainteresuje węszeniem albo jak kopie dziury na łące. Przybiega dopiero jak się jeszcze trochę nawęszy/nakopie. Nie wiem co tu zrobić, żeby reagował od razu? Z kopaniem zdarzyło się kilka razy, że w ogóle nie zareagował. Wtedy podchodziłam do psa i właściwie nad nim gwizdałam. Jak tylko spojrzał podsuwałam mu duży smaczny kąsek ulubionego kurczaka. Nie wiem czy robić tak dalej. Czy zmniejszać dystans od psa. Może coś robię źle? Proszę o radę 🙂

  66. Alicja Milewska pisze:

    Cześć! 😀 Dziękuję Ci za miłe słowa i życzę także sukcesów w Nowym Roku! 😀

    Odnośnie węszenia i kopania dziur są dwie rzeczy, które mogą stanowić przyczynę.
    1) Pies ma silny instynkt myśliwski i…. rzeczywiście Cię nie słyszy za pierwszym razem (podczas intensywnego węszenia „wyłączają się” inne zmysły) 😉 Tutaj kwestia ćwiczeń w takich konkretnych rozproszeniach, może więcej na lince? Może jako nagroda powrót do węszenia/kopania dziury albo odkopywanie czegoś, co Ty zakopałaś ukradkiem (zastanów się, CO wtedy jest dla niej największą nagrodą – być może węszenie jest o wiele ważniejsze od kurczaka i jeśli odrywasz ją od największej nagrody dla takiej sobie w jej mniemaniu, to jej się nie opłaca rezygnować szybko z tego, co robi)?
    2) Pies wykorzystuje węszenie i kopanie dziur jako strategię radzenia sobie ze stresem. Wtedy ona po prostu nie jest w stanie zareagować na przywołanie, bo właśnie próbuje się odstresować czymś, co ją niepokoi. Tu się trzeba zastanowić – co mogłoby być ewentualnym stresorem? Kiedy to węszenie się „włącza”, a kontakt z psem urywa? Być może na zbyt długich spacerach w bodźcującym środowisku pies traci kontakt? To z kolei sygnał dla Ciebie, jak organizować spacery, by były mniej stresujące dla psa, jak udzielać jej wsparcia, żeby poczuła się bezpieczniej oraz jak przyzwyczaić ją do czegoś, co wywołuje stres?

  67. Agata pisze:

    Próbowałam pokombinować z kopaniem i węszeniem jako nagroda i już jest poprawa. Sunia jest zainteresowana co jej matka ma do węszenia i chętniej przychodzi, choć nie jest to jeszcze reakcja od razu. Ale będziemy iść tym tropem. Bardzo dziękuję za poradę!:)

  68. Alicja Milewska pisze:

    Super! 😀
    Trzymam kciuki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *