Kanapy, łóżka, sofki i fotele są miękkie, wygodne i wysokie, co sprawia, że nadają się dla nas doskonale na miejsce wypoczynkowe. Psy podzielają nasze poglądy w tej kwestii, dlatego tak chętnie się na meble pchają. Dodatkowo dochodzi jeszcze inny miły akcent – nic tak nie pachnie ukochanym pańciem, jak jego kanapa czy łóżko, a psy jako istoty społeczne chcą przebywać jak najbliżej nas, choćby za towarzystwo miały mieć jedynie zapach.
Co zrozumiałe, z różnych powodów nie każdy sobie jednak życzy psiego towarzystwa akurat na swojej ulubionej sofie, a przynajmniej nie zawsze i nie w każdej sytuacji. Kolejnym faktem przemawiającym za tym, by jednak psa nie było na meblach jest ryzyko, że pies uzna np. fotel za swoje posłanie, na którym życzyłby sobie świętego spokoju za każdym razem, gdy się tam uda. A tu co? Przychodzi jakiś człowiek i śćiąga za fraki, krzyczy coś niezrozumiale albo stoi i powtarza nudnym tonem jakieś słowo.. Wtedy pies czuje się zobowiązany do obrony swoich racji i mamy kulturalne warczenie (albo już poważniejsze w swej wymowie kłapanie czy gryzienie) w momencie, gdy akurat próbujemy się usadowić z zamiarem oglądania tv.
Żeby uniknąć tych przykrych sytuacji, lepiej jest zawczasu psa nauczyć w miły i bezkonfliktowy sposób schodzić i wchodzić na komendę. Dzięki znajomości tych poleceń pies będzie miał jasność, kiedy jest zapraszany na kanapę, a kiedy powinien z niej zejść.
Jak tego nauczyć?
1) Bierzemy małe smakołyki i idziemy do mebla, na który najczęściej wskakuje nasz pies. Jeśli on akurat tam jest, perfidnie podsuwamy pysznie pachnący smaczek pod psi nos i „ściągamy” nim psa na samą ziemię, dając go psu, gdy zejdzie. W trakcie schodzenia wymawiamy komendę na tę czynność, np. „złaź” (tak naprawdę tu wstawiamy sobie dowolne słowo, ale pamiętając, żeby nie brzmiało podobnie z komendą na wchodzenie. Czyli np. mylące będą „wejdź” i „zejdź”. Ale już całkiem dobre „wejdź” i „złaź” lub „up” i „gleba”, itp). Nie dotykamy psa w ogóle podczas tych czynności! To ma być jego ruch i nic więcej.
2) Jak już pies sobie stoi na ziemi przy mebelku, pokazujemy, że na nasze polecenie też można na coś wejść. Czyli analogicznie do zejścia, podsuwamy psu pod nos smakołyk i tym razem „ciągniemy” go nim na kanapę, wymawiając komendę na wchodzenie, np. „wejdź”. Jak psiak już jest na kanapie, chwalimy i dajemy smaczek.
3) Jak już pies płynnie podąża za smakołykiem z i na mebel, naprowadzamy psa komendą i samą pustą ręką, wykonując gest podobny do tego, jakbyśmy naprowadzali ze smaczkiem. Z czasem ten gest się minimalizuje, po prostu wykonując coraz mniejszy ruch. Komenda słowna zostaje.
4) Kiedy pies już bez problemu wskakuje i zeskakuje za ręką, wtedy różnicujemy smakołyki i dajemy takie super (np. parówka) za zejścia i takie sobie (np. psie ciasteczko) za wejścia. Dodatkowo, jak pies zejdzie i stoi na ziemi nagradzamy wielokrotnie to, że stoi przy meblu na ziemi. Chodzi o to, by pies pomyślał, że schodzenie i bycie na ziemi to super opłacalna sprawa, a wchodzenie w zasadzie nie jest interesujące (bo czymże jest psie ciasteczko w obliczu parówki??).
5) Nadchodzi czas, by wyjść poza sesje treningowe (tak naprawdę od początku nauki będą się zdarzały sytuacje, w których trzeba będzie psa „zrzucić” z kanapy, dlatego w takich momentach stosujemy strategię odpowiednią do poziomu zaawansowania psa w sesjach.). W tym celu na co dzień przygotowujemy sobie niedaleko mebla ukryte dla psa smakołyki, po które sięgamy wtedy, gdy pies zejdzie na nasze polecenie – musi wiedzieć, że ZAWSZE opłaca mu się zejść. Z czasem, jak już pies raczej nie wchodzi na meble, będzie można zrezygnować z nagradzania materialnego na rzecz pochwał słownych i głaskania (jeśli pies to lubi), tylko od czasu do czasu dając smakołyk.
6) Aby cała operacja się powiodła, należy równolegle pielęgnować miłość psa do jego posłanka (a jeśli go jeszcze nie ma, koniecznie trzeba mu takie postawić!). W jaki sposób to robić, opisałam tutaj: https://alaodjazza.pl/na-miejsce/
Jeśli połączymy trening odsyłania na posłanie z wchodzeniem/schodzeniem, z pewnością pies szybko nauczy się, gdzie jest jego miejsce wypoczynku i przestanie pchać się na nasze meble. Jeśli jednak zdarzają się sytuacje, że nasz pies jest natrętny i podchodzi do kanapy co chwilę, mówimy normalnym tonem NIE i odsyłamy go na miejsce. A gdy już tam się znajdzie, chwalimy go i co jakiś czas podchodzimy, by psa nagrodzić (dać smakołyk między łapki lub pogłaskać uspokajająco). Dzięki temu pies zobaczy, że leżąc na posłaniu dozna więcej kontaktu z właścicielem, niż pchając się na kanapę.
UWAGA! Nigdy nie ściągamy psa siłą, nie zrzucamy, nie spychamy go ani nie szarpiemy za kark czy obrożę! Tego typu postępowanie nauczy psa, że w sytuacjach związanych z kanapą i naszą obecnością należy się bronić, bo stajemy się nieprzewidywalni i niebezpieczni. Pies nie rozumie, że jego obecność na kanapie jest dla nas nie do przyjęcia i nie pojmuje, dlaczego wpadamy w gniew, gdy on tam leży. Dodatkowo podobne praktyki mogą trwale psa zniechęcić do łapania za obrożę czy gmerania w okolicach szyi, a od tego krótka droga do warczenia przy dotykaniu psa w ogóle. Lepiej jest iść do lodówki po kiełbasę i cofnąć się nawet o kilka etapów w nauce, niż wchodzić z psem w sytuacje konfrontacyjne.
Zanim wzięliśmy szczeniaka czytałam trochę na ten temat w internecie i pierwszą rzeczą, jakiej nauczyliśmy szczeniaka to właśnie komenda „złaź”. To było super, bo w zasadzie nigdy nie ma problemu, żeby Zorka zeszła ze swojego ulubionego miejsca do leżenia czy fotela. Czasem trzeba tylko chwilkę poczekać, żeby suka podniosła się jeśli akurat leżała. Bardzo przydatna komenda.