Wstawiam przetłumaczony na język polski artykuł autorstwa Patricii B. McConnell
Tłumaczenie: Agata Kochańska
Spokój, cierpliwość i trochę stadnej dyplomacji. Zapomnij o osobnikach alfa – zasady życia w grupie stosują się do wszystkich.
Klientka spojrzała na mnie tak, jakbym jej zasugerowała, by jej psy nauczyły się jeździć na łyżwach. A tak naprawdę zaleciłam tylko, by po części zapanowała nad chaosem, jaki w jej życie rodzinne wprowadzała obecność w nim kilku psów, zamykając owe psy w pomieszczeniu na tyłach domu w momencie, gdy do domu wchodzą goście. „Pani żartuje?” zapytała klientka. „Nie mogłabym tego zrobić. Psy rozniosłyby mi drzwi w drobny mak”.
O jejku, jejku. Jak często słyszałam coś takiego od właścicieli stadka psów, których sama liczebność zaczynała sprawiać problemy. Może problemem jest nieco zbyt duża ekscytacja, gdy goście stają u drzwi – i zaczynasz obserwować niepokojący spadek liczby przyjaciół, którzy mieliby ochotę zatrzymać się u was. Może pomiędzy dwoma psami w twoim stadku pojawiło się jakieś napięcie, a ty zaczynasz się martwić, dokąd może ono doprowadzić.
Prawda jest taka, że życie z kilkoma psami różni się od życia tylko z jednym. Pojedynczy pies może powodować mnóstwo zamieszania, gdy dzwoni dzwonek u drzwi, ale tego wariactwa, jakie wywołać może grupa nadmiernie podekscytowanych psów, nie da się porównać z niczym. Zadyma na meczu piłkarskim bywa temu bliska, ale przynajmniej mecze mają swoich sędziów i służby porządkowe. (Dzięki niech będą Najwyższemu, że psy nie szykują się na przyjście gości, wypijając uprzednio z kumplami kilka piwek.)
Ci spośród nas, którzy są idiotyczne zakochani w psach i mają szczęście być obdarzeni ich gromadką, dobrze wiedzą, ile radości czerpać można z życia z więcej niż jednym psem. Wzajemne interakcje psów biją na głowę najlepsze telewizyjne program rozrywkowe; trochę też zdejmuje to z nas, ludzi, część tej presji, by być dla psów całym światem; i wreszcie – choć trudno mi tę zaletę dokładnie ująć w słowa – w życiu w grupie jest coś budującego, zwłaszcza jeśli jeszcze przy tym dysponujesz własną osobną łazienką.
Nie muszę oczywiście mówić, że życie w grupie może nieść ze sobą swoje własne problemy. Gdy pies ma do dyspozycji towarzystwo innych psów, trudniej jest uzyskać od niego uwagę, nie mówiąc już o współpracy. Niektóre psy nie są po prostu stworzone do życia w grupie i wymagają od opiekuna dużo więcej zaangażowania, jeśli żyją z innymi psami, niż gdyby były w domu jedynakami. Inne psy wchodzą wzajemnie ze sobą w tak ostre konflikty, że jedynym plusem życia z nimi wydaje się psia niezdolność do skonstruowania w ogródku broni jądrowej.
Nic więc dziwnego, że po świecie krąży mnóstwo porad, jak radzić sobie z problemami, z którymi zmagają się opiekunowie gromadki psów. Tradycyjna i wciąż bardzo popularna mądrość głosi, że kluczowe jest rozpoznanie, który z psów jest najbardziej „dominujący”, i traktowanie owego psiaka niemal jak koronowanej głowy. Karm tego psa zawsze jako pierwszego, jako pierwszego wypuszczaj go przez drzwi – generalnie rób wszystko, żeby jasno pokazać, iż ten pies jest ważniejszy od wszystkich innych psów. Mądrość ta opiera się na obserwacji, iż do aktów agresji w stadzie wilków najczęściej dochodzi wtedy, kiedy złamana zostanie hierarchia stada. Idea jest taka, że wspierając „przywódcę stada”, wprowadzasz stabilizację w życie całego stada. Jak to często bywa, część prawdy może być rzeczą niebezpieczną, a porada „Wspieraj osobnika alfa” zwykle jest mało skuteczna, a może być nawet szkodliwa dla tych spośród nas, którzy żyją pod jednym dachem z trzema owczarkami szetlandzkimi i jednym terierem, nie zaś ze stadem wilków.
Po pierwsze, psy nie zachowują się dokładnie tak jak wilki, z czego bardzo cieszą się moje owce. W dodatku – i to jest najistotniejsze – w „stabilnym” stadzie wilków może być mnóstwo agresji, jeśli samiec lub samica alfa w tym stadzie chętnie ucieka się do przemocy. Znani mi badacze życia wilków twierdzą, że najistotniejszym czynnikiem wpływającym na poziom agresji w stadzie jest osobowość przywódcy stada. Niektóre osobniki stojące na czele stada to spokojne, dobroduszne stworzenia, które do użycia siły uciekają się jedynie wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne, i które nie tolerują nadmiernego używania siły u innych osobników. Natomiast inne dominujące osobniki to nerwowe oprychy, które rządzą stadem poprzez terror i zastraszanie (coś to komuś przypomina w odniesieniu do naszego własnego gatunku?). Konsultowałam mnóstwo przypadków, w których moim klientom doradzano wcześniej wspieranie osobnika alfa i tylko pogłębiło to problemy, zamiast je rozwiązać. Niektóre psy traktują preferencyjne traktowanie siebie jako przyzwolenie na zastraszanie i terroryzowanie innych psów; stykałam się z domami, w których psiaki o niższej pozycji musiały „brać sprawy we własne łapy” po to, by choćby móc napić się wody.
To nie znaczy, że w grupie psów status jest kwestią nieistotną. Oczywiście, że jest on istotny – w innym razie psy nie witałyby innych psów albo z podniesionym albo z opuszczonym ogonem. I nie miało by to aż takiego znaczenia, kto gdzie sika i czyj mocz będzie ostatecznie na wierzchu. Mam jednak wątpliwości, czy hierarchie dotyczące statusu są tak ważne dla psów, jak są one ważne dla wilków. I, co najistotniejsze, nie powinny one być tak ważne w twoim salonie, gdy ktoś właśnie dzwoni do drzwi twego domu. Nie wychowujemy naszych dzieci w przekonaniu, że mogą dostać wszystko, czego zapragną wyłącznie ze względu na swoją pozycję społeczną (no cóż, większość z nas tego nie robi, a ci, którzy to robią, rzadko się do tego przyznają). Dlaczego więc mielibyśmy wychowywać w ten sposób nasze psy?
Moją radą dla ludzi żyjących z gromadką psów jest, by nauczyli je, że drogą do uzyskania tego, czego się chce, jest bycie cierpliwym i uprzejmym, nie zaś wymuszanie czegokolwiek. Chcesz wyjść do ogrodu? Poczekaj, proszę, spokojnie przy drzwiach, zamiast podcinać nogi swojemu opiekunowi czy taranować staruszka goldena, z którym mieszkasz, w drodze na dwór. Chcesz trochę uwagi od swojego opiekuna? Bądź tak miły i usiądź lub połóż się, czekając, aż skończy on głaskać innego psa. Jeśli się zapomnisz (a każdemu z nas się to przecież od czasu do czasu zdarza) i zaczniesz się przepychać, odsuwając drugiego psa, by zagarnąć całą uwagę opiekuna dla siebie, opiekun delikatnie ci przypomni, że masz się wycofać, położyć i troszkę poczekać, aż wszystkie inne psy otrzymają specjalne drapanko pod bródką. Jesteś podekscytowany tym, że ktoś dzwoni do drzwi? No tak, wszyscy jesteśmy. Ale jesteśmy też dorośli i nauczyliśmy się trochę kontrolować swoje emocje. Możemy więc grzecznie poczekać w innym pomieszczeniu, albo przywitać gościa bardziej jak wielbiciele dobrej herbaty na meczu tenisowym, niż jak opici piwem kibole na … (tu możesz wpisać twoje ulubione burzliwe wydarzenie sportowe).
To wszystko może wydać się bardzo wysoko postawioną poprzeczką, jeśli w chwili, gdy czytasz te słowa, twoich pięć psów właśnie skacze i ujada pod oknem na widok przejeżdżającego skateboardera. Ale to naprawdę jest w zasięgu twojej ręki, jeśli będziesz pamiętać o trzech rzeczach:
Po pierwsze, w rozwoju człowieka nauka kontrolowania emocji zajmuje jakieś 20 lat (no, dobra, niektórym ludziom nigdy nie udaje się tego nauczyć – zawsze takim ludziom doradzam, żeby przenieśli się do tylnego pomieszczenia w życiu), więc bądź cierpliwy wobec swoich psów i myśl o tym w kategoriach miesięcy i lat ćwiczeń, a nie w kategoriach dni i tygodni.
Po drugie, każdą sesję ćwiczeniową zamień w super zabawę, w której twój pies uczy się, że bycie cierpliwym i uprzejmym naprawdę się opłaca – bo za swój trud psiak dostaje super pyszne smakołyki, zabawki i uwagę opiekuna. Nie zaszkodzi też nagradzać za cierpliwość i uprzejmość samego siebie, bo przecież każdy z nas też musi ćwiczyć umiejętność bycia cierpliwym i uprzejmym, gdy psy wariacko skaczą i biegają wokół niego. Jeśli wobec każdego uczestnika tych ćwiczeń zastosujesz mnóstwo pozytywnych wzmocnień, to te dobre nawyki zaczną wszystkim przychodzić automatycznie – zupełnie jak mycie zębów czy korzystanie z lusterka wstecznego w samochodzie.
Po trzecie, zacznij od tego, że każde ćwiczenie przepracujesz najpierw z każdym z psów z osobna. Jest w tym może pewna ironia, ale jest to też w pełni zrozumiałe, że im więcej mamy psów, tym mniej czasu spędzamy z każdym z nich z osobna. Choć życie w grupie niesie ze sobą mnóstwo radości, musisz zbudować właściwą relację z każdym z psów z osobna, a to ci się nie uda, jeśli zawsze będziesz pracować wyłącznie z grupą. Stań na głowie, by popracować z każdym z psów z osobna, choćby tylko przez pięć minut. Jeśli pies cię nie słucha, kiedy jesteście tylko we dwójkę, to niby dlaczego miałby cię słuchać w grupie? Sprawdź, z jakim poziomem rozproszeń każdy z psów jest w stanie sobie poradzić i stosując metodę pozytywnych wzmocnień, powolutku podnoś poprzeczkę każdemu z psów z osobna. Pewnie, że to trochę potrwa, ale przecież gdybyś tak naprawdę nie lubił pracować z psami, to nie miałbyś ich tyle. Trudno znaleźć psa, który nie lubiłby się uczyć, a większość psów wprost uwielbia ten rodzaj szkolenia. Poza tym, psiaki – zupełnie jak dzieci – są zachwycone, gdy otrzymują od ciebie nawet odrobinkę takiej wyłącznej uwagi przeznaczonej tylko dla nich. Któż zgadnie, jakież to korzyści mogą z takich działań wyniknąć – gdy już osiągniesz ten poziom spokoju i harmonii, którego pragniesz w swoim domu, może spróbujesz wykorzystać swoje zdolności do pracy nad zachowaniami kibiców i piłkarzy…?